sobota, 2 lutego 2019

Michael Jackson: DAVID GEFFEN ZATOPIŁ MOJĄ KARIERĘ

źr.:  https://vindicatemj.wordpress.com/2019/01/16/michael-jackson-david-geffen-sank-my-career/


Stając twarzą w twarz z oszczerczą kampanią przeciw Michaelowi Jacksonowi, mającą się dobrze, nawet dziesięć lat po jego śmierci, pozwólcie, że dowiemy się kto najprawdopodobniej za tym stoi, kto rozpoczął to jako pierwszy i komu aż tak bardzo zależało na zniszczeniu kariery Michaela Jacksona, nawiązując do samego Michaela.

I, jeśli posłuchamy tego co powiedział na ten temat Michael, osobą, która go zniszczyła, był David Geffen.

Pozwólcie, że powtórzę:

Michael Jackson wierzył, iż człowiekiem, który zatopił jego karierę, był David Geffen.


WRÓG

Informacja o tym, że Michael Jackson "nienawidził" Geffena, nadal jest dostępna w internecie, jednakże nie ma niczego o nienawiści Geffena w stosunku do Michaela. Aczkolwiek, nawet jeżeli informacja taka nie jest dla nas łatwo dostępna, nie może być żadnej wątpliwości co do tego, iż Geffen był wrogiem Michaela Jacksona.

Konkluzja ta jest najzwyczajniej wynikiem szeroko znanej reputacji Davida Geffena i jego niesamowitej mściwości skierowanej wobec każdego, kto kiedykolwiek wszedł mu w drogę. Nie potrzeba jakiegoś przekonującego powodu, by Geffen zamienił się w twojego zajadłego wroga - obrzydliwa wojna może wystartować w ogóle bez żadnego powodu, jedynie poprzez przypadkową uwagę albo drobny żart. Nawet jego przyjaciele nie chcą rozmawiać o nim ze strachu, że mogliby przypadkowo palnąć coś co mogłoby mu się nie spodobać.

Reporterka "The Daily Beast", Nicole LaPorte pisze na ten temat:

Geffen jest znany ze swoich, trwających dekady, bardzo obrzydliwych wojen. Kiedy zadzwoniłam do przyjaciela Geffena i zapytałam czy mógłby ze mną porozmawiać, zderzyłam się z konsekwentną ciszą na drugiej stronie linii. Następnie zabrzmiał głos głęboko z gardła: "Ostatnia osoba, która napisała książkę o Davidzie Geffenie, nie żyje! A był młody. I zdrowy. A teraz nie żyje!". Po czym odłożył słuchawkę.

Wygląda na to, iż przyjaciele Geffena tak bardzo boją się swojego "przyjaciela", że uważają nawet, iż jest on zdolny do morderstwa. Czy jest to prawda, czy też nie, ta jego wyjątkowa pamiętliwość pozwala nam odczytać stwierdzenie o nienawiści MJa wobec Geffena na inny sposób - nawet jeśli sympatyczny Michael nienawidził Geffena, to mściwy Geffen nienawidził Michaela jeszcze bardziej, jak żadna inna osoba na tej planecie, pomimo, iż nigdy nie okazał tego publicznie, tak jak to miał w zwyczaju (Geffen zazwyczaj lekceważąco odnosi się do niepożądanej prawdy o sobie samym, nazywając ją "głupotą Hollywood").

Wielu z was prawdopodobnie słyszało o tzw. liście wrogów Michaela Jacksona, o której media wspominały z szyderstwem i chichotem, lecz nikt nigdy nie wyjaśnił dlaczego David Geffen znajdował się w czołówce tej listy.

Jednakże, dlaczego Michael miałby nienawidzić Geffena, jeśli ten później "doradzał mu w kwestiach jego kariery" jeszcze przez ponad dekadę i nadal nazywał siebie samego jego "przyjacielem"? Bez jakiegokolwiek wyjaśnienia tej plotki, każda informacja na temat nienawiści Michaela brzmiała jak absurd i niedorzeczny wymysł "dziwacznej" gwiazdy.

I tak właśnie to miało wyglądać, i dlatego wszystkie przesłanki na temat przyczyny rozstania się Michaela i Geffena zostały całkowicie usunięte z internetu.

Jednak, pomimo tych wszystkich wysiłków, niektóre z tych zachowanych przesłanek pozwalają nam wyjaśnić, iż Michael Jackson nienawidził Davida Geffena, ponieważ ściśle trzymająca się grupa ludzi w Hollywood, zarządzana przez Geffena, zatopiła jego karierę, a Michael był doskonale tego świadomy.

Poniżej znajduje się jeden z fragmentów zawierający tę doprawdy bezcenną informację:

... Jackson podobno nienawidzi Geffena za bycie częścią czegoś, co on nazywa hollywoodzką "Gejowską Mafią", która, jak wierzy, zatopiła jego karierę.


Hollywoodzka "Gejowska Mafia"? I to właśnie zostało powiedziane przez Michaela Jacksona? Nie powinniśmy skupiać się w tym oświadczeniu na słowo "gej", bo Michael nigdy nie miał nic przeciwko gejom i przez długi czas przyjaźnił się z wieloma (np. z Arnoldem Kleinem).

W oświadczeniu tym powinniśmy skupiać się na słowie "mafia", ponieważ w taki właśnie sposób Michael postrzegał tę ściśle zamkniętą grupę ekstremalnie potężnych ludzi Hollywood, którzy byli bezwzględni w dążeniu do swoich celów i nie sprawiało im problemu niszczenie karier innych ludzi, ich reputacji czy nawet życia. Michael w szczególności wskazywał na Davida Geffena i na jego hollywoodzkich przyjaciół, spośród których wielu nie było gejami, ale byli z nim bardzo blisko oraz używali tych samych środków.

Zatem, jak już dowiedzieliśmy się, że zdaniem Michaela Geffen i jego ludzie są wprost odpowiedzialni za zatopienie jego kariery, pojawia się kolejne pytanie - skąd pochodzi to oświadczenie i czy możemy mu wierzyć?


POSZLAKI

Oświadczenie to pochodzi ze źródła, które jednocześnie znacie jak i nie znacie.

Znacie, gdyż pochodzi ono z artykułu "Vanity Fair", napisanego przez Maureen Orth, pod tytułem "Tracąc przyczepność", opublikowanego w kwietniowym wydaniu magazynu w 2003 r. (jednakże został on z jakiegoś względu wydany miesiąc wcześniej, 3 marca).

A nie znacie, ponieważ po publikacji Maureen Orth zmieniła tekst i usunęła cenne szczegóły, tak więc nie można już tego znaleźć w wersji artykułu online.

To umyślne usunięcie tego akapitu mówi ekstremalnie dużo i z pewnością musimy przyjrzeć się temu zabiegowi trochę później. W międzyczasie pozwólcie nam zobaczyć jakie poszlaki tych oryginalnych informacji nadal są dla nas dostępne i jak daleko te informacje mogą zaprowadzić.

Artykuł "Vanity Fair" musiał zostać zredagowany niemalże natychmiast po wydaniu, bo powody, dla których Michael nienawidził Geffena, zostały skopiowane przez bardzo nieliczną liczbę środków masowego przekazu, a poszlaki pozostały jedynie w przypadku dwóch z nich - w "New York Post" i na stronie Fox News, która jeszcze niedawno funkcjonowała, bo teraz już tam tego nie ma i wyskakuje błąd 404.

Tak naprawdę, jeśli słowa Michaela nie zostałyby uwiecznione w "New York Post", nigdy nie dowiedzielibyśmy się, że on to powiedział, i że słowa te były częścią oryginalnego tekstu "Vanity Fair".

Poniżej znajduje się kawałek artykułu "NY Post", skompletowany o niedorzeczną historyjkę voodoo Maureen Orth.

KLĄTWY VOODOO JACKO

Autor - Bill Hoffman

4 marca 2003 r.

Jeśli myśleliście, że Wacko Jacko nie może być już bardziej dziwaczny, to nowe informacje donoszą, iż Michael Jackson zatrudnił afrykańskiego szamana voodoo w celu rzucenia klątwy śmierci na Stevena Spielberga i Davida Geffena.

Król Popu zawarł układ poprzez wykąpanie się w owczej krwi oraz ubicie kilkudziesięciu krów, jak donosi historia z kwietniowego wydania "Vanity Fair".

Jackson rozpoczął swoją zemstę poprzez przeznaczenie ponad 150 000 $ czarownikowi o imieniu Baba, który rzucił klątwę na potężnych Hollywoodu trzy lata temu w Szwajcarii, mówi mag.

"Davidzie Geffenie przepadnij! Stevenie Spielbergu przepadnij!", skandował Baba, zapewniając tego w jednej rękawiczce, iż Geffen - przewodniczący DreamWorks Pictures wraz ze Stevenem Spielbergiem i Jeffreyem Katzenbergiem - będą martwi w ciągu jednego tygodnia.

Żeby wzmocnić klątwę, doniesiono, że Jackson udał się do kolejnego czarownika i "zapłacił sześcio-cyfrową kwotą za rytualne oczyszczenie za pomocą owczej krwi" i zabicie 42 krów. Podobno zapłacił też za "krew małych zwierząt na kolejną rzeź".

Część kwoty została wpłacona za pośrednictwem tajemniczej kobiety o imieniu Samia, która przybyła do Jacksona z serdecznym listem od saudyjskiego księcia, który obecnie piastuje w królestwie stanowisko szefa wywiadu, twierdzi "Vanity Fair".

Spielberg i Geffen byli dwiema z 25 osób z "listy wrogów" Jacksona, donosi mag. Jackson podobno nienawidzi Geffena za bycie częścią czegoś, co on nazywa hollywoodzką "Gejowską Mafią", która, jak wierzy, zatopiła jego karierę. I jest zły na Spielberga za brak wywiązania się z umowy z gwiazdą, dotyczącej nowej filmowej wersji "Piotrusia Pana".

W tym momencie nie możemy się skontaktować ani z Geffenem, ani ze Spielbergiem. Firma Jacksona, MJJ Productions, nie oddzwoniła. []


Fakt, iż Michael Jackson był zły na Spielberga, się zgadza. W 1990 r. Michael był zaangażowany w sekretny "Projekt M", kiedy to tajemnicza scenarzystka, Darlene Craviotto, została zatrudniona przez przyjaciela Geffena, Jeffreya Katzenberga, z Disneya, w celu napisania scenariusza do filmu "Piotruś Pan", we współpracy z rozentuzjazmowanym Michaelem Jacksonem, który miał być jego gwiazdą. Pani Craviotto stwierdziła, iż film będzie reżyserował Steven Spielberg.

Jednakże, po tym jak napisała o tym książkę, dowiedzieliśmy się, że Disney nie miał praw do produkowania filmu, tak więc projekt był spisany na straty od samego początku i jak, co naturalne, wszystko to doprowadziło donikąd, cała wina za tę porażkę spadła na Spielberga - za sprawą tych, którzy byli za ten projekt odpowiedzialni, oczywiście.

Spielberg okazał się odpowiednim kozłem ofiarnym, kiedy to miał zrobić film "Hook" dla Columbia Pictures (która miała prawa do historii Piotrusia Pana), a cała ta sytuacja zaprowadziła nas do konkluzji, że zarówno Michael Jackson jak i Steven Spielberg czuli się ofiarami tego nieporozumienia, i że Michael mógł zostać celowo odseparowany od Spielberga.

Jak to zazwyczaj bywa, oszuści pozostali w ukryciu, jednakże nawet i w tej sprawie istnieją pewne poszlaki niezmiennie prowadzące nas w tym samym kierunku - do wyżej wymienionej grupy przyjaciół Davida Geffena, Katzenberga i prawdopodobnie nawet do samego Gaffena, który, jak stwierdził Michael, zatopił jego karierę.

Poza "NY Post", domniemane oświadczenie Michaela na temat Geffena i jego "mafii" można znaleźć także na niektórych forach, i bazując na tym, co mówią ludzie, informacja ta została podana nawet w telewizji Fox News, gdyż jeden z forumowiczów widział to w telewizji.

W ich dyskusji, mającej miejsce dwa dni po publikacji, 5 marca 2003 r., niektórzy ludzie przypuszczają, iż to wszystko może być jedynie tabloidowym doniesieniem, ale po dowiedzeniu się, że mówiono o tym w Fox News, potraktowano tę informację poważnie.

"Widziałem jak wczoraj mówili o tym na Fox News. To mogła być jakaś celebrycka plotka... nie zwracałem na to zbytniej uwagi... ale nadal... to nie jest tabloid."

Oczywiście, poza kilkoma pozostałymi poszlakami dostępnymi online, oryginalny tekst ze słowami Michaela Jacksona na temat Davida Geffena i jego hollywoodzkiej "gejowskiej mafii" odpowiedzialnej za zrujnowanie jego kariery, istnieje nadal w fizycznej kopii wydania "Vanity Fair" z kwietnia 2003 r.

Wydanie "Vanity Fair" z kwietnia 2003 r. zawierało "wyjątkowe dochodzenie Maureen Orth": "Michael Jackson: Nie możesz tego pominąć. Nowe szczegóły na temat chłopców, biznesów, dziwacznych rytuałów krwi". Artykuł trafił do internetu 3 marca 2003 r.


ŚCIŚLE CHRONIONY SEKRET

Ale czy oświadczenie przypisywane Michaelowi jest autentyczne? Jak, tak naprawdę, mamy wiedzieć, że rzekome słowa Michaela Jacksona odzwierciedlają dokładnie to co miał na myśli?

W mojej opinii, sam fakt, iż akapit zniknął z artykułu, nie pozostawiając po sobie niemalże żadnego śladu, jest najlepszym dowodem na to, że ten szczególny element narracji Maureen Orth jest w tym wszystkim najbardziej wiarygodny.

Chodzi o to, iż całość artykułu Maureen Orth jest okropnym miszmaszem podłych plotek, kłamstw i pół-prawd na temat MJa oraz ich stronniczej interpretacji, aż do cytowania Victora Gutierreza i radosnego powtarzania jego historyjek. I to wszystko, o czym Maureen Orth chciała, abyśmy wiedzieli.

Ale to, o czym ona i inni nie chcieli, żebyśmy wiedzieli, to to co zostało wspomniane przez niedopatrzenie a następnie szybko usunięte, żeby nikt nigdy się o tym nie dowiedział.

Samo zniknięcie tego kawałka jest samo w sobie wystarczającym dowodem, że podczas gdy wspomniany tekst jest przepełniony kłamstwami w różnorakich wariancjach, to usunięte oświadczenie Michaela Jacksona, że David Geffen i jego "Gejowska Mafia" w Hollywood zrujnowali jego karierę, jest prawdziwe a Michael naprawdę tak myślał i powiedział to.

Ci, którzy zainicjowali długą historię Maureen Orth, i prowadzili ją tak, żeby właściwie pisała, nie chcieli, aby ktokolwiek nawet wziął pod uwagę opcję, iż David Geffen mógłby być źródłem problemów Michaela Jacksona, do tego stopnia, że zwykłe wspomnienie tego, nawet w kontekście tego niedorzecznego voodoo, wysoce niekorzystnego dla Michaela, zostało przez nich usunięte z oryginału, wraz z wszelkimi referencjami na ten temat w innych środkach masowego przekazu.

Wyobraźcie sobie, jak ważny był tenże aspekt, jeżeli wyeliminowali wszystkie poszlaki w oryginalnym tekście, a nawet w innych mediach!

I jak daleko sięgają połączenia Geffena z mediami, jeśli to jemu i jego ludziom udało się stłumić tę informację nawet po jej wydaniu i utrzymać ten sekret przez tak długi czas!

I jak ściśle chroniony to musiał być sekret, jeśli dowiadujemy się o nim dopiero 16 lat później i to trochę przez przypadek, poprzez natknięcie się na szczątki, które w cudowny sposób przetrwały czyjąś robotę oczyszczania internetu!

Przypadkowo, mam tu krótki przykład opisujący władzę Geffena nad mediami. Zostało to opublikowane w 2006 r., kiedy mówiło się o planach Geffena dotyczących zakupu "Los Angeles Times". Inna dziennikarka "Vanity Fair", Kim Masters (koleżanka Geffena), napisała o tym następująco:

Słyszałam z kilku źródeł w L.A., włącznie z edytorem "Timesa", że Geffen powiedział człowiekowi "Timesa", iż właśnie kupuje gazetę, a jego pierwszym rozporządzeniem będzie zwolnienie reportera z sekcji biznesowej, który wszedł mu kiedyś w paradę.

Ci, którzy zmierzyli się z Geffenem pisząc o jego biznesie, powinni uznać to za oczywiste. Geffen jest znany z mściwości. Pewnego razu zadzwonił do mnie zapłakany reporter "Timesa" po tym jak ten rozmawiał z nim przez telefon (trzeba być doprawdy wytrzymałym, aby znieść jego werbalne okrucieństwo). I czy jeszcze istnieje ktokolwiek, kto myślałby, że on będzie tolerował artykuły, które irytują jego albo jego przyjaciół? A on ma wielu przyjaciół - od Hollywood do Waszyngtonu, od Stevena Spielberga do Hillary Clinton.

Czy ktokolwiek nadal ma wątpliwości co do tego, że Geffen miał i nadal ma każdą możliwość usunięcia jakiegokolwiek niechcianego materiału i promowania swojej własnej propagandy w mediach?


KONTEKST

Żeby dostrzec historyczny kontekst artykułu Maureen Orth, pozwólcie, że powrócimy do momentu, w którym tzw. "kwietniowe" wydanie magazynu "Vanity Fair", zostało wydane 3 marca 2003 r.

To był czas, kiedy podniosło się publiczne larum wokół feralnego filmu Martina Bashira, "Leaving with Michael Jackson" wypuszczonym w Wielkiej Brytanii 3 lutego, a trzy dni później w USA.

Tego samego dnia, kiedy wypuszczono film w Ameryce, anonimowe źródło wysłało prasie tekst z deklaracją Jordana Chandlera z 1993 r. wraz z graficznymi opisami rzekomych aktów seksualnych - co naturalnie dolało jeszcze więcej oliwy do ognia. Wcześniej społeczeństwo czytało te raporty jedynie w medialnej interpretacji, bo wszystkie dokumenty sprawy były tajne ze względu na zawarcie ugody, a teraz niespodziewanie cały tekst deklaracji ujrzał światło dzienne. Prawnik Jordana Chandlera, Larry Feldman, przyrzekał, że nie ma z tym nic wspólnego. "Możesz powiedzieć, iż kategorycznie nie wysyłaliśmy żadnego dokumentu", stwierdził.

To wszystko nie wyglądało na przypadek, ale na dobrze zaaranżowaną próbę obrzucenia Michaela Jacksona błotem, a Maureen Orth miała w tym swój udział. W swoim ekstremalnie długim artykule w "Vanity Fair" Orth przypomniała każdy skrawek zarzutów i każdą plotkę opowiadaną o MJu przez kolejne 10 lat, dodając do nich fantazyjne pogłoski o rzekomych rytuałach voodoo, jakie przedstawiały Michaela zarówno jako "dziwaka", jak i zimnego manipulatora.

Te soczyste szczegóły zostały dostarczone Maureen Orth przez byłego doradcę biznesowego Michaela, Myunga Ho Lee, który akurat w tamtym momencie pozywał MJa za brak wynagrodzenia za projekty, które zapoczątkował i które się nie powiodły. Roszczenie zostało odrzucone za sprawą skargi Michaela, że Myung Ho Lee sprzeniewierzył część jego funduszy. 

W swojej książce "MJ: Geniusz Michaela Jacksona" Steve Knopper przeprowadza nas przez niektóre szczegóły:

W późnych latach dziewięćdziesiątych Michael zwrócił się do urodzonego w Korei, prawnika wykształconego na University of Chicago, Myunga Ho Lee, który prowadził seulską firmę o nazwie Union Finanse and Investment Corporation. Lee bezlitośnie przepuścił majątek Michaela.

"Michael dał mu wszelkie możliwości, sposobności i władzę, a on wykorzystywał to do pozbycia się Johna [Branci], w każdy możliwy sposób, a także i mnie", mówi Zia Modabber, jeden z wieloletnich prawników Michaela, który bronił go w wielu sprawach po tym jak ugoda z Chandlerem zrobiła z Michaela prawniczy worek treningowy.

Lee stał się na tyle bliski z Michaelem i jego biznesowymi problemami, że zorientował się, iż piosenkarz był "ubogi w gotówkę". Michael wziął pożyczkę w wysokości 90 milionów $ w 1998 r.; w Bank of America, Lee załatwił też nowe pożyczki na łączną kwotę 200 milionów $ w ciągu dwóch następnych lat.

Z pomocą Lee, Michael zapłacił 7,4 miliona $ MJ Net, niemieckiej firmie zajmującej się pamiątkami ze świata rozrywki, za wykorzystanie jego podobizny na produktach, włącznie z najnowocześniejszym systemem głośników audio z fotografią Michaela na przednich panelach. Zainwestował 2 miliony $ w firmę zajmującą się technologią związaną z ogniwem paliwowym. Był "ekstremalnie zainteresowany" firmą, która skonstruowała silnik magnetyczny, wykorzystywany jako generator wysokiej jakości, i próbował zainwestować 10 milionów $ przed zmniejszeniem swoich udziałów do 2 milionów $.

Za wszystkie te umowy Lee zgarnął 2,5 % przychodu. Finalnie, Lee pozwał Michaela, ujawniając soczyste szczegóły jego skargi: Michael przelał 150 000 $ do banku w Mali, żeby zapłacić Babie, szamanowi voodoo, który rytualnie poświęcił w ofierze czterdzieści krów podczas ceremonii rzucania klątwy na Stevena Spielberga i Davida Geffena. W odpowiedzi, prawnicy Jacksona oskarżyli Lee o wykorzystywanie aktywów Michaela w celu wzbogacenia się w szemrany sposób: zapłacił 50 000 $ za Lexusa swojej siostry oraz za wynajęcie dwóch mieszkań w Century City, umeblowanych, z opłaconymi mediami i rachunkami.  

Ciekawe, że pod koniec lat 90-tych John Branca z powrotem dołączył do drużyny Michaela, ale nowy doradca, który, jak na to wyglądało, pojawił się znikąd, wykorzystał całą swoją władzę, by znowu pozbyć się Branci, podobnie z resztą było w przypadku prawnika Michaela, Zia Modabbera, który zajmował się częściowo udanym pozwem Michaela przeciwko Diane Dimond i Victorowi Guttierrezowi (Guttierrez okazał się kłamcą i musiał zapłacić 2 miliony $ za swoje oszczerstwa, ale zamiast tego uciekł do Chilli).

Dla Branci to było już drugie zwolnienie - pierwszy raz został zwolniony w 1990 r., po naleganiu Davida Geffena, ale powrócił na scenę w 1993 r., kiedy to "pewien prawnik" w drużynie Michaela, poradził mu sprzedać katalog ATV. Branca zareagował następująco: "Czy ty zwariowałeś, Michael?" i zawarł umowę z Sony przysparzając Michaelowi dodatkowych 90 milionów $.

Interesująca jest także jedna z postaci z artykułu Orth, kobieta imieniem Samia, która została wspomniana również przez Steve'a Knoppera, zatem oznacza to, że osoba ta rzeczywiście przybyła do Michaela Jacksona (albo została do niego przez kogoś wysłana), z obietnicą wsparcia go przy zakupie willi i jachtu. 

Steve Knopper:

"W pewnym momencie Michael poznał kobietę imieniem Samia", która twierdziła, że jest osobistą doradczynią księcia Arabii Saudyjskiej. Podczas, gdy ludzie Lee prowadzili śledztwo dotyczące Samii, Michael komunikował się z nią bezpośrednio, wierząc w obietnice, że kupi mu willę o wartości 40 milionów $ oraz jacht.

To samo przedstawiła Maureen Orth, lecz w sposób dużo bardziej sensacyjny:

"Davidzie Geffenie przepadnij! Stevenie Spielbergu przepadnij!". Czarownik rzucający klątwę na wrogów Michaela Jacksona i błogosławiący samego Króla Popu podczas rytuału voodoo w Szwajcarii latem 2000 r., obiecał, że 25 osób z listy wrogów Jacksona, gdzie niektórzy z nich pracowali z nim przez lata, niedługo umrze. Człowiek od voodoo zapewnił pewnego bliskiego obserwatora zajścia, iż David Gaffen, znajdujący się na czele listy, umrze w ciągu jednego tygodnia. Jednakże zgon Geffena nie okazał się tani. Jackson polecił swojemu ówczesnemu doradcy biznesowemu, Myungowi Ho Lee, wykształconemu w USA koreańskiemu prawnikowi, pracującemu w Seulu, przelać 150 000 $ do banku w Mali, dla szamana voodoo imieniem Baba, który następnie w trakcie ceremonii złożył w ofierze 42 krowy.

Gwiazda popu, która podobno ma 240 milionów $ długu, zapłaciła 6-cyfrową kwotę za rytualne oczyszczenie się w owczej krwi innemu szamanowi voodoo oraz tajemniczej Egipcjance o imieniu Samia, która przybyła do niego z serdecznym listem od saudyjskiego księcia, prawdopodobnie od Nawafa Bin Abdulaziza Al-Sauda, nowego szefa wywiadu Arabii Saudyjskiej. Zaciągnęła Jacksona do swojej posiadłości w Genewie, gdzie, jak donoszą źródła, zobaczył on na własne oczy stosy 100-dolarówek, które według Samii wynosiły w sumie 300 milionów $. To były "darmowe pieniądze", powiedziała; mógł je dostać, a ona mogła także podarować mu willę i jacht.

Przelew do Mali w wysokości 150 000 $ został wspomniany przez obydwu autorów i może się zgadzać, jednakże nie wiemy czy Michael przekazał pieniądze na rytuały voodoo czy też przelał je jakieś afrykańskiej organizacji charytatywnej.

Natomiast, z artykułu Maureen Orth, dowiadujemy się jednego szczegółu, iż Michael rzekomo chciał "przekląć" Geffena w 2000 r., a to oznacza, że Michael podzielił się swoimi przemyśleniami z Myungiem Ho Leem trzy lata przed artykułem Orth i uznał, iż Geffen jest odpowiedzialny za zatopienie jego kariery, jeszcze w latach 90-tych.

Czas, w którym Michael się do tego odniósł, musiał przypaść na okres pomiędzy rokiem 1991 a latem roku 1995, kiedy to wybuchła awantura o piosenkę "They Don't Care About Us", a niedługo potem Michael całkowicie przestał komunikować się z menadżerem swojego zespołu, Sandym Gallinem oraz przyjacielem, Davidem Geffenem, z powodu braku wsparcia z ich strony w sprawie nieszczęsnych słów piosenki.

Oczywiście to nie oznacza, iż Geffen mógł pracować nad zniszczeniem kariery Michaela.

Tak więc kluczowe pytanie brzmi, w którym dokładnie momencie, według Michaela, jego kariera zatonęła, co także wyjaśniłoby nam, kiedy Geffen i jego "mafia" rozpoczęli działanie na szkodę Jacksona, przynajmniej z punktu widzenia Michaela.


KIEDY TO SIĘ STAŁO?

Zdjęcie przedstawiające Michaela Jacksona na przyjęciu urodzinowym Davida Geffena, wraz z Madonną pochodzi z Instagrama Geffena i datuje on je na dzień 21 lutego 1991 r. To był szczytowy moment ich relacji - wtedy Michael całkowicie wymienił swoją drużynę na ludzi poleconych mu przez Geffena i miał właśnie podpisywać nowy kontrakt z Sony (w marcu 1991 r.), którego najbardziej ekscytującym elementem była zgoda na przyszłe zaangażowanie Michaela w tworzenie filmów.

"Moje urodziny w 1991 r." Post zamieszczony 13 maja 2016 r. (urodziny Geffena przypadają na 21 lutego).

Na zdjęciu tym Michael jest szczęśliwy i pełen nadziei na świetlaną przyszłość stojącą przed nim otworem i na gwiaździstą karierę w Hollywood, obiecaną mu przez Geffena, który miał swoją własną firmę zajmującą się filmem, przyjaźnił się z każdą wielką hollywoodzką osobistością, i który przekonał Michaela do zatrudnienia jego przyjaciela, Sandy'ego Gallina w roli menadżera, i który posiadał wszelkie niezbędne kontakty i doświadczenia w świecie filmu.

Ten moment w życiu Michaela wyglądał na przełomowy, pomiędzy jego wcześniejszą stałą karierą a dziwnymi i nieprzewidzianymi wydarzeniami, jakie miały później mieć miejsce. Warto również zaznaczyć, że w roku 1991 nastąpił ostry kontrast pomiędzy sposobem kooperowania Michaela z Davidem Geffenem zreflektowanym przez media a późniejszym sposobem tejże kooperacji.

Przed rokiem 1991 media przepełnione były doniesieniami na temat Geffena, a jego przyjaciele byli ekstremalnie pomocni w stosunku do Michaela Jacksona. Biorąc pod uwagę, że teraz nic nie mówi się o ich kooperacji, będziecie zszokowani, iż wówczas Geffen był częścią niemalże każdego artykułu wspominającego o planach biznesowych Michaela Jacksona. Oto kilka przykładów:

1985 r.:

Być może najbardziej oczekiwanym przyszłym filmem firmy Davida Geffena. Nawet z opóźnieniami, Geffen Films jest nadal zaangażowana w projekt.

1985 r.:

Każdy w Hollywood chciałby robić biznes z Michaelem Jacksonem, lecz to Geffenowi się poszczęściło, ponieważ stwierdził trzy lata temu "Zróbmy film" [w 1982 r.], zanim album"Thriller" Jacksona sprzedał się w 20 milionach egzemplarzy.

1986 r.:

W 1985 r. Michael Jackson mógł być kim tylko zechciał - a chciał być gwiazdą filmu. Jego doradca, wydawca David Geffen, zasugerował piosenkarzowi zapoznanie się z Disneyem.

1986 r.:

Michael Jackson, ogromny fan Disneya, nadal cieszył się sławą swojego przebojowego albumu "Thriller", kiedy to jego finansowy doradca, David Geffen, zasugerował Jacksonowi, by zrobił film dla Disneya. Geffen powiadomił swojego wieloletniego przyjaciela, Jeffreya Katzenberga (ówczesnego kierownika studia), o tym pomyśle. Katzenberg i Eisner sprzymierzyli się tworząc filmik dla Disneylandu w technologii 3-D. Większa część projektu była superwizowana  przez Katzenberga.

1989 r.:

Po osiągnięciu rekordów w kategorii najbardziej kasowych tras koncertowych w historii i największych pod względem frekwencji, Jackson planuje skupić się na nagrywaniu oraz na filmach... Znalezienie odpowiedniej oferty dla kogoś tak wybitnie utalentowanego jak Jackson, musi być wyzwaniem... Nawet wielobranżowy producent, David Geffen, nie był w stanie znaleźć właściwego projektu, kiedy został zatrudniony przez piosenkarza mniej więcej w czasie trwania trasy koncertowej "Victory" The Jacksons w 1984 r.

"Nie mogłem niczego wymyślić", przyznał Geffen w czwartkowym wywiadzie. "To moja wina, nie jego. Po prostu nie interesowało mnie robienie kiepskiego filmu. Nie nastawiajcie mnie przeciwko niemu", zaznaczył Geffen. "On potrafi samodzielnie myśleć i bardzo ciężko pracuje. Poradzi sobie z tym".

Jeffrey Katzenberg, zarządca Walt Disney Studios, jest jednym z głównych producentów rzekomo starających się przedstawić jakiś filmowy projekt Jacksonowi.

1989 r.:

"Czas dokonać czegoś innego". Stawiamy na karierę w branży filmowej. "On z pewnością nie ucierpi", mówi producent i wieloletni przyjaciel Jacksona, David Geffen. "Właśnie kupił ranczo w Santa Ynez Valley, którym pewnie chce się nacieszyć. Chce nagrywać płyty i robić filmy". Pomimo, że Geffen próbował i nie udało mu się przedstawić Michaelowi projekt filmu, wierzy, iż gwiazda znajdzie jakiś scenariusz.

"Michael ma bardzo specyficzny gust. Nie możesz po prostu zatrudnić go do czegokolwiek", mówi Geffen. "Ale on ciężko pracuje i jest utalentowany. Michael nie jest typem człowieka, któremu byś się przeciwstawił."

18 sierpnia 1990 r.:

Ogłoszono, iż Michael Jackson zatrudnił Sandy'ego Gallina w charakterze swojego nowego osobistego menadżera.

W marcu 1991 r. Michael podpisał nowy kontrakt z Sony z pomocą kilku nowych prawników poleconych mu przez Geffena - Berta Fieldsa i Allena Grubmana. Wówczas Geffen nadal nazywany był "wieloletnim przyjacielem" i "powiernikiem w rozmowach".

Marzec 1991 r.:

"W przypadku kontraktu Michaela, zmiana administracji w Sony podczas negocjacji, dodała Jacksonowi negocjacyjnej siły", mówi Bertram Fields, jeden z prawników reprezentujących Jacksona w trakcie negocjacji z Sony. Umowa Jacksona była tak złożona, że skompletowanie jej zajęło rok. Negocjacje rozpoczął ówczesny prawnik Jacksona, John Branca, a dokończyli prawnicy Fields i Grubman.

Geffen, wieloletni przyjaciel piosenkarza, także służył radą w czasie rozmów.

Geffen twierdzi, że Jackson nakazał nagrywać rozmowy, gdyż jest najlepiej sprzedającym się artystą w historii. "Michael jest wyjątkowym artystą, tak więc i jego kontrakt jest wyjątkowy."

W listopadzie 1991 r. nie wyraża się już tak chwalebnie, ale Geffen nadal jest przestawiany jako ktoś kto ma "bliskie powiązania z MJem, ale nie relację biznesową":

... konsensusem w środowisku rozrywki jest to, iż "Dangerous" będzie przytłaczającym sukcesem, nawet jeśli nie przebije stratosfery sprzedaży "Thrillera". "Czasy może się zmieniły, ale on zmienił się razem z nimi", powiedział David Geffen, impresario muzyki pop, który jest blisko związany z Panem Jacksonem, ale nie relacją biznesową. "Pamiętajcie, że on zajmował się tym już w wieku 6 lat i długo zarabiał pieniądze."

Przyjaciele donoszą, iż Michael Jackson czuje, że kontroluje swoje życie bardziej niż kiedykolwiek. W ciągu kilku ostatnich lat zastąpił swoją starą drużynę panem Gallinem i panem Fieldsem, i ma bardziej aktywnie brać udział w swoich biznesowych umowach. Pomocnicy pana Jacksona wierzą, iż możliwości stojące przed nim są nieograniczone. "Jedyne pytanie brzmi", stwierdził pan Geffen, "dokąd on chce zmierzać."

W roku 1992 nie odnotowano nic na temat "przyjaźni" na linii Geffen-Michael Jackson, a rok 1993 przyniósł ze sobą załamanie kariery Michaela, o którym Geffen najzwyczajniej nigdy nie wspomniał. To, czym można by uznać za odniesienie się Davida Geffena, to niewyraźne wyrażenie, że jest on jednym z tych dobrze poinformowanych źródeł, które rozmawia z mediami wyłącznie "pod warunkiem anonimowości".

1993 r.:

... Pan Jackson mierzy się obecnie z zawodowym i osobistym kryzysem, nadzwyczajnym nawet jak na wysokie standardy Hollywood. Jedna z najpotężniejszych postaci w środowisku rozrywkowym, która zna pana Jacksona, powiedziała dzisiaj prywatnie, że obecna sytuacja jest niczym więcej niż tragedią dla nieśmiałego, osamotnionego i dziecięcego artysty, który ma, w sumie, kilkoro bliskich przyjaciół. Jego przyszłość wydaje się być nieprzewidziana. 

Prominentni producenci i inni, którzy pracowali z panem Jacksonem w ostatnich miesiącach wyrazili zaniepokojenie jego widocznie słabym stanem emocjonalnym, jeszcze zanim pojawiły się oskarżenia. Podczas prywatnej kolacji kilka miesięcy temu o filmowej karierze pana Jacksona mieli dyskutować jedni z największych graczy w Hollywood. Kilka osób uczestniczących w kolacji stwierdziło, iż w trakcie trwania dyskusji, pan Jackson, nie wiadomo dlaczego, położył głowę na stole i zaczął niekontrolowanie płakać. Według doniesień kolacja zakończyła się niedługo potem.

Zatem, nawet kilka miesięcy przed pojawieniem się zarzutów (wytoczonych w sierpniu 1993 r.), Michael już czuł się totalnie sfrustrowany brakiem jakiegokolwiek progresu w jego karierze filmowej. A kiedy skandal pozbawił go ostatnich nadziei na lepszą przyszłość, wszystko runęło z hukiem - jego reputacja poniosła śmiertelny cios i nawet jego finanse poważnie podupadły.

Liczne odwołania i opóźnienia występów podczas kosztownej trasy koncertowej i jej nagłe zatrzymanie trwające już miesiąc, mogło spowodować multi-milionowe straty Jacksona, jak i sponsorów trasy. W tym samym czasie, piosenkarz wycofał się z tworzenia filmu i piosenki do nowego filmu Paramount "Rodzina Addamsów". W rezultacie, pan Jackson zapłacił studio kwotę szacowaną na 5 milionów $, powiedział anonimowo jeden z producentów.

Rusty Lemorande przypomina sposób w jaki zakończyła się kariera Michaela w Hollywood, zanim jeszcze się zaczęła. Skandal wybuchł dokładnie w momencie, kiedy te dwa filmowe projekty były w toku, a następnie "nagle, nikt nie chciał mieć z nim do czynienia".

Ten pierwszy był nagrywany w Warners. Drugi w Turner - które posiadało prawa do tworzenia remake'ów. Wszystko szło świetnie. Fantastycznie! A potem wybuchł pierwszy skandal.

Nagle, nikt nie chciał mieć z nim nic do czynienia... To było dosyć smutne, że nigdy nie doprowadzono tego do końca, bo dla Michaela bardzo ważne było granie w filmach. 

Powiedział także:

To tak naprawdę zabiło jego karierę filmową.

W rzeczy samej, to właśnie w listopadzie 1991 r. po raz ostatni usłyszeliśmy o jakiejkolwiek kooperacji pomiędzy Geffenem a Michaelem Jacksonem.

W październiku 1994 r. Geffen ogłosił stworzenie DreamWorks wraz z Katzenbergiem i Spielbergiem, którzy wymierzyli Michaelowi kolejny cios - był głęboko zraniony faktem, że ukradli mu jego logo z chłopcem na księżycu.

Latem 1995 r. znów wszystko się zaczęło. W mediach zaczęto mówić o antysemickich słowach piosenki opublikowanych przez Barnarda Weinrauba (kolegę Geffena), pochodzących z niewydanej jeszcze piosenki, a Geffen pojawił się jeszcze raz w mediach reprezentując swoje umiejętności i brak wsparcia dla Jacksona, mówiąc, że tekst ten był naprawdę przykry i po prostu naiwny.

"W najgorszym przypadku jest naiwny i uważam, że jeśli ktokolwiek jest z tego powodu zaniepokojony albo urażony, to jemu jest naprawdę przykro", mówi Geffen, który jest Żydem.

Michael poprosił jego i swojego menadżera Sandy'ego Gallina, żeby więcej się wypowiadali i wyjaśniali, iż nie wyrażał się w sposób antysemicki, zwłaszcza, że oni dobrze znali tę piosenkę i nigdy nie mieli nic przeciwko jej słowom, jednakże odmówili, pozostawiając Michaela samego sobie, po czym ich komunikacja uległa pogorszeniu.

Od momentu, w którym nie słyszano nic o relacjach pomiędzy Davidem Geffenem a Michaelem Jacksonem, i nawet po śmierci Michaela, Geffen odmawiał udzielania wywiadów na jego temat. Odmówił udzielenia wywiadu nawet na potrzeby książki Zacka Greenburga na temat afer biznesowych Michaela, pomimo tego, że sam, przez określony czas, nazywał siebie samego najbliższym doradcą biznesowym Michaela Jacksona. 

Zamiast tego, Geffen wysłał Greenburgowi e-maila: "Nie chcę rozmawiać o MJu. To wszystko jest zbyt smutne." 


TO WSZYSTKO JEST ZBYT SMUTNE

W rzeczy samej, to wszystko jest zbyt smutne.

Gdybym miała zdeterminować moment w życiu Michaela, kiedy to jego kariera się zatopiła, wybrałabym rok 1993, kiedy kariera Michaela zaczęła pikować w dół w rezultacie wytoczenia najgorszych możliwych oskarżeń.

A gdyby Michael Jackson teraz żył, pewnie nie zgodziłby się na to, że to był właśnie moment, w którym jego kariera zatonęła. Jego muzykę zaczęto usuwać z radia, jego umowy zostały zerwane i nigdy nie zawiązane z powrotem, kilka projektów filmowych planowanych przez Michaela i jego przyjaciół zostało uśmierconych bez perspektywy odrodzenia, trasa Dangerous została przerwana kosztem 20 milionów $, i dodać należy jeszcze ugodę z Chandlerami.

A ukoronowaniem tych porażek było to, iż ktoś z jego drużyny doradził mu także, żeby sprzedał swój katalog ATV, co nie doszło do skutku wyłącznie dzięki interwencji Branci. Katalog pozostał dobrym źródłem zysków dla Michaela przez następne lata, jednak możemy łatwo wyobrazić sobie co mogłoby się wydarzyć, gdyby udał się za tą poradą - bez swoich najcenniejszych aktywów, Michael mógłby z łatwością zbankrutować niemalże natychmiast po ich sprzedaży.

Zatem, jakkolwiek by nie patrzeć na wydarzenia roku 1993, był to ogromny cios w karierę Michaela.

Jednakże, jeżeli to był właśnie ten moment, który Michael miał na myśli mówiąc o swojej karierze zrujnowanej przez Geffena i jego hollywoodzką "gejowską mafię", pytanie brzmi, jak oni tego dokonali.

Ponieważ, jeśli oskarżenia o wykorzystywanie dziecka były głównym powodem rozbicia się jego kariery, oznacza to, iż to hollywoodzka mafia ją rozbiła przykładając się do tychże zarzutów.

Tak naprawdę, wiele szczegółów tej patologii nadal pozostaje tajemnicą i wskazują one na jakiś faul w grze. 

Np., nikt nie potrafi wyjaśnić dlaczego graficzne szczegóły oskarżeń zostały najzwyczajniej wysłane prasie i dlaczego władze Santa Barbara tak gorliwie polowały wyłącznie na Michaela Jacksona, ignorując skargi innych prawdziwych ofiar wykorzystywania dzieci, np. Coreya Feldmana.

Corey był molestowany przez kilka osób w Hollywood i to właśnie z mężczyzną molestującym Coreya Feldmana rozmawiała policja w trakcie postępowania, po czym wysłano detektywów za Michaelem Jacksonem, podczas gdy prawdziwy przestępca nigdy nie został aresztowany (w 1993 r. sierżant Deborah Linden nawet zaśmiała się z tego powodu prosto w twarz Coreya: "Jeśli się na niego natkniemy, damy ci znać. Hahaha").

Kolejną nigdy nie wyjaśnioną zagadką jest to co miał na myśli Evan Chandler, mówiąc podczas rozmowy przez telefon z ojczymem swojego syna, Davem Schwartzem, iż "to nie tylko jego plan", i że "są w to zaangażowani również inni ludzie".

"Wszystko idzie zgodnie z ustalonym planem, który jest nie tylko mój. Są w to zaangażowani również inni ludzie" - Evan Chandler

Co takiego miał też na myśli jego syn, Jordan, odmawiając brania udziału w procesie Arvizo w 2005 r., kiedy to powtarzał władzom, że "on już odegrał swoją rolę". Jaką rolę odegrał Jordan i czy cała ta sprawa była grą?

Podobnie absolutnie niejasne jest w jaki sposób albumy fotograficzne pewnych autorów o wątpliwej przeszłości znalazły się w domu Michaela Jacksona. Jedna z książek została przysłana przez fankę imieniem "Rhonda" z wieloma miłosnymi symbolami na okładce, a druga była podpisana przez Michaela (z notatką na temat jego nadziei na szczęśliwe dzieciństwo jego dzieci) i miała zostać z powrotem oddana osobie, która ją sprezentowała.

Jednakże zamiast tego, obydwie książki znalazły się jakimś sposobem w zamkniętym gabinecie Michaela, a jedyną osobą trzymającą klucz była pokojówka Michaela, Blanca Francia, która opuściła Neverland w 1991 r. i została wezwana przez policję w celu otworzenia go w 1993 r. Czy ktokolwiek mógłby wyjaśnić mi dlaczego była pokojówka posiadała klucz i to przez dwa lata, i skąd policja wiedziała kogo ma o to poprosić?

Kolejnym dziwnym zdarzeniem było to medialne polowanie na czarownice w 1993 r., które rozpoczęło się w chwili, kiedy do młodej dziennikarki, Diane Dimond, ktoś podszedł na ulicy wręczając jej gotową listę tzw. "ofiar" Michaela. Victor Gutierrez, autor dokumentu, kręcił się wokół wszystkich dziecięcych przyjaciół Michaela przez kilka lat wcześniej, i pomimo, iż był samozwańczym członkiem grupy wsparcia chłopca, stał się prawą ręką Diane Dimond i "najlepszym źródłem" ich destrukcyjnej kampanii przeciwko Jacksonowi.

Innym źródłem Diane Dimond był Rodney Allen, który próbował oszukać Michaela Jacksona w Kanadzie, ale sprawa nie została odkryta przez kanadyjską policję, a potem okazało się, że Rodnay Allen był pedofilem (wciąż odsiaduje wyrok). Aczkolwiek, nie przeszkadzało to Tomowi Sneddonowi, prokuratorowi okręgu Santa Barbara, w korzystaniu z jego usług w trakcie sprawy Michaela Jacksona z 1993 r. W jakim zakresie? Nadal tego nie wiemy.

Kolejna młoda dziennikarka, Maureen Orth, która dołączyła do załogi "Vanity Fair" dokładnie w 1993 r., także rozpoczęła swoją karierę od napisania artykułu na temat Jacksona pod tytułem "Koszmar w Neverlandzie" w lipcu 1994 r. (kiedy to długie kryminalne śledztwo zbliżało się do końca, bez postawionych zarzutów) i kontynuowała tę serię artykułów, które nawet, nawiązując do Randalla Sullivana z "Rolling Stone", "w dużej mierze opierały się na anonimowych źródłach w celu przedstawienia Jacksona jako tak bardzo stukniętego, jak jest to opisywane w tabloidach".

Dla naszej wygody "Vanity Fair" skompletowało jej wszystkie artykuły na osobnej stronie poświęconej śmierci Michaela Jacksona w 2009 r., nadając jej tytuł "MICHAEL JACKSON ODSZEDŁ, ALE SMUTNE FAKTY POZOSTAŁY" i z jakichś powodów ta obrzydliwa antologia kończy się dużym zdjęciem... Davida Geffena i zachętą do śledzenia go w mediach społecznościowych. Tak się zaczyna:

Antologia artykułów Maureen Orth poświęcona śmierci Michaela Jacksona

W środkowej części znajduje się to:

Pierwszy artykuł Orth, "Koszmar w Neverlandzie" ukazał się w lipcu 1994 r., kiedy trwające blisko rok dochodzenie kryminalne było praktycznie zakończone

A oto koniec:

Lista artykułów na temat Michaela Jacksona kończy się zdjęciem Davida Geffena, jakby w hołdzie dla NIEGO

Czy to nie zabawne umieścić zdjęcie Davida Geffena zaraz pod artykułami, w których Michael Jackson wymienia go jako główną osobę, która zrujnowała jego karierę?

Och, zapomniałam, że nikt o tym nie wie po tym jak odpowiedni fragment tekstu został usunięty...

Jednakże, pomimo tego, iż wiemy, że Michael obarczał Geffena i jego hollywoodzką "mafię" za to co mu zrobili, to nadal wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi.

Zwłaszcza teraz, kiedy ten zniesławiający film o Michaelu Jacksonie pod tytułem "Leaving Neverland", bazujący na bezpodstawnych zarzutach Robsona i Safechucka miał swoją premierę na festiwalu filmowym Sundance.

Dlaczego ten szanowany festiwal filmowy zdecydował się na zaprezentowanie tego filmu o dwóch oczywistych kłamcach, którzy dwukrotnie zeznawali o niewinności Michaela, a teraz dokonali takiego nagłego zwrotu? Dlaczego media poświęcają im tyle uwagi i traktują ich z uprzywilejowaniem pomijając ich mgliste historyjki, podczas kiedy nikt nie słucha prawdziwych ofiar wykorzystywania dzieci, a ich głosy są ledwo słyszane?

I skąd ta dwójka ludzi bierze na to tyle pieniędzy? Kim są ci "bezinteresowni" sponsorzy, którzy, jak na to wygląda, zapewniają im nieograniczone fundusze, aby mogli utrzymywać swoich prawników zajętych kilkoma procesami i 6 latami sporów sądowych, podczas gdy prawdziwe ofiary z wiarygodnymi historiami, muszą korzystać z crowd-fundingu, żeby było ich stać na sprawiedliwość dla nich samych?

Gdzie jest ta sprawiedliwość? Czy widzieliście ją? Dla Coreya Feldmana i Coreya Haima, np.? Gdzie podziało się dobre dziennikarstwo śledcze promujące ich sprawy przeciwko seksualnym drapieżcom w Hollywood, zwłaszcza, że niektórzy sprawcy są już znani, a i tak nadal pracują?

I czy możliwym jest, aby Geffen i jego hollywoodzka "mafia", którzy zatopili karierę Michaela Jacksona w latach 90-tych, w dalszy ciągu byli w grze? Czy nie chodzi im wyłącznie o Jacksona i zrujnowanie jego nazwiska, ale także o zablokowanie wymiaru sprawiedliwości w przypadku realnych przestępstw przeciw młodocianym?

Jedyną dobrą rzeczą wynikającą z zaprezentowania tego filmu na festiwalu Sundance, jest to, że to da ludziom szansę na zadanie tych oraz wielu innych podobnych pytań i na zażądanie natychmiastowych odpowiedzi na nie, TERAZ.

1 komentarz:

"Dangerous" Michaela Jacksona obchodzi 30-lecie wydania, czyli parę słów o albumie, który w popowym nurcie nie utracił tego, co typowe dla gospel*

Tłumaczenie: M.R. [* gospel – chrześcijańska muzyka sakralna, wywodząca się z kultury czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych Ameryki...