czwartek, 12 lipca 2018

MJ w TeleTygodniu ;)

Nawet przyjemny artykuł z 9 lipca 2018r.




Przywódca Ghany nakazuje ONZ naśladowanie Michaela Jacksona

Artykuł brytyjskiego Reutersa z 22 września 2016r.; autor: John Irish
https://uk.reuters.com/article/uk-un-assembly-ghana/ghana-leader-tells-u-n-to-dance-to-tune-of-michael-jackson-idUKKCN11R2XG


Organizacja Narodów Zjednoczonych (Reuters) - prezydent Ghany, John Mahama, powiedział w środę światowym liderom, iż powinni nauczyć się paru rzeczy od Króla Popu, Michaela Jacksona, i nareszcie sprawić, aby słowa jego piosenki Heal the World stały się rzeczywistością.


Mahama, który zabiega o reelekcję pod koniec tego roku, poruszył pewne poważne zagadnienia dotyczące jego kontynentu, mając na uwadze sytuację afrykańskich migrantów, a także wzrastającą na całym świecie ksenofobię i przyleganie lokalnych liderów do stołków.

Jednakże będąc urodzonym w tym samym roku co zmarły Jackson, w 1957 (tłum.: błąd w artykule, powinien być 1958r.), Mahama nie mógł odmówić sobie odwołania się słowami piosenki do corocznie zbierających się światowych liderów, którzy spędzili ten tydzień na człapaniu od jednego kryzysu do kolejnego.

Słowa jego hitu "Heal the World" z 1991r. nadal odbijają się echem zza jego grobu. Moim marzeniem jest, aby nasze czasy zapisały się w historii jako te, kiedy rzeczywistością stał się utwór Michaela Jacksona, że uleczymy świat, sprawimy, iż świat stanie się lepszym miejscem dla was i dla mnie, i dla całej ludzkości.

Przypominając światu, że upadek Muru Berlińskiego rozpoczął nową erę globalizacji, handlu i interakcji, Mahama ubolewał nad uchodźcami próbującymi sprawić, aby ich życie było lepsze, i którzy stali się kozłami ofiarnymi.

Opisał wyczerpującą wyprawę młodych Afrykanów z zachodu poszukujących lepszego życia po dokonaniu śmiertelnie niebezpiecznej wycieczki pośród pustyń i stref wojny na kontynencie, wsiadając na zatłoczone łodzie zmierzające do Europy jedynie po to, by przesiedzieć w areszcie.

Mowa nienawiści staje się powszechna. Ludzie narzekają, że są zmęczeni polityczną poprawnością. W wielu miejscach ksenofobia wzięła górę nad racjonalnym myśleniem.

To paradoks dla naszego świata, że około 30 lat po tym jak (prezydent Ronald) Reagan wezwał do obalenia Muru Berlińskiego, wszędzie wzrastają nowe mury.

Ghana jest jedną z najbardziej stabilnych demokracji w Afryce, a wyborcy dwukrotnie pozbawili rządu władzy w wyborach.

Mahama stwierdził, iż o wiele łatwiejszym byłoby dla potężniejszych władz nawracanie demokracji, a niektórzy ze starszych przywódców kontynentu mogliby przekonać tych przylegających do stołków do ustąpienia i uniknięcia nowych konfliktów.

Właściwie funkcjonujący system rządów mógłby zażegnać niektóre kryzysy, jakich doświadczamy w niektórych afrykańskich państwach spowodowanym pragnieniem pozostawania przy urzędzie w nieskończoność, powiedział.

wtorek, 10 lipca 2018

"Let's Make HIStory" - cz. 6.

David "Hawk" Wolinski - keyboardzista




Moja poprzednia konwersacja z Johnem Robinsonem zachęciła mnie do zanurzenia się w muzycznym świecie jego zespołu Rufus. W rzeczy samej, jak wyjaśnił JR, zespół Chaki Khany, w przypadku Quincy'ego Jonesa i Bruce'a Swediena, stanowił punkt honoru; chcieli oni zaprezentować publiczności album Masterjam, który został wydany w 1979r., podobnie jak Off The Wall. Oczywistym stało się, iż David Wolinski, kamień węgielny zespołu, wraz ze swoją grą na keyboardzie i swoimi kompozycjami wyznaczyłby idealny ślad prezentując kolejną odsłonę piosenki Rock With You i za śladem tym podążaliby wszyscy. I w rzeczy samej, właśnie tam się znajdowałem, otoczony złotymi płytami zawieszonymi na jego biurowych ścianach, a on odpowiedział na wszystkie moje pytania bez najmniejszego problemu. To znaczy, że tak powiem, na prawie wszystkie moje pytania... Jeżeli chodzi o pochodzenie jego słynnego pseudonimu Hawk, odparł jedynie, że to długa historia...




Po pierwsze, czy mógłbyś wyjawić nam w jaki sposób zrodziła się twoja muzyczna pasja (śpiewanie, syntezatory) i jak rozpoczęła się twoja kariera?


Zawsze lubiłem muzykę, ale ciekawe jest to, iż nie lubię wszystkiego: lubię jazz i blues. Mój przyjaciel z mojej pierwszej kapeli wciągnął mnie w jazz, tak więc wkręciłem się w jazz i blues, i skończyło się na tym, że chcę grać już tylko na pianinie. Jednak to już dłuższa historia, ponieważ moi rodzice kupili mi pianino i pobierałem lekcje gry na pianinie, lecz miałem srogiego nauczyciela, od którego obrywałem kiedy popełniałem jakieś błędy... i po prostu odmówiłem uczęszczania na dalsze lekcje gry na pianinie. Później, po jakiś trzech latach, sam zacząłem grać i już nigdy nie przestałem. W konsekwencji, nauczyłem się grać samodzielnie: zakochałem się w tym i podobało mi się to wyzwanie spróbowania nauczenia się tego i grania w zespołach... i to właśnie sprawiło, iż jestem tu gdzie teraz jestem! Istnieje wiele pobocznych ścieżek, ale to już inna historia...


Zanim rozpocząłeś z nim współpracę, co myślałeś na temat Michaela Jacksona, kiedy był młodym artystą rozpoczynającym karierę wraz z braćmi, w J5, w Motown?


Cóż, nie znałem go kiedy był młodym artystą, ale wiedziałem o nim oczywiście! Jestem pod wrażeniem tych świetnych rzeczy, jakie wydawali. Był wspaniały, a kolaboracja z nim doszła do skutku poprzez Quincy'ego Jonesa: to była wspaniała okazja, bo przecież kto nie chciałby pracować z Michaelem Jacksonem? Jak już powiedziałem, nie znałem ich, ale ich lubiłem!


Czy możesz powiedzieć nam w jaki sposób skontaktowano się z tobą w sprawie pracy nad albumem Off The Wall, a w szczególności w sprawie piosenki Rock With You?


Quincy miał biuro w siedzibie mojego menedżera: znajdowali się w tym samym budynku i byli jakby blisko. Zatem poprosiliśmy go, żeby wyprodukował krążek Masterjam Chaki Khan, a on odpowiedział tak. Następnie, w trakcie trasy, poznałem Johna Robinsona: mieliśmy wiele problemów z naszym perkusistą, więc udałem się do nocnego klubu w Cleveland. W klubie nie było nikogo poza mną a JR wparował wraz ze swoją kapelą i natychmiast, kiedy go usłyszałem, pomyślałem: O mój Boże, to jest najlepszy perkusista na świecie!. Zatem podszedłem do niego i powiedziałem: Hej, chciałbyś dołączyć do Rufusa?. Dokładnie to powiedziałem! On odparł: Żartujesz sobie?. Ja na to: Nie, nie żartuję. Szukamy perkusisty, a ty byłbyś idealny!. Tak więc poszedłem wyciągnąć wszystkich chłopaków z łóżek, wszyscy przyszli, wszyscy go wysłuchali i stwierdzili: O mój Boże, on jest niesamowity!. Zatem następnego dnia zrobiliśmy próbę, o której nie poinformowaliśmy naszego perkusisty, a JR przyszedł i rozwalił system! Potem zadzwoniłem do Quincy'ego i powiedziałem mu: Znalazłem najlepszego perkusistę na świecie. Wtedy Quincy go posłuchał, podszedł do mnie i stwierdził: To jest najlepszy perkusista na świecie! i wciągnął go na album Off The Wall. Także tak to wyglądało: odkryłem JR i jest on teraz najczęściej nagrywającym perkusistą w historii świata. Nieźle. Zmieniłem świat muzyki! Ktoś mi to powiedział pewnego dnia i pomyślałem: Jezu, nawet o tym nie pomyślałem!. Ale pomyśl tylko o tym wszystkim co on zagrał: ten facet jest niedorzeczny!


Rozmowa na temat Rock With You wiąże się z jej autorem i kompozytorem, Rodem Tempertonem. Czy przypominasz sobie ten moment, w którym zaprezentował ci swoją piosenkę w czasie kiedy dopiero co rozpoczął swoją współpracę z Quincy Jonesem? Czy mógłbyś podzielić się z nami swoimi wspomnieniami na temat tego świetnego muzyka?


To było dokładnie w tym samym czasie, kiedy nagrywaliśmy Masterjam, tak więc znajdowaliśmy się w studio, a Quincy przyprowadził Roda, który jest bardzo książkowym człowiekiem: był ubrany w gruby sweter i w ogóle nie wyglądał jak kompozytor, raczej jak anty-kompozytor. Tak więc przyszedł i każdemu powiedział co dokładnie ma grać! Każdą partię. To ma być tak a to ma być tak: robił tak dosłownie z każdą piosenką jaką kiedykolwiek napisał! I teraz rozmawiając o nagraniu Masterjam, skończyło się na tym, że musiałem odbierać go codziennie z hotelu, bo on nie prowadzi (tak jak Quincy), przywozić go do studia a potem z powrotem do domu: zatem staliśmy się dla siebie nawzajem jak bracia a Quincy zwykł nas nazywać Chester & Lester (którzy byli muzykami country)! Tak więc poznaliśmy się nawzajem i zrozumiałem jego pochodzenie. Ale ten facet jest geniuszem! Przywoływał w swojej głowie każdą partię i dokładnie mówił co trzeba zrobić i zagrać, do takiego stopnia, że zaczynałeś zastanawiać się: O czym ten gość nawija? Niby jak to ma się udać?. Następnie słyszałem to wszystko złożone do jednej kupy i wychodziło świetnie!... Był w tym tak dobry a ja nigdy nie słyszałem żeby ktokolwiek inny robił to w ten sposób. Zatem on nigdy nam niczego nie prezentował, nie miał żadnego demo, ani niczego. Dlatego właśnie to było takie dziwne i nawet fajne jednocześnie!


Czy pamiętasz to pierwsze spotkanie z Michaelem Jacksonem?


To było w trakcie sesji do Rock With You: po prostu przyszedł kilka razy posłuchać czy jest jakiś progres w brzmieniu i żeby spotkać się z nami. Oczywiście, kiedy nagraliśmy Thrillera, był przy tym i urządzaliśmy sobie pogawędki. Była jedna piosenka (nie pamiętam jej nazwy), na której sporo grałem na pianinie, ale widocznie nie dosyć dużo i nie wymieniono na niej mojego nazwiska, nie wiem dlaczego, ponieważ nigdy nie rozmawiałem o tym z Quincym, bo przecież kogo to obchodzi? To znaczy, wiem, że na niej grałem. Mam z nim zdjęcia, a także z nim i z Michaelem, gdyż znajdował się tam podczas całej sesji i był bardzo zaangażowany. Siedział, słuchał i dużo komentował. A teraz bardzo zabawna i prawdziwa historia, jaką opowiadałem niewielu osobom, i która pokazuje trochę więcej na temat prawdziwej twarzy tego faceta, ponieważ wszyscy myśleli, że Michael tak naprawdę był typem samotnika. Po wydaniu albumu Off The Wall, trafiłem do takiej małej księgarni w Studio City i chciałem kupić książkę, więc wchodzę tam, a tam Michael sobie stoi! Miał okulary przeciwsłoneczne i kapelusz, jak również założoną maskę: w tamtym czasie nikt nie był świadomy, że zasłaniał się w ten sposób, ponieważ był świeżo po operacji plastycznej, co było tak bardzo niewiarygodne. Nikt nie złożył tego do kupy: myśleliśmy po prostu, że jest ekscentryczny albo że nie lubił dymu z papierosów w powietrzu czy czegokolwiek... Tak więc podszedłem do niego i powiedziałem: Hej, co tam?. On odparł: Cóż, po prostu się rozglądam i kupuję różne fotografie i książki o sztuce.... I pamiętam, że wyszedł przede mną i nikogo z nim nie było, żadnych ochroniarzy, nikogo! Miał ten swój stary Chevy Biscayne z 63r., bardzo antyczny samochód, włączył silnik i odjechał, sam! A ja pomyślałem, iż był po prostu normalnym gościem!...


Przy nagrywaniu sesji studyjnej do Rock With You, znajdowała się tam dosłownie cała kapela Rufus: jakie były konsekwencje tego zebrania wszystkich członków zespołu w powodu nagrywania piosenki innego artysty?


Quincy chciał mieć sekcję rytmiczną, gdyż JR był tak niesamowity i sekcja rytmiczna była świetna: znajdowaliśmy się pośrodku najwspanialszej sekcji rytmicznej wszechczasów, byliśmy cudowni, weszliśmy do Top 10 sekcji rytmicznych R'n'B! Geniusz Quincy'ego polegał na tym, że był świetny w decydowaniu kogo przyjmuje, jak reżyser podczas castingu: wiedział kto zagra świetnie w tej piosence, kto zagra świetnie w tamtej piosence, tak że nie musiał pouczać ludzi. To tak jakbyś zatrudniał Roberta De Niro do roli gangstera i nie musisz mówić Robertowi De Niro jak to jest być gangsterem! Nie zatrudniasz Robina Williamsa do roli gangstera... I Bruce Swedien, oczywiście, także tam był: wspaniały facet! Kiedy spotkałem go po raz pierwszy, byłem asystentem inżyniera i coś nie brzmiało najlepiej w słuchawkach, więc podszedłem tam i zacząłem kręcić się wokół deski do miksowania dźwięku Bruce'a. A on nie był zbytnio z tego zadowolony i mówił coś w stylu: Nie dotykaj deski: poradzę sobie, po prostu czekaj.... Później zorientowałem się, że mamy urodziny tego samego dnia i powiedziałem: Teraz już wiem dlaczego powiedziałeś to co powiedziałeś, bo ja bym powiedział to samo! (śmiech). Tak naprawdę wiele się od niego nauczyłem, ponieważ jako producent, używałem dużo basu a ówczesny problem polegał na tym, iż zbyt duża ilość basu nie sprawdzała się na wszystkich systemach: zawsze łatwiej było dodać bas do całego systemu niż go usuwać. Jeśli usuwa się z systemu bas, cała struktura się zmienia. Tak więc Bruce miksował nagrania na pięciu różnych głośnikach, krzyżując je. Jednakże, jeżeli masz zbyt dużo basu na małych głośnikach, nie będzie niczego słychać, poza basem! Zatem musisz zachować idealny balans, a jeśli ktoś używa dużych głośników, to niech tak zostanie. To Bruce jako pierwszy mi to uświadomił, pomimo tego, że przecież mnie nie uczył, a facetem którym tak naprawdę mnie tego uczył był David Leonard, jeden z inżynierów albumu IV Toto (wraz z hitem Africa) i jednych z pierwszych nagrań Prince'a. Współ-produkowałem Neville Brothers razem z nim: był absolutnie genialnym inżynierem.


Czy mógłbyś podzielić się z nami jakimiś szczególnymi wspomnieniami z tych konkretnych sesji studyjnych?


Pamiętam, że Rock With You była bardzo trudną piosenką do zagrania, ponieważ sporo się w niej dzieje: wiele zmian, wiele różnorakich sekcji i granie piosenki w takich okolicznościach i sprawienie, żeby była funkowa, nie jest łatwe do zrobienia. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, iż mieliśmy bardzo małe pole do improwizacji mając nad głową Roda Tempertona mówiącego nam co mamy grać. Wyobraź sobie kogoś tłumaczącego ci niemal wszystko bardzo precyzyjnie co masz zagrać a zaraz chce, żebyś grał to z prawdziwym funkowym wyczuciem... Funkowe wyczucie zazwyczaj wymaga znacznej ilości improwizacji: to właśnie sprawia, że jest to funkowe! To tak jakby grać utwory Bacha i sprawić, żeby stałyby się funkowe, grać z nut i sprawiać, że jest to funkowe, jak byś tego dokonał? Byłoby to bardzo trudne bez zmieniania rytmu albo tempa jednocześnie... Jednakże było to świetne wyzwanie i wspaniale było kiedy to zakończyliśmy, ponieważ wiedzieliśmy, iż trafiliśmy w sedno. Kiedy teraz powracam do nich i słucham tych wszystkich piosenek, uważam, że była to prawdopodobnie najbardziej złożona piosenka na tym krążku, bardzo trudna...


Na tym nagraniu Michael Boddicker i Greg Phillinganes zostali wyznaczeni do syntezatorów podczas gdy ty zostałeś wyznaczony do elektrycznego pianina Fender Rhodes. Co kierowało tymi artystycznymi wyborami?


To wszystko zasługa Quincy'ego, wiesz. To zdolność Quincy'ego do przeznaczenia właściwej partii właściwej osobie. Michael Boddicker był uważany za absolutnego geniusza gry na syntezatorze, doprawdy świetnego programistę. Ówczesne syntezatory nie były łatwo dostępne tak jak teraz: w znacznym stopniu były obsługiwane manualnie, tak więc trzeba było bardzo dużo ćwiczyć, żeby uzyskać z nich coś naprawdę wspaniałego. Łatwym było operowanie dźwiękami wstępnymi, lecz poprawianie ich celem uzyskania właściwego brzmienia, nie było łatwe. To nie było nawet tak odrobinę proste jak ma to miejsce obecnie za pomocą komputerów. Ludzie eksperymentowali z nimi i była to trudna rzecz. Oczywiście Greg Phillinganes jest mistrzem: jest niesamowity, także jeśli uda ci się zaciągnąć go do grania na jakimkolwiek twoim instrumencie, nieważne czy jest to tamburyn, musisz go zatrudnić!
Kolejna historia związana z Quincym miała miejsce kiedy poprosił mnie, abym zagrał chyba na The Dude, zatem udałem się na sesję wraz z moim przyjacielem. Mieli tam Yamaha DX7, na którym Quincy grał piosenkę, a następnie do ludzi tam zgromadzonym powiedział coś w stylu: Co myślicie? i Ja uważam, że po prostu zrobimy to czy tamto.... Mój przyjaciel przyglądał się temu wszystkiemu podczas kiedy ja zajmowałem się syntezatorem, przygotowując jakieś małe partie, poprawiając dźwięk i takie tam. Quincy nie mówił nic poza: O tak, to jest to! Właśnie tak, dajesz! oraz Ok, Bruce (albo Svensk), weźmy się za to!. Zatem zajęliśmy się tym, nagraliśmy to, chyba poprawiliśmy tę czy inną partię, jakieś takie małe rzeczy a Quincy na to: Ok, świetnie!. Tak więc wyszliśmy a mój przyjaciel do mnie: Jezu Chryste, to Quincy Jones! Ale... on nic nie robi!?. Odpowiedziałem: Cóż, jego zadaniem jest wybieranie właściwego człowieka na właściwe miejsce! Zatem nie musi niczego robić: to geniusz castingu!. Wiesz, nie zatrudnisz Oscara Petersona do zagrania partii na pianinie, jeśli chcesz aby zagrał ją Thelonious Monk: on nie zagra tej partii w taki sam sposób, ponieważ żaden z nich nie potrafi grać tak samo jak ten drugi. Jeżeli masz materiał dla Theloniousa Monka, to zatrudniasz Theloniousa Monka: nie zatrudniasz Oscara Petersona, ażeby spróbował zagrać w taki sposób jak zagrałby Thelonious Monk. Quincy rozpoznaje właściwych ludzi, pracuje z nimi i próbuje uzyskać dźwięk: Może powinieneś spróbować tego. A może zrób to bardziej w ten sposób.. I o to chodzi! To brzmi naprawdę prosto, ale wcale nie jest tak proste jak ktoś by sobie pomyślał.
Jeśli chodzi o moją własną partię, granie jej było zabawą, gdyż zważając na to co Rod mi powiedział, jak mam to zrobić, i tak też to zrobiłem, to tak naprawdę nadal jestem niełatwy we współpracy, jeśli ktoś mi coś narzuca, wiesz. I tak mogę przekroczyć jakieś granice, zwłaszcza jeśli wiem, że mam rację. Tak więc dokonałem pewnego odstąpienia od klucza w mojej pracy a on stwierdził: O tak, to zabrzmiało świetnie! Tak to zostaw. I tak to zostawili.


W 1995r. Michael wydał swoją pierwszą kompilację dołączoną do podwójnego albumu HIStory i wybrana do niej została Rock With You. Jako muzyk, czy poruszył cię fakt, iż artysta ten pokazuje swoje uznanie dla twojej pracy i traktuje ją jako najlepszą w swojej dyskografii?


Cóż, jeśli coś jest świetne, to już na zawsze pozostanie świetne! Wielkość trwa wiecznie, przynajmniej w ludzkich umysłach. Jeśli piosenka był wspaniała dwadzieścia lat temu, to nadal jest wspaniała: jak mogłoby być inaczej?


Co czujesz kiedy obecnie słuchasz Rock With You? Czy piosenka ta w dalszym ciągu zajmuje wyjątkowe miejsce lub pozycję w twojej dyskografii?


Tak jak powiedziałem, to było prawie jak... nie chcę powiedzieć, że było jak słuchanie jej po raz pierwszy, jednak zrobiła na mnie wrażenie. Pomyślałem: Chłopcze, byleś doprawdy dobry!. To świetne wystąpienie a my tak naprawdę nie nanosiliśmy wielu poprawek, ponieważ ekipa nie popełniała żadnych błędów. Nie popełniasz błędów, jeśli pracujesz dla Quincy'ego Jonesa: istnieje mnóstwo osób, które się nie mylą.


Skomponowałeś hit Ain't Nobody dla Rufusa, ale czytałem, iż myślałeś, żeby zaproponować tę piosenkę Quincy'emu i Michaelowi na album Thriller: czy możesz opowiedzieć nam więcej o tej zakulisowej historii?


Kiedy napisałem tę piosenkę, zagrałem ją kilku osobom pośród których znajdował się Glenn Frey z The Eagles, jeden z moich najdroższych przyjaciół na świecie. Po prostu popatrzył na mnie i powiedział: Uuu! To gigantyczny hit! Otrzymasz za to Grammy! To jest po prostu wielkie!. Także wiedziałem, że to jest dobre, więc zagrałem to Quincy'emu a on na to: Dajmy to Michaelowi!. Jednakże problem polegał na tym, iż już obiecałem ją Chace i zespołowi, a ja dotrzymuję przyrzeczeń. Wiesz, wielokrotnie dotrzymuję obietnic, przez jakie tracę wiele pieniędzy, ale za to mam czyste sumienie! Ale co się wydarzyło – wytwórnia płytowa nie chała, żeby to był pierwszy singiel, podczas kiedy ja przypuszczałem, iż będzie to pierwszy singiel. Wybrali piosenkę napisaną przez innego keyboardzistę, Kevina Murphy'ego, mojego wielkiego przyjaciela, i była to dobra piosenka, ale to nadal nie była Ain't Nobody...
Tak więc wtedy wyraziłem się mniej więcej w ten sposób: Oh, chłopaki, spójrzcie, mogę zanieść to prosto do Quincy'ego i wtedy szansa na to, że Michael to nagra wynosi 99%. Zatem, jeżeli to nie jest pierwszy singiel, to ją oddaję. To już była końcówka naszej kariery z Chaką: wiedziałem, że już nie zrobi z nami więcej nagrań, więc jeśli wydamy niezbyt dobry pierwszy singiel, jaki nic by nie zwojował, to drugi singiel nie miałby szans... Tak to wyglądało a ja o tym wiedziałem, zatem stwierdziłem: Jeśli wydacie piosenkę Kevina jako pierwszy singiel, to ja kończę tę współpracę. To właśnie się wydarzyło i wydali Ain't Nobody jako pierwszy singiel i to było potężne!
Ale, żeby być całkowicie szczerym, ironią jest to, iż kiedy przyglądam się temu po latach, jeśli Michael nagrałby tę piosenkę, nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek kiedykolwiek dokonałby tego ponownie. Jeżeli spojrzysz na wszystkie nagrania Michaela, to czy ktoś je coverował? Nikt tego nie robi! Czy ktokolwiek wykonał Billie Jean? Albo Rock With You? Albo Thrillera? Nie, ponieważ są to świetne, ale i trudne piosenki do zaśpiewania coveru. Jednakże Ain't Nobody jest po prostu na tyle duża, aby sprawić, że ludzie pomyślą: Oh, no cóż, mógłbym zaśpiewać tę chce spróbować. Tak naprawdę, George Michael wykonał jej wersję na żywo, lecz nigdy nie została ona wydana. Zawiera ona także osiem różnych sekcji, które ludzie samplują non stop. Tak więc, gdyby znalazła się ona na albumie Thriller, nieustannie zarabiałaby dużo pieniędzy, ale nie wydaje mi się, żebym poprzez te lata zarobił podobną sumę pieniędzy. Taka ironia.


Czy byłeś zaangażowany w jakieś inne projekty albo wspomnienia artystyczne powiązane z MJem?


Tak naprawdę zatrudniono mnie do sporej liczby piosenek na album Victory, więc udałem się do domu Tito. Byłem tam codziennie przez miesiąc i mieliśmy nagrywać piosenki, ale to donikąd nie zmierzało... Pomijając wspomnienia, cóż, kiedy zacząłem rozumieć problemy z jakimi borykał się Michael, stało się to dla mnie dosyć jasne, ponieważ dostrzegłem to, iż był ofiarą lichwiarstwa, nawet pomimo tego, iż jego bracia byli cudownie miłymi ludźmi, to jednak on czuł przymus. Znajdował się pod ciągłymi emocjonalnymi i finansowymi żądaniami, a ja po prostu uważam, że nie był w stanie poradzić sobie z taką ilością presji... A kiedy zobaczyłem teledysk do This Is It i to co oni chcieli zrobić wiedząc w jakim jest wieku, i jak bardzo fizycznie wymagające jest wyruszenie w trasę, pomyślałem, że nie ma mowy, aby on mógł tego dokonać: on musiał umrzeć... Ale wszyscy chcieli dostać się do kasy i o to w tym wszystkim chodziło. Tak więc właśnie dlatego to przydarzyło się temu biednemu dzieciakowi...


Przechodząc do konkluzji, jakie wspomnienie na zawsze zatrzymasz o Michaelu Jacksonie, zarówno jako o człowieku, jak i o artyście?


Uważam, że był świetnym artystą. Uważam, iż był torturowany. Uważam, że był wykorzystywany. Miał doprawdy dobre serce, wielkie serce, ale prawdopodobnie zrobił dla ludzi więcej niż powinien był zrobić. Powinien być odrobinę bardziej samolubny, ponieważ o wiele lepiej by na tym wyszedł... Ale on nie potrafił powiedzieć nie - zawsze był bardzo miły. Nie mam żadnych złych wspomnień na temat tego faceta, gdyż on nie mógł być już bardziej miłym.



Wywiad ten wraz z wywiadem z Johnem Robinsonem idealnie się nawzajem uzupełniają, jeśli jest mowa o piosence Rock With You. Kawałek ten tak wspaniale reprezentuje młodego i niepamiętnego Michaela Jacksona, gotowego podbić świat swoją emancypacją solowego artysty, że chciałem pozyskać tę możliwość przeprowadzenia pełnej dyskusji za sprawą tych niepodważalnych źródeł. Opowieść byłaby niekompletna, gdyby album Off The Wall został pominięty, ale na szczęście tak się nie stało.

czwartek, 5 lipca 2018

MJ w literaturze #2

Fragment pochodzący z książki pt. Macierewicz i jego tajemnice Tomasza Piątka wydanej w 2017r.:



MJ w literaturze #1

Fragment pochodzący z książki pt. Misery Stephena Kinga wydanej w 1987r.:


Po kim Michael odziedziczył wygląd: przepiękna babcia Michaela Jacksona, Crystal Lee King-Jackson!

Post z 9 maja 2015r.; autor: Raven




Powyższe zdjęcie przedstawiające młodą Crystal Lee King-Jackson wywołało niemałą sensację kiedy po raz pierwszy ujrzało światło dzienne za sprawą postu Yashi Brown na Twitterze. Dla tych z was, którzy podobnie jak ja, zawsze uważali, iż Michael tak naprawdę nigdy nie wyglądał ani jak Joseph ani Katherine, i zastanawiali się skąd wzięły się te olśniewające oczy, kości policzkowe oraz szeroki uśmiech - nie musicie się już główkować! Tajemnica rozwiązana. Michael mógł odziedziczyć wiele wspaniałych cech po swojej matce i być może wyróżniał się jakimś minimalnym podobieństwem do swojego ojca (jakie moim zdaniem, bez chirurgii plastycznej, stałoby się bardziej dostrzegalne z upływem wieku), ale oczywistym jest, że z tego zdjęcia Crystal Lee King-Jackson z czasów młodości, babci Michaela ze strony ojca, ta twarz, którą znamy i kochamy, w sposób niezaprzeczalny zawdzięczana jest genom rodziny Lee/King. I na twarzy się nie kończy. Spójrzcie na te dłonie i długie urocze palce!

Z okazji Dnia Matki w ciągu kilku ostatnich lat, napisałam wiele tekstów poświęconych Katherine Jackson. Jednakże w tym roku pomyślałam, iż interesującym byłoby cofnięcie się o pokolenie wcześniej, do matki Joe Jacksona, i poświęcenie momentu na zastanowienie się nad życiem tej jakże pięknej, lecz stykającej się z wieloma problemami młodej kobiety, która wywróciła życiorysy wielu mężczyzn do góry nogami - na lepsze lub gorsze.

Niestety, życie samej Crystal King owiane jest pewną tajemnicą, a ironią jest to, że to jak mało wiemy, dociera do nas w sposób przefiltrowany poprzez oczy i wspomnienia człowieka, na którym najmocniej skupiać się powinny jej działania - na jej synu, Joe Jacksonie. W tym przypadku, dla syna łatwym może okazać się zgorzkniałe plamienie pamięci jego matki, a w ostateczności przyćmienie jej własnej historii. Możemy zapytać: Czy to jest naprawdę fair wobec kobiety - a zwłaszcza dziewczyny dorastającej na wsi w Arkansas, na przełomie wieków, ażeby jej cała historia i tożsamość zostały ukształtowane i wymodelowane przez mężczyzn związanych z jej życiem? Jest to ciekawy paradoks, zwłaszcza jeśli spojrzymy na tę fotografię, na której pojawia się jakże żywa, impertynencka i pewna siebie młoda kobieta, gotowa na wzięcie świata we własne ręce, w latach 20.

Crystal urodziła się w 1900 lub 1907r. (źródła wahają się pomiędzy tymi dwoma datami i nie jestem w stanie zweryfikować która z nich jest tą właściwą, jednakże 1907r. jest bardziej prawdopodobny uwzględniając jej wiek kiedy poznała i poślubiła Samuela Jacksona). Była po prostu zwykłą szesnastoletnią uczennicą kiedy - według wielu źródeł! - wpadła w oko swojemu przystojnemu dystyngowanemu nauczycielowi, Samuelowi Jacksonowi, podobno pierwszemu afroamerykańskiemu nauczycielowi w stanie Arkansas. Był to romans, jaki w dzisiejszych czasach byłby źle postrzegany; trzydziestoletni Jackson, człowiek o autorytecie i władzy, zalecający się do swojej szesnastoletniej uczennicy. Ale był to inny czas i inna epoka. Możliwości kobiet były niewystarczające a postępek tego typu dokonany przez mężczyznę jakim był Jackson był postrzegany jako dobry połów.

Jednakże to co przydarzyło się Crystal jest czymś co często przydarza się młodym kobietom zmuszonym do wczesnego dorośnięcia; ślub, posiadanie dzieci i wzięcie na kark obowiązków dorosłości na długo przed tym zanim w ogóle jest się gotowym na takie obowiązki zarówno fizycznie, emocjonalnie jak i psychicznie. Ona ostatecznie się zbuntowała.

Po wyjściu za mąż za Samuela, Crystal dosyć szybko wydała na świat pięcioro dzieci, a najstarszym z nich był syn - Joseph Walter Jackson. W tamtych czasach słabo rozumiano depresję poporodową i miało to wpływ na młode matki. Bez względu na jakikolwiek szok, z jakim musiały się liczyć ich organizmy i psychika; bez względu na jakiekolwiek marzenia, z których musiały zrezygnować, od młodych kobiet wymagano miłościwych uśmiechów zakrywających ciężar ich życia, znoszenia bólu i czynienie męża i dzieci szczęśliwymi.

Coś ostatecznie pękło w młodej Crystal, a jej życie zaczęło pikować w dół i już nigdy nie miało powrócić na właściwe tory. Joe Jackson dojrzewał mając w pamięci matkę, której nie było przy nim zbyt często; która zniknęła bez słowa na długi czas, zostawiając go niczym mężczyzna porzucający rodzinę. Uzależnienie od narkotyków, a podobno nawet i prostytucja, stały się rzeczywistością Crystal (ta prostytucja z pewnością po to, aby mieć za co kupić narkotyki). Joe zapamiętał swoją matkę jako kogoś kto pojawiał się w jego życiu od czasu do czasu i znikał po raz kolejny. Samuel nadal coś do niej czuł i zawsze stawał po jej stronie, jak pokorna żona albo matka, lecz te pojednania zawsze trwały krótko. Kiedy Joe miał dwanaście lat, rozstali się na dobre.

Nie wiem czy Crystal kiedykolwiek całkowicie pokonała swoje demony i odnalazła spokój i szczęście, ale po zostawieniu Samuela na dobre, wyprowadziła się do wschodniego Chicago w Indianie, gdzie to jej syn pogodził się z nią w 1949r. To właśnie tam poznał Katherine Scruse, a reszta jest już historią.




Jednakże nawet pomimo tego, iż Crystal Lee King Jackson dożyła sędziwego wieku (zmarła w 1992r., mając okazję obserwować jak wiele z jej wnucząt osiąga sławę), jej relacja z najstarszym synem pozostała trudna. Joe Jackson twierdził, iż te wczesne doświadczenia, bycie opuszczonym przez swoją matkę i zmuszenie do zostania głową rodziny, pozostawiły na nim blizny i miały ogromny wpływ na jego tworzący się system wartości jaki miał mu pomóc w przetrwaniu. Nauczył się jak nie okazywać emocji. Nauczył się jak nie płakać. Musiał nauczyć się jak być twardym i nie być postrzeganym jako słabeusz.

Tak więc, młody człowiek, który stał się twardy, ponieważ tak naprawdę nie mógł nigdy pokochać czy zrozumieć swojej matki, stał się z kolei twardym ojcem, który tak naprawdę nigdy nie pozwolił swoim dzieciom go pokochać czy zrozumieć. Cóż za krąg rodzinnego bólu i wykorzystywania.

Ponownie przyglądając się zdjęciu tej młodej kobiety pełnej werwy, zastanawiam się czy jej życie okazałoby się zupełnie inne gdyby kontynuowała naukę, jaka została skutecznie zakłócona za sprawą jej własnego nauczyciela, który się w niej zakochał i jej pożądał. Czy może nadal byłaby straconą duszą, której możliwości do doprowadzania mężczyzn do zatracenia stały się jej własną zgubą?

Cokolwiek można by powiedzieć na temat życia tej pięknej, ale i koniec końców tragicznej kobiety, czy też jak bardzo różniłoby się ono, gdyby urodziła się w innej erze, istnieje jedna niezaprzeczalna rzecz. Jej geny żyją w oczach i uśmiechach jej sławnych wnucząt. Widzę z niej tak wiele zwłaszcza w Rebbie, La Toyi, Janet, Randym, a najbardziej w Michaelu. Genetyka jest w tej sytuacji zabawna. Wciąż żywo pamiętam ten moment kiedy kilka lat temu spotkałam osobiście La Toyę i jak mnie to przez moment uderzyło, ponieważ to były te oczy; oczy Michaela, ale w innej twarzy. Istnieją pewne rzeczy, jakim nie możemy zaprzeczyć. Rodzina i geny są na szczycie tej listy.

Prawdą jest, iż żadna kobieta nie wpłynęła w większym stopniu na życie Michaela niż jego matka Katherine. Jednak nie zapominajmy, że na historię i dziedzictwo jego rodziny miało wpływ wiele istnień, ofiar, złamanych serc i radości wielu kobiet i wielu matek. Ich krew oraz ich łzy są rzekami płynącymi w naszych żyłach.

Jak zwykł mawiać Michael, to one są tymi, które tworzą naszą HIStorię.

wtorek, 3 lipca 2018

Lionel Richie o "zwariowanym" czasie w domu Michaela Jacksona podczas pisania "We Are The World"

Fragment wywiadu z CBS z 13 marca 2018r.


Lionel Richie odwiedza The Talk i wyjawia zwariowaną historię na temat pisania We Are The World wraz z Michaelem Jacksonem w jego domu. Michael uwielbiał gromadzić zwierzęta i gady... tak więc dokładnie w połowie pisania piosenki jedliśmy na dole i usłyszeliśmy... "zamknij się, zamknij się", zatem zastanawiałem się... "Co się dzieje Michael?" A on odparł, "Ptak kłóci się z psem", wspomina Lionel. Teraz robi się jeszcze gorzej. Leżę na podłodze pracując nad słowami do piosenki "We Are The World" i słyszę "sssss"... "sssss" i patrzę na Michaela, i nagle dostrzegam w kącie oka, że ze ściany spadają albumy... i znajduje się tam pyton tygrysi. A on mówi "Tu jest Lionelu, znaleźliśmy go, znaleźliśmy go. Wiedzieliśmy, że jest tu gdzieś w pokoju Lionelu. On chce wyjść i pobawić się z tobą"... Wrzeszczałem jak jakaś baba z horroru. Krzyczałem tak głośno.

7-letni chłopiec odzyskujący zdrowie po operacji na otwartym sercu tańczy do "Thrillera" Michaela Jacksona

Artykuł Irish Examiner z 13 marca 2018r.; autor: Elaine Keogh



7-letni chłopiec, który zakochał się w Michaelu Jacksonie w trakcie dochodzenia do siebie po operacji na otwartym sercu, miał w tym tygodniu swój Thrillerowy moment podczas show na cześć Michaela Jacksona w Gaiety Theatre.


Sam Caroll, który był swego czasu najbardziej schorowanym dzieckiem w Irlandii, nauczył się wszystkich ruchów w takt tej piosenki i zwariował na punkcie Michaela Jacksona, zdaniem jego taty Gary'ego.


Sam miał jedynie 2 dni kiedy wykryto u niego wrodzoną wadę serca. Oznaczało to, iż pewnego dnia będzie potrzebował przeszczepu serca przeprowadzonego w londyńskim szpitalu Great Ormond Street.


Po jego trzeciej operacji na otwartym sercu, cztery lata temu, kiedy to lekarze wszczepili bajpasy w słabo rozwiniętych obszarach serca, zapadł na zapalenie oskrzeli, rzadki skutek uboczny po operacji serca a jego rodzicom powiedziano, że mają się nim pożegnać. Był najbardziej schorowanym dzieckiem w Irlandii, powiedzieli. 


Pomimo tego, że właśnie stawiał po operacji opór lekarzom, w międzyczasie stał się fanem Michaela Jacksona.




Gary stwierdził: Ta sprawa z "Thrillerem" rozpoczęła się kiedy miał mieć trzecią operację na otwartym sercu, w październiku 2013r. i szpitalna ekipa pokazała mu thrillerowy taniec a on był tym zafascynowany i tak to się właśnie zaczęło.


W ich domu, w Stamullen, on zadręczał nas, żebyśmy włączyli tę muzykę do tańca i dosłownie stał na wprost telewizora oglądając na YouTube filmiki z tańczącym Michaelem Jacksonem.


Gary, żona Christine i córka Emily (lat 11), przyłączyli się do Sama kiedy ten miał okazję udać się za kulisy i poznać obsadę Thrillera przed ich występem w Gaiety, w poniedziałkowy wieczór.




Widzieli filmiki z tańczącym Samem i chcieli poznać go przed rozpoczęciem show. To uczyniło go bardzo szczęśliwym tamtego dnia.


Występ był absolutnie niesamowity. Sam i Emily są pod ogromnym wrażeniem śpiewu i tańca.


Cały zespół był niesamowity, zwłaszcza Britt Quentin, Eddy Lima i menadżer Phil Watts, ale tak naprawdę wszyscy byli tak bardzo uprzejmi wobec nas wszystkich. Nie możemy przestać im dziękować za stworzenie tego wyjątkowego wspomnienia dla Sama. Była to noc, której on z pewnością nigdy nie zapomni.

sobota, 30 czerwca 2018

Odejście Josepha Jacksona

Prince Jackson:

Człowiek ten zawsze będzie przykładem prostej siły woli i oddania. Nie wybrał najłatwiejszej ścieżki, ale wybrał taką która była najlepsza dla jego rodziny. Nauczyłeś mnie jak dumnie nosić nazwisko Jackson i co to tak naprawdę oznacza, nauczyłeś mnie oddania w stawianiu czoła przeciwnościom losu i co najważniejsze, pokazałeś mi siłę i nieustraszoność. Nie ma i nigdy nie będzie kogoś takiego jak ty. Fruwaj na wolności dopóki nie spotkamy się ponownie.




Paris Jackson:

Spędzenie z tobą tych kilku ostatnich chwil było wszystkim. Mieć możliwość powiedzenia ci tego wszystkiego co potrzebowałam ci powiedzieć było ogromnym błogosławieństwem. Wszyscy, którzy przychodzili cię odwiedzić, przybywali z miłością, poszanowaniem i ogromną dumą w swoich sercach, dumni z bycia twoimi dziećmi, wnukami, prawnukami, dumni z posiadania twojej siły i bycia częścią dynastii, na stworzenie której poświęciłeś swoje życie, i dumni z bycia Jacksonami. Jesteś pierwszym prawdziwym Jacksonem. Legendą, która to wszystko zapoczątkowała. Żadne z nas nie znajdowałoby się w takim miejscu jak teraz gdyby nie ty. Jesteś najsilniejszym człowiekiem jakiego znam. Dzieło twojego życia zapisze się na kartach historii, podobnie jak ty, będziesz znany jako jeden z największych patriarchów w dziejach. Mieć możliwość trzymania twojej dłoni, leżenia obok i przytulania się do ciebie, całowania w policzki i czoło, znaczyło dla mnie więcej niż kiedykolwiek mógłbyś pomyśleć. Porady jakich udzieliłeś mi kiedy byłam małym dzieckiem, obraz twoich rozświetlonych oczu, dzielenie się historiami jakie mój tata opowiadał mi o tobie, opowiadanie kawałów i słuchanie twojego śmiechu po raz ostatni... Moje serce jest szczęśliwe wiedząc, że rozstaliśmy się w taki sposób. Obiecałeś mi, że mnie odwiedzisz. Zgodziłeś się i zamierzam trzymać cię za słowo. Ja obiecałam ci, że nadal będziemy przekazywać historię o tobie, cały czas. Żebyś nigdy nie został zapomniany. Moje prawnuki będą wiedziały kim jest Joseph Jackson. Kocham cię dziadku. Tak bardzo, że słowa nie mogą tego wyrazić. Jestem ci ogromnie wdzięczna i zawsze będę. Wszyscy czujemy się w ten sposób. Dziękuję ci za wszystko. Prawdziwie. Spoczywaj w pokoju i przemianie. Do zobaczenia wkrótce w moich snach.





TJ Jackson:

Dokonałeś niewiarygodnego. Poświęciłeś wszystko (również szczytowe lata swojego życia), aby mieć pewność, iż twoje dzieci i rodzina odniosła sukces. Niektórzy ludzie nigdy nie zrozumieją zaangażowania i miłości jakich to wymagało. Moje życie mogłoby być tak bardzo inne gdyby ciebie nie było. Mógłbym być członkiem gangu. Mógłbym mieć ojca, który wychodziłby i wracał z powrotem do więzienia. Ale tak nie jest. Dlaczego? Ponieważ byłeś częścią życia swoich dzieci i dostrzegałeś to marzenie o jakim one (a nawet świat) nawet nie pomyślałyby, że może się spełnić. Potrzeba było całej twojej siły, aby utrzymać całą twoją rodzinę w bezpieczeństwie i uchronić ją przed realnymi życiowymi niebezpieczeństwami. Jesteś niewłaściwie osądzany, ale ja wiem jaki jesteś naprawdę. Jako twój wnuk jestem na zawsze wdzięczny za siłę jaką od ciebie otrzymałem. Zawsze będę pamiętał czego się od ciebie nauczyłem. Zawsze będę cię miłował. Zawsze. Kocham cię dziadku <3




Taj Jackson:

Dziękuję ci dziadku za niesamowitą siłę, determinację i dumę jaką pokazałeś rodzinie. Dziedzictwo Jacksonów nie istniałoby bez ciebie. Straciłem dziadka, ale Niebo zyskało Sokoła.




Taryll Jackson:

Kilka tygodni temu, w Dzień Ojca, zamieściłem zdjęcie mojego pradziadka, mojego dziadka, mojego ojca i moje z dzieciństwa. "Miłość nie ma kresu". Wtedy nie wiedziałem nic na temat stanu zdrowia mojego dziadka Joe, dowiedziałem się kilka dni później. Powiedziano mi, że nie zostało dużo czasu. Szczerze, źle znoszę pogrzeby, choroby i śmierć. Jestem bardzo wrażliwy i mam skłonność do unikania takich sytuacji. To coś nad czym pracuję. Chciałem być przy dziadku, by mu podziękować  i spędzić z nim kilka ostatnich chwil, ale jednocześnie nie chciałem widzieć go słabego i nie chciałem żeby takie było moje ostatnie wspomnienie o nim. I wtedy pomyślałem o czasie kiedy byłem bardzo małym chłopcem i widziałem mojego pradziadka Samuela przed jego odejściem. Zachowałem to wspomnienie o nim, jak przez mgłę. Tak więc zdecydowałem, iż dam moim dzieciom tę samą możliwość w przypadku ich pradziadka. Patrząc na to po fakcie, jestem tak bardzo szczęśliwy, że to zrobiłem.
Mój ojciec, który podziela te same problemy ze stratą co ja, również odnalazł siłę i odwagę ażeby odbyć tę podróż. Z tego też względu byłem w stanie dzielić ten moment z moim ojcem, moim dziadkiem i z moimi dwoma synami. Dla mnie, jako człowieka i ojca, było to bardzo silne, poruszające i wzruszające. Mogłem dostrzec zarówno siłę jak i smutek w oczach mojego ojca. Mój ojciec powiedział moim synom, że kiedy dorosną, mają opowiedzieć swoim dzieciom o jego ojcu. A ja wyjaśniłem, że w żyłach nas wszystkich płynęła ta sama krew. W dziadku Joe, w moim ojcu, we mnie, w moich dwóch chłopcach.
To zdjęcie zostało zrobione dzień przed przyjazdem mojego ojca. Spędziłem trochę czasu wyłącznie z moim dziadkiem i moimi chłopcami. Podziękowałem mu za jego siłę i wizję, i za podarowanie mojem ojcu lepszego życia... a przez to podarowanie lepszego życia i możliwości mnie i moim dzieciom. Powiedziałem mu, iż to czego dokonał wraz ze swoją rodziną jest niesamowite. Powiedziałem mu, że jestem z niego dumny i że go kocham.
Mój dziadek odszedł dzisiaj, wczesnym porankiem... ale my będziemy nosić go w naszych sercach, krew nadal będzie płynąć w naszych żyłach a miłość nigdy nie ustanie.




Yashi Brown:

Pomijając fakt, że nie byłoby mnie tutaj gdyby nie ty... osiągnąłeś wszystko co chciałeś osiągnąć i przekroczyłeś najśmielsze oczekiwania. Kiedy tylko myślę o czymś niemożliwym, myślę o tobie.
Moje ostatnie zdjęcie z dziadkiem Joe, 11 lutego 2018r.




Jackie Jackson:

Dziękuję ci za wszystko co dla nas zrobiłeś, za wszystkie te wyrzeczenia jakich dokonałeś, abyśmy mogli być najlepsi. Kocham cię, Jackie.




Brandi Jackson:

To błogosławieństwo nazywać cię moim dziadkiem, to błogosławieństwo być twoją wnuczką. Na zawsze pozostaniesz w naszych sercach a ja zawsze będę wspominać nasze rozmowy, wszystko czego mnie nauczyłeś i miłość jaką mi podarowałeś. Nasz Sokół szybuje teraz wysoko ponad nami, opiekuje się, do czasu naszego ponownego spotkania. Zawsze będę cię kochać dziadku <3




La Toya Jackson:

Zawsze będę cię kochała! Dałeś nam siłę, sprawiłeś, że jesteśmy jedną z najsłynniejszych rodzin na świecie. Jestem za to ogromnie wdzięczna, nigdy nie zapomnę naszych wspólnych chwil i tego że powiedziałeś mi jak bardzo ci zależało.




Randy Jackson Jr:

RIP dla króla, który sprawił, że wszystko jest możliwe!!! Kocham cię dziadku <3 <3

piątek, 29 czerwca 2018

"Let's Make HIStory" - cz. 5

Jasun Martz - keyboardzista


Nie było niespodzianką, iż piosenka Black Or White trafiła na album HIStory Begins, gdyż ten pierwszy wydany singiel z płyty Dangerous pozostaje jednym z najbardziej emblematycznych nagrań w dyskografii Michaela Jacksona. W trakcie tego wywiadu chciałem naświetlić proces produkcyjny Billa Bottrella, a Jasun Martz okazał się idealnym kandydatem do wykonania tego zadania. Nie tylko pracował dużo z Billem, lecz także zagrał na harmonijce w piosence Streetwalker podczas sesji nagraniowej do albumu Bad. Oba te utwory stanowią główne i logiczne punkty odniesienia w nawiązaniu do relacji z Królem Popu.


Po pierwsze, czy mógłbyś opowiedzieć nam w jaki sposób rozpoczęła się twoja muzyczna pasja i jak to się stało, że postanowiłeś z tego żyć?


Od kiedy byłem dzieckiem wiedziałem, że muzyka i sztuka to moja działka. Mogłem wykombinować jakikolwiek instrument i natychmiast nieźle na nim grać. Posiadałem w szczególności talent perkusyjny, także jako nastolatek zazwyczaj byłem perkusistą. Szczerze, gram dobrze na keyboardach, gitarach, dętych instrumentach drewnianych oraz na wielu innych instrumentach - nigdy nawet nie miałem żadnych lekcji muzyki. A sztuka również przyszła mi naturalnie. Przez długi czas cieszyłem się malowaniem, rysowaniem i rzeźbą. Nawiasem mówiąc, na moim dyplomie ukończenia szkoły widnieje informacja świadcząca o tym, iż zajmuję się sztuką piękną - z zawodu jestem rzeźbiarzem. Co zaskakujące, nigdy nie pobierałem lekcji muzyki na uniwersytecie. Przez większość życia zarabiałem na sztuce - muzyce i sztukach wizualnych.


Wiedza o tym, iż grałeś w Streetwalker i Black Or White pozwala mi na stworzenie pewnego połączenia pomiędzy Billem Bottrellem a tobą: czy możesz opowiedzieć nam w jakich okolicznościach się poznaliście?


Tak, Bill znakomicie wyprodukował obie te piosenki. Obaj wychowaliśmy się w La Crescenta w Kaliforni - na przedmieściach Los Angeles. Byliśmy sąsiadami i najlepszymi przyjaciółmi kiedy byliśmy małymi dziećmi, słuchaliśmy tej samej muzyki i wpływały na nas te same czynniki. W szkole średniej był w rockandrollowej kapeli, a kiedy odszedł perkusista, ja zająłem jego miejsce. Przez te wszystkie lata pozostaliśmy przyjaciółmi i pracowaliśmy razem nad wieloma projektami. Czasami on zatrudniał mnie, a czasami ja jego. Na przykład, przy mojej pierwszej symfonii o nazwie The Pillory, Bill był inżynierem, współproducentem, a nawet zagrał w orkiestrze na wiolonczeli. Kiedy, jako odnoszący ogromne sukcesy, ten sławny producent, produkował jakąś konkretną piosenkę, wzywał mnie do studia, żebym czegoś posłuchał, chciał zobaczyć czy udzielę mu jakichś sugestii. Z tego względu, iż byliśmy przyjaciółmi, wiedział, że wyrażę swoją szczerą opinię i szanował moją intuicję. To zawsze było ekscytujące słyszeć piosenkę wcześniej, zanim została wydana. Pomagałem przy kilku jego wielkich hitach od Michaela Jacksona, Sheryl Crow, a nawet przy We Built This City zespołu Starship. Uważam, że Bill Bottrell jest jednym a najbardziej kreatywnych i utalentowanych producentów muzyki na świecie. 


Jako członek nastoletniego zespołu w latach 60., co czułeś względem J5 w tamtym czasie? I co myślisz o późniejszym odejściu MJa w celu rozpoczęcia kariery solowej?


Ten nastoletni zespół od Billa Bottrella (We the People and American Zoo) to była kapela garażowa, na jaką wpływały psychodeliczne hipisowskie brzmienia, a później undergroundowe zespoły z Wielkiej Brytanii. To moja starsza siostra zapoznała mnie z Michaelem i The Jackson 5 oraz z muzyką soulową. Jako perkusista wariowałem w sekcji rytmicznej w J5. Nasza hipisowska muzyka nie brzmiała w ten sposób. W tamtym czasie MJ rozpoczął pracę na własną rękę, bardzo dobrze rozumiałem jego muzykę, więc byłem fanem. Nawet później, w latach 70., kiedy nie siedziałem w muzyce rockowej aż tak bardzo i preferowałem awangardę oraz ówczesną muzykę klasyczną, to nadal czerpałem radość z tego co robił MJ. Pamiętam jak w 1982r. siedziałem w klubie nocnym w Hollywood i zagrali Billie Jean po raz pierwszy. Wariowałem na parkiecie - a nie jest ze mnie wielki tancerz! 


Czy pamiętasz sposób, w jaki Bill Bottrell zaprezentował Ci piosenkę Streetwalker?


Jeśli dobrze sobie przypominam, Bill wezwał mnie do studia nagraniowego żebym nagrał solówkę keyboardu do Streetwalker. Pomyślałbyś, że pamiętałbym tę jakże ważną sesję nagraniową, ale nie pamiętam jej zbyt dokładnie. Bill kazał mi słuchać tej piosenki na okrągło, aż to poczuję. Przytaszczył różne keyboardy a ja grałem wszelkie brzmienia solo. Po jakichś dziesięciu podejściach nagrywania różnych solówek stwierdził, iż mają to czego potrzebowali. Domyślam się, że Michael i Bill później doszli do wniosku co się sprawdziło i zedytowali to wszystko razem.


Twoja harmonijkowa solówka w Streetwalker stanowi interesujący moment w dyskografii MJa, w której instrument ten nie jest często wykorzystywany: w jaki sposób powstał ten pomysł? Czy możesz opowiedzieć nam więcej nt. procesu dołączania tego w studiu nagraniowym?


Nie pamiętam kto to zasugerował. Ja też próbuję nagrywać harmonijkowe solówki. Zawsze noszę ze sobą harmonijkę, gdziekolwiek bym się nie udał, tak więc możliwe, iż przy dobrym szczęściu jedna z nich była w odpowiednim kluczu, ale to nie wydaje się być odpowiedzią. Bill wiedział, że gram na harmonijce i prawdopodobnie miał jakiś kreatywny pomysł na solówkę, i nakazał mi przynieść odpowiednią do piosenki. Powtarzam, ta piosenka była grana w kółko i wiele podejść zostało nagranych z wielu, wielu części solówki harmonijki. Pozwolono mi zagrać to w taki sposób w jaki czułem, że tak właśnie ma to wyglądać. W studiu naprawdę można było poczuć ten groove. Partia harmonijki jest tak niecodzienna, ale sprawdza się o wiele lepiej niż jakikolwiek keyboard. Sposobem w jaki piosenka się kończy, z Michaelem i wokalistami śpiewającymi do dźwięków harmonijki, to było siedzenie w kółku jak włóczęgi wokół ogniska, to było całkowicie improwizowane. Uwielbiam to jak w połowie mojej solówki MJ robi ten swój słynny okrzyk - myślę Wow, ta harmonijka totalnie pasuje!. Mam tę harmonijkę, której używałem na sesji do Streetwalker zamkniętą w ukryciu, z kontrolowanym klimatem, zabezpieczoną przed pożarem. Miałem oferty sprzedania jej do muzeum MJa w Japonii, ale nie ma mowy! Jest to historyczny artefakt rock and rolla, to harmonijka Hohner Pro Harp jaką mam w studiu wraz z płytą CD i krążkiem LP Bad Special Edition i Cry. To prawdopodobnie najbardziej wartościowa rzecz jaką odziedziczą moje dzieci! (śmiech)




Tak naprawdę po raz pierwszy spotkałem Michela przed sesją do Streetwalker. Bill odwoził coś z domu Michaela w Encino i tak się złożyło, że byłem razem z nim i również znalazłem się w tym domu. Bill przedstawił mnie Michaelowi i przeprowadziliśmy krótką rozmowę. Nie na temat muzyki... lecz taką grzecznościową pogawędkę. WOW. Właśnie poznałem Michaela Jacksona.


Ale nadal, nagranie nie trafiło na album Bad: czy nie było to w jakimś stopniu frustrujące, pracować z Michaelem Jacksonem i nie ujrzeć swojego dzieła pośród innych oficjalnych wydań? Czy może to nadal pozostaje takim wzbogacającym pozytywnym doświadczeniem?


Oh, to było bardzo, BARDZO rozczarowujące. To znaczy, nie tylko ja grałem ta tej piosence MJa, ale to była solówka harmonijki na jego piosence! To było WIELKIE. Każdy muzyk świata byłby z tego dumny, a teraz, jak nie trafiła na album, nikt nie dowiedziałby się, iż nagrywałem z MJem. To byłaby historia jaką opowiadałbym moim wnukom a one by się śmiały i mówiły: Stary dziadek Jasun znowu opowiada swoją zwariowaną historię o nagrywaniu z Michaelem Jacksonem. Słyszałem, że Michael KOCHAŁ tę piosenkę i chciał, żeby znalazła się na albumie, ale to Quincy był tym, który zadecydował i nie włączył jej do listy. Powiedzmy, że nie byłem zadowolony z decyzji Quincy'ego! (śmiech)


Jakie były Twoje odczucia kiedy Streetwalker wydano na edycji albumu Bad w 2001r.? Jakieś piętnaście lat później; czy to wydanie Cię poruszyło?


Cóż, wydaje mi się, że ta piosenka została po raz pierwszy wydana na stronie B singla Cry a następnie jako bonus do wydań Bad. Kiedy usłyszałem, iż w końcu zostanie wydana byłem bardzo, BARDZO szczęśliwy. Wiem, że w tym przypadku jestem stronniczy, ale dla mnie jest to jedna z najlepszych piosenek MJa. Bill Botrell wykonał fantastyczną robotę produkując ją. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem tę piosenkę na Youtube byłem przeszczęśliwy, że ma ona sto tysięcy wyświetleń: Człowieku, to jest olbrzymia liczba ludzi słuchających dźwięków mojej harmonijki!


Wezwano Cię ponownie do wzięcia udziału w pracy przy albumie Dangerous: z Billem Botrellem jako jednym z głównych producentów, czy byłeś zadowolony przewidując, iż Twoje dzieła mogłyby zostać unieśmiertelnione na oficjalnym wydaniu czy była to po prostu kolejna studyjna sesja?


Dla muzyka możliwość grania z MJem jest życiową szansą. Przeczytałem na Wikipedii, że pięć z solowych albumów Michaela - Off The Wall, Thriller, Bad, Dangerous i HIStory znajduje się wśród najlepiej sprzedających się albumów wszechczasów a ja znajduję się na trzech z tych pięciu. Niesamowite. Miałem szczęście i możliwość pracować nad ponad 50 albumami, jednak to, że nagrywałem z Michaelem Jacksonem jest czymś co chciałbym mieć wypisane na nagrobku!


Czy możesz opowiedzieć nam o pracy w studiu nad piosenką Black Or White, od momentu kiedy została Ci ona zaprezentowana, aż do nagrywania końcowej wersji?


Michael i Bill nadal ją pisali w czasie kiedy wezwano mnie do studia w celu jej wysłuchania. Od początku ją pokochałem, gdyż nie brzmiało to tak jak cokolwiek innego co wcześniej słyszałem od MJa. To nadal były tylko próbne wokale Michaela - napisał refren, ale jeszcze nie wszystkie słowa piosenki. Pamiętam sugestię, że MJ powinien śpiewać refren Black Or White w kółko aż do końca trwania piosenki. Nie wykorzystali mojego pomysłu, lecz do dzisiaj uważam, iż byłoby to świetne outro.

Ponownie wezwano nie do studia w celu pracowania nad piosenką wiele miesięcy później - żeby dodać pewne partie keyboardu. Wtedy znałem tę piosenkę bardzo dobrze, ale nadal słuchałem jej w kółko... Bill miał nadzieję, iż moja gra doda tej piosence pazura, tak więc wcześniej nagrał jakieś bliżej nieokreślone akordy gitary i keyboardu. Nie czytam nut, także nie było tam żadnych muzycznych wykresów. Gram ze słuchu. Dzisiaj, kiedy słyszę Black Or White w radiu, uśmiecham się, ponieważ część tej niesamowitej grającej gitary to tak naprawdę ja uderzający w klawisze keyboardu. Botrell stwierdził, iż wprowadziłem bezpośredniość i rock&rollowy ogień do nagrań Michaela Jacksona. (Sound on Sound, sierpień 2004r.) i to czyni mnie BARDZO szczęśliwym mając świadomość, iż miałem jakiś wkład w karierę MJa.

W rzeczywistości znowu byłem w studio z powodu tej piosenki. Chodziło o teledysk Johna Landisa do Black Or White. Piosenka z teledysku różni się wykonaniem, zatem poproszono mnie o dogranie wszelkich partii perkusji i keyboardu. Nie pamiętam szczegółów, ale wydaje mi się, że skończyliśmy nagrywać w dniu premiery teledysku! Skończyliśmy nagrywanie, kurier chwycił taśmę, pognał do Landisa a on w gorączce dodawał to do tego mistrzowskiego filmu na wieczorną telewizyjną premierę dla milionów ludzi.


Nagranie to niesie bardzo mocne przesłanie łącząc muzykę rockową i rap w celu jego podkreślenia. Pomijając aspekty techniczne, czy brzmienie piosenki jakkolwiek skłania muzyka do wyrażania siebie poprzez muzykę?


Cóż, MJ wiedział czego chce korzystając z usług Billa Botrella w roli producenta piosenki. Bill był muzykiem rockowym a Michaela bardzo to interesowało. Głównym, chociaż subtelnym, instrumentem piosenki jest gitara akustyczna. Jest to BARDZO niecodzienne. Quincy nigdy by tego nie zrobił. Jednakże dla Billa miało to sens, ponieważ jak wspomniałem wcześniej, Bill był muzykiem rockowym - hipisem - a gitara akustyczna była integralna z tą scenerią oraz stanowiła główny instrument Billa. Ten czarno-biały hymn był szczególnie istotny w trakcie naszego nagrywania. Wszyscy wiedzieliśmy, iż zdecydowanie jest to utwór zarówno w sensie muzycznym, jak i historycznym. Jako biały muzyk dostrzegałem potęgę tego utworu. Kiedy otrzymałem pierwszy czek za Black Or White, nie zrealizowałem go. Tak bardzo byłem zaszczycony tym, że grałem z MJem w tej piosence, że oprawiłem ten czek w ramki.


W przeciwieństwie do Streetwalker, Black Or White trafiła na album i stała się jednym z największych hitów MJa, a zarówno singiel jak i teledysk zyskały ogromną aklamację: czy to przyczyniło się do tego, iż poczułeś się bardziej dopieszczony?


Tak jak powiedziałem, chcę aby na moim nagrobku zostało napisane: Tu spoczywa Jasun Martz - keyboardzista Michaela Jacksona. A jeśli zostanie jeszcze miejsce na kamieniu, mogą dodać który zagrał także zabójczą solówkę na harmonijce w "Streetwalker".


Album Dangerous często bywa mylnie posądzany o bycie krążkiem w stylistyce New Jack Swing wyprodukowanym przez Teddy'ego Riley'a: czy nie uważasz, iż wpływy rocka, za sprawą wkładu Billa Botrella, także powinny być podkreślane celem pochwały różnorodności muzycznej tego albumu?


Cóż, myślę, iż Bill Botrell nigdy nie otrzymuje wystarczająco dużo uznania. Wiem, że to moja osobista opinia (bazująca na moim muzycznym zapleczu i guście), lecz z mojej perspektywy produkcja Billa jest najbardziej kreatywnym dziełem jakie Michael kiedykolwiek stworzył.


Wszechstronność Billa Botrella, zarówno miksowanie jak i produkcja, ale także jego gra na instrumentach, również zasługuje na uznanie: nawiązując do Twojego doświadczenia z piosenką "Black Or White", czy możesz podzielić się swoją opinią na temat tego poglądu?


Bill jest zarówno wybitnym muzykiem jak i producentem. MJ wiedział o tym i dlatego właśnie dogadywali się we wspólnej pracy tak dobrze i razem stworzyli fantastyczną muzykę.


W książeczkach dołączonych do albumów Dangerous i HIStory jesteś wspomniany jako Jason (przez "o") Martz: czy był to błąd czy może Twój wybór?


Po narodzinach nadano mi imię Jason, ale w czasach hipisowskich zmieniłem je na Jasun. Ta niezgodność była literówką, z powodu której nie byłem zadowolony. Jednak obiecano mi, iż naprawią to w późniejszych wydaniach, więc ucieszyłem się, że to zrobią i będzie napisane Jasun Martz.


Jakie wspomnienia zachowałeś na temat Michaela Jacksona, na polu muzycznym, jak i personalnym?


Większość muzyki jaką komponuję i tworzę jest bardzo dysonansowa i awangardowa - docenia ją jedynie garstka ludzi. Ta muzyka stworzona przez MJa, dotykająca miliony ludzi, jest nadzwyczajna. Jak szczęśliwie się złożyło, że urodziłem się w czasach kiedy on tworzył swoją muzykę. Nie mówiąc już o tym, iż znalazłem się we właściwym miejscu i we właściwym czasie, i byłem w stanie pracować z nim nad kilkoma albumami. Wow.  W rzeczy samej, wow.




Cofając się w czasie, wydanie singla Black Or White reprezentowało nową erę lat 90., bez Quincy'ego Jonesa u boku MJa. Zatem nie jest irracjonalnym to, iż wywiad odbija się echem związanym z piosenką Streetwalker, która była pierwszą oznaką narastającej emancypacji Króla Popu w stosunku do jego odnoszącego sukcesy producenta z lat 80. Dlatego właśnie chciałem, aby Jasun Martz dołączył do mojego projektu: człowiek ten odbywa podróż poprzez brodzenie w różnych kierunkach muzycznego i artystycznego świata jaki po raz kolejny ukazuje uniwersalność i bogactwo osobistego świata muzycznego Michaela Jacksona. 

"Dangerous" Michaela Jacksona obchodzi 30-lecie wydania, czyli parę słów o albumie, który w popowym nurcie nie utracił tego, co typowe dla gospel*

Tłumaczenie: M.R. [* gospel – chrześcijańska muzyka sakralna, wywodząca się z kultury czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych Ameryki...