środa, 30 stycznia 2019

"Jako chłopiec zadawałem się z Michaelem Jacksonem i nie wydarzyło się nic, co zostało opisane w tym filmie dokumentalnym" - Talun Zeituon

źr.: https://talunzeitoun.com/2019/01/30/michael-jackson-and-me/


Chciałem napisać i opublikować ten post jeszcze przed premierą "Leaving Neverland" na Sundance w miniony piątek. Byłem w bliskiej relacji z Michaelem Jacksonem, kiedy dorastałem i nic, z tego co ciągle jest mu zarzucane, nie przytrafiło się mnie. Zdecydowałem zaczekać, ponieważ ciekawiło mnie jak zostanie przyjęty film mając na uwadze zmienność decyzji Wade'a Robsona i jego oskarżenia wobec Michaela Jacksona, które nie odniosły sukcesu w przeszłości. "Oczywiście, pozwólmy mu ponownie opowiedzieć swoją historię. Prawda i sprawiedliwość zwyciężą". Wcześniej, jak już odbyła się premiera "Leaving Neverland", zgooglowałem szybko "leaving neverland", żeby sprawdzić artykuły prasowe opisujące ten czterogodzinny film dokumentalny, który otrzymał owacje na stojąco. Nie dowierzając, podążając za hashtagiem na Instagramie, chciałem zobaczyć nagraną relację z teatru, i byli tam oni - Wade Robson, James Safechuck i reżyser filmu Dan Reed - na scenie, na przeciwko klaskającej widowni u ich stóp. Nie jestem pewien czy widownia zrobiła to, bo byli oni postrzegani jako ofiary wychodzące z ukrycia czy też film był na tyle dobry w oczach odbiorców, a może jedno i drugie; jednakże jedyne co pomyślałem, to to, iż ich strategia, niestety, podziałała.

Szerzenie świadomości o wykorzystywaniu dzieci i wspieranie innych w ich ujawnianiu jest potrzebne, lecz wysługiwanie się w tym celu Michaelem Jacksonem jest po prostu złe. Żeby uwierzyć w jakąkolwiek historię, potrzebny jest jakiś element zaufania, a ja nie ufam ludziom powiązanym z tym filmem. Powiem jasno: Michael Jackson został zbadany. Zmierzał się z publicznym przesłuchiwaniem, odpowiadał na trudne pytania, od których robiło się niedobrze, zgadzał się na filmy dokumentalne o swoim życiu, FBI prowadziło jego sprawę przez 10 lat i przeszedł osiemnastomiesięczny proces karny, aż został oczyszczony i uniewinniony z wszystkich czternastu zarzutów dotyczących molestowania dzieci. Fakt, iż dwunastoletnie śledztwo i działania prawne mogą zostać kompletnie zignorowane przez media za pomocą manipulacji tych samych historii opowiedzianych wcześniej przez kilka osób, zwłaszcza przez te, które dobrowolnie działały na rzecz obrony, jest głęboko niepokojący. Może nawet przerażający.

Jeszcze nie oglądałem filmu, ale "skupia się on na dwóch mężczyznach... którzy twierdzą, iż byli jako dzieci wykorzystywani seksualnie przez gwiazdę popu, Michaela Jacksona" (Wikipedia). Każdy ma prawo opowiedzieć swoją historię i wierzę, że każda historia powinna być tak bardzo prawdziwa, jak to tylko możliwe, lecz moim problemem z "Leaving Neverland" jest silne trzymanie się jednej strony, zwłaszcza jeśli tę jedną stronę prezentują tylko dwie osoby. W dodatku te dwie osoby się znają. Zatem otrzymujemy produkt prezentujący dwie bliźniacze historie chłopców w życiu Michaela, którzy zostali uhonorowani 236-minutowym filmem. Pamiętajcie, że film jest drugą próbą opowiedzenia swojej historii przez Robsona. Opowiedział tę samą, okrojoną wersję swojej historii publicznie w 2013 r. i z kretesem przegrał proces przeciw Estate Michaela Jacksona, sprawa została odrzucona przez sąd. To było osiem lat po tym jak dwukrotnie zeznawał pod przysięgą, twierdząc w trakcie procesu karnego, w którym to ława przysięgłych wydała wyrok o uniewinnieniu, że Michael nigdy nie zrobił niczego złego. Oczywistym jest, iż intencją tego filmu jest ukazanie Michaela jako pedofila, ale moim zdaniem to właśnie ta cała saga "Leaving Neverland" jest, tak naprawdę, gwałtem na potężnym i bogatym człowieku, który nie żyje już od 10 lat i jest tym samym bezbronny.

Byłem częścią życia Michaela Jacksona od dnia, w którym się urodziłem w 1987 r. aż do 2001 r. Po raz ostatni byłem dosłownie blisko niego na backstage'u w Staples Center, kiedy to jego trumna przejechała obok mnie. Znałem go dobrze, a moja matka, Janet Zeitoun, jego ówczesna stylistka fryzur, znała go nawet lepiej. Niektórzy mogliby powiedzieć, że byli jak rodzeństwo. W rzeczy samej, moja matka była jedną z kilku osób, nie członków rodziny, zaproszonych na prywatną ceremonię pożegnalną na cmentarzu, godziny przed tą publiczną w LA. Michael czuł się tak komfortowo w towarzystwie mojej matki, gdyż rozśmieszała go jak nikt inny, nie wspominając już, że jest niesamowita w swoim fachu. Michael nawet napisał w liście do niej, iż jest "Michałem Aniołem fryzjerstwa".

W latach 80-tych, 90-tych i 2000-ch, moja matka zjeździła cały świat z Michaelem. Była z nim układając jego fryzurę na planach teledysków, w przebieralniach, na backstage'ach jego koncertów, w jego domu, w samolotach, w pokojach hotelowych, w samochodach i tak, nawet w Neverlandzie. Kiedy mama była w ciąży w 86 r., Michael powiedział jej, że to będzie chłopiec; i w dniu mojego przyjścia na świat, Michael wysłał pod nasz dom limuzynę pełną prezentów. I od tamtego czasu, moja samotna, ciężko pracująca matka chciała spędzać ze mną tak dużo czasu, jak to tylko było możliwe, więc często zabierała mnie ze sobą do pracy. Tak więc dorastałem na planach klipów muzycznych Michaela, bawiłem się zabawkami na podłodze w jego przebieralniach, a on czasami przyjeżdżał do naszego domu, by zrobić fryzurę. Jak już byłem troszeczkę starszy i potrafiłem chodzić na dwóch nogach, zostałem chłopcem odpowiedzialnym za upewnianie się, że Michael ma cukierki w przerwach prób do koncertów. Michael wtedy zatrzymywał wszystkich i cierpliwie czekał na mnie, aż chwiejnym krokiem wejdę do niego na scenę. Pamiętam nawet jak śpiewałem mu w jego przyczepie "I Just Can't Wait to be King" (ale siara!), lecz on poświęcał mi całą uwagę i uśmiechał się. Odwiedzałem Neverland i kilka razy był tam też akurat Michael i oprowadzał nas po całym domu. Pamiętam, że mój ulubiony wózek golfowy miał emblemat z Piotrusiem Panem. Pamiętam wejście do jego kina wypełnione słodyczami, jakie można było wyciągać zza lady i zabierać na seans dowolnego filmu. Pamiętam jak jeździłem dużym pociągiem, który zabierał ludzi z jednego końca rancza na drugi koniec. Pamiętam ogromną świnię o imieniu Petunia i to, że mogłem nadać imiona nowo narodzonemu jeleniowi i królikowi. Wybrałem Cuddie i Thumper, z poszanowaniem; oryginalnie, wiem, ale Michaelowi bardzo spodobały się te imiona.

W przeciwieństwie do Robsona i Safechucka, nie pokazywałem się na oczach publiczności z Michaelem. Jedyną publiczną rzeczą było opublikowanie przez niego naszego zdjęcia na rozkładówce książeczki z jego trasy koncertowej. Czternaście lat później, opiekunka jego dzieci rozpoznała mnie na backstage'u w Staples Center podczas uroczystości pożegnalnych i powiedziała mi, że ta fotografia była jedną z ulubionych Michaela i wtedy, 2009 r. nadal była umieszczona na jego ogromnym pianinie w Neverland.

https://www.instagram.com/p/BYY8zVbAvOI/?utm_source=ig_embed
[komentarz Taluna do powyższego zdjęcia: Michael i ja w 1995 r. sfotografowani przez Jonathana Exleya w przerwie pomiędzy nagrywaniem ujęć do klipu muzycznego "Scream". Rok później to zdjęcie trafiło na okładkę książeczki wydawanej przy okazji światowej trasy HIStory. Pozostało dla niego cennym zdjęciem, umieszczonym na jego wielkim pianinie w Neverlandzie, nawet po jego odejściu. Nie wiem czy jest tam nadal, czy już nie. Nie jestem pewien. Dla tych z was, którzy pytają "jak?", uważał się za mojego "starszego, opiekuńczego brata" jak to napisał w liście do mojej matki, która zajmowała się jego fryzurą i była jego drogą przyjaciółką od momentu kiedy się urodziłem. Pomijając naszą osobistą afiliację wobec niego, dzielimy się z resztą świata jego muzyką, mającą na nas duży wpływ; na wiele sposobów, był poprzez muzykę duchowym nauczycielem. Pomimo, że nie lubię skupiać się na negatywach, to muszę postawić jedną sprawę jasno: uważam, że ważnym jest zanotowanie, iż był on ofiarą chciwości, brutalnie fałszywych oskarżeń i zbiorowej niechęci do doceniania pięknych różnic w gatunku ludzkim; wszystkich tych okrutnych broni wykorzystywanych do dzisiaj i, co bardziej niepokojące, w ramach wyższych politycznych sił. Wielka szkoda, że teraz, 9 lat po swoim odejściu, Michael potrzebuje odpowiedniego muzeum i upamiętnienia, jakiego mógłby doświadczyć świat (jego garderoba np. została niesłusznie wyprzedana dla zarobku a Neverland pozostawiono w ruinie). Jego życie jest barwnym wspomnieniem w głowie mojej, mojej mamy, jego rodziny, jego dzieci i tych, którzy byli mu drodzy; dla sceny i tego co było pokazywane reszcie w telewizji . No dobrze, tak bardziej pozytywnie, dziękuję za jego muzykę i dziedzictwo - największego muzyka wszech czasów i za jego wieczne trwanie. Bardzo za tobą tęsknię.]

Pamiętam jak, jako dzieciak, opuszczałem Nevereland i nie mogłem doczekać się, kiedy ponownie tam zawitam. Pamiętam jak mówiłem mojej mamie, że chciałbym urządzić tam swoje kolejne urodziny albo, że chciałbym ponownie spędzić czas z Michaelem na ranczu. Duża część moich doświadczeń z Michaelem przypadła na lata 90., dokładnie wtedy, kiedy FBI rozpoczęło swoje śledztwo pod kątem zarzutów molestowania dzieci. Wiedząc, iż to się wtedy działo i że te oskarżenia zostały wobec niego wysunięte, nie wydaje mi się, żeby moja opiekuńcza i świadoma matka pozwoliła mi na dalsze kręcenie się wokół Michaela czy też na wyjazdy do Neverlandu, gdyby mu nie ufała.

Stanowczo wierzę w to, iż Michael nie zrobił niczego złego. Ale nie musicie wierzyć mi na słowo; wiedzcie, że prawda została udowodniona w sądzie. Historie przedstawione w "Leaving Neverland" są niesamowicie stronnicze. Ten film to zaledwie "Historia Wade'e Robsona i Jamesa Safechucka", ponieważ ja również pamiętam opuszczanie Neverlandu, podobnie jak i moja matka, i podobnie jak wiele osób z jego życia, które chciałyby wypowiedzieć się w tym ogólnikowo zatytułowanym filmie; zatytułowany tak w celu zobrazowania życia Michaela i jego niezrozumianej relacji z dziećmi w sposób nieodpowiedni. Każdy szanujący się reżyser filmu dokumentalnego, dostrzegający prawdę, dołożyłby należytej staranności
i zaprezentowałby kompletną historię na podstawie ostrożnie wyselekcjonowanych i wartościowych źródeł. Jestem pewien, że w czterogodzinnym filmie znalazłoby się miejsce na taki zabieg. To właśnie dlatego jestem głęboko rozczarowany postawą HBO i Channel 4 i ich planami opublikowania filmu tej wiosny. Oni zapłacili za fałszerstwa i będą odpowiedzialni za rozpowszechnianie słabo doinformowanego filmu bazującego na wysoce skrzywionym punkcie widzenia kilku osób, a odbiorcy przyjmą wszystko za prawdę.

"Leaving Neverland" łączy dlatego, że dobrze zagrane historie Robsona i Safechucka są podobne do historii prawdziwych ofiar oglądających film. To sprytny, choć powiązany z korupcją, sposób na wykorzystanie podatności całego społeczeństwa. Łączy również dlatego, iż ich historie są wzmocnione dzięki przekonującym mediom, takim jak te na premierze na Sundance. To pokłosie ważnych ruchów takich jak #MeToo i #TimesUp, które wprowadzają swego rodzaju krótkowzroczność wśród wielu ludzi myślących, że znają już odpowiedź na pytanie: "Michael Jackson plus nieustanne otaczanie się dziećmi musi równać się molestowaniu". Rezultat? Produkt uboczny kłamstwa posmarowany cienką warstwą wiarygodności, mający na celu rozwścieczenie głównych mediów i promowanie samozwańczych ofiar. I dlatego, że ludzie stojący za tego typu mediami, mają wpływy (albo i nie), prawdopodobnie są zatrudnieni przez jakieś "większe" szychy, a ich informacje tłumią dziennikarzy, którzy w rzeczywistości poszukują prawdy, a ogólni odbiorcy powoli przekonują się, doceniając informacje, do których jest łatwy dostęp, tak naprawdę zaserwowany im przez algorytmy stworzone po to, by pokazywać danej osobie wszystko to czego ona by sobie zażyczyła. Tu właśnie eskaluje zniszczenie. Tu właśnie kula śniegowa nabiera masy. To właśnie dlatego dzielę się teraz moją historią.

Nalegam, aby to stało się waszą dozgonną odpowiedzialnością, żeby poszukiwać prawdy i mieć świadomość wszystkich stron podczas waszego odbierania Michaela Jacksona przedstawionego w tymże filmie. Kapitalizacja okoliczności, różnorodne wykorzystanie treści i manipulacje mediów - w połączeniu z wzrastającym fałszywym przekonaniem na temat prawa - mogą szybko unieważnić werdykt i na zawsze zmienić prawdę, na korzyść kogoś innego. Jest to luka w naszym cyfrowym ekosystemie, która tak naprawdę determinuje czyjś los i dokładnie taki mechanizm został wykorzystany przy "Leaving Neverland", zwłaszcza kiedy w grę wchodzą pieniądze. To w końcu zniszczy jego rodzinę, zniesławi jego dziedzictwo i wykorzeni jego artyzm. Jeżeli wydaje wam się, że ta mała luka nie zabrnie aż tak daleko, cóż, dla początkujących: ona już zabiła Michaela Jacksona.

Pewnego razu Michael napisał do mnie list na karteczce z logo Neverlandu. Jest napisane: "od twojego opiekuńczego, starszego brata, Michaela Jacksona". Teraz moja kolej na bronienie go poprzez opowiadanie mojej historii, albowiem, uroczyście przysięgam, iż ten człowiek z sercem na dłoni, geniusz, jest niewinny. Gdyby było inaczej, wiedziałbym o tym.

1 komentarz:

  1. A dziękuję bardzo Tobie za to wszystko co tu przeczytałam �� i aż chciałoby się żeby teraz pokazał się światu Michael Jackson i wiedziałby kto jest jego prawdziwym przyjacielem , a oszczercom gęby by powykrzywiało ✌

    OdpowiedzUsuń

"Dangerous" Michaela Jacksona obchodzi 30-lecie wydania, czyli parę słów o albumie, który w popowym nurcie nie utracił tego, co typowe dla gospel*

Tłumaczenie: M.R. [* gospel – chrześcijańska muzyka sakralna, wywodząca się z kultury czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych Ameryki...