niedziela, 17 lutego 2019

Estate Michaela Jacksona pisze do HBO i Radaru Online ws. naruszenia etyki dziennikarskiej

źr.:  https://vindicatemj.wordpress.com/2019/02/13/the-michael-jackson-estate-slams-hbo-and-radar-online-for-breach-of-journalistic-ethics/


Coś nowego wydarzyło się w ostatnich dniach, związanego z filmem pseudo-dokumentalnym "Leaving Neverland" - za sprawą znakomitego listu Howarda Weitzmana do HBO z dnia 7 lutego 2019 r.

HBO w USA, tak samo jak Channel 4 w WB, odmówiło dokonania jakiejkolwiek zmiany w swoim programie, ale to nie jest żadne zaskoczenie - czego więcej oczekiwalibyście od tych, którzy zamówili ten film i zapłacili za niego?

Ich ostatnia odpowiedź otworzyła oczy wielu osób i ukazała prawdę o tych kanałach.

Jednakże naszym obowiązkiem jest zbieranie faktów i z tego punktu widzenia list Howarda Weitzmana jest kolejnym dużym krokiem w kierunku uzyskania prawdziwego obrazu. Zawiera on szczegóły, które były dotychczas nieznane albo przeoczone przez nas, więc zanim weźmiemy je pod lupę, pozwólcie, że wkleję ten list w całości.

Na wzgląd historyczny, że tak powiem.

Jedyny komentarz, na jaki sobie pozwolę w tym momencie, to zwrócenie waszej uwagi na ten fragment w liście Pana Weizmana, w którym twierdzi on, iż obydwaj panowie żądali od Estate setki milionów dolarów w trakcie niedoszłego procesu.

Każdy z nich żądał setek milionów dolarów.

Z powodu tego, że żądali od Estate setek milionów dolarów, mieli setki milionów powodów do tego, żeby wymyślać swoje historyjki. 

Osoby te nie składają skargi z powodu procesu cywilnego i w ogóle nie mają do niego prawa, bo podsumowanie jest zazwyczaj ogłaszane przez prawników powoda. To tylko taka informacja dla tych, którzy zastanawiają się dlaczego w pozwach nie wspominano o kwocie 1,5 miliarda $, przytaczanej wcześniej przez niektóre media.

W pozwach nie wspomniano o setkach milionów żądanych przez każdego z nich.

Proszę, nie pomijajcie tego ważnego aspektu podczas czytania listu od Howarda Weitzmana, prawnika Estate Michaela Jacksona.

7 lutego 2019 r.

Howard Weitzman

Numer telefonu: (310) 566-9811

Numer faksu: (310) 566-9871

E-Mail: hweitzman@kwikalaw.com

Richard Plepler

Chief Executive Officer Home Box Office, Inc.

1100 Avenue of the Americas - 15th Floor New York, NY 10036

(212) 512-1960

E-Mail: richard.plepler@hbo.com

                                            Re: Michael Jackson

Drogi Panie Plepler:

Jesteśmy prawnikami współwłaścicieli Estate Michaela Jacksona, którzy są w 100 % podmiotami posiadającymi własność intelektualną oraz niematerialną związaną ze zmarłym Michaelem Jacksonem (tzw. "Estate" lub "Estate Jacksona").

Piszemy w sprawie "Leaving Neverland", wyjątkowo stronniczego, sensacyjnego programu - nazywanym "filmem dokumentalnym" przez HBO i innych - za który HBO najwidoczniej zapłaciło i ma zamiar go opublikować tej wiosny. Estate dowiedziało się o tym programie na początku stycznia, kiedy to jego premiera na Sundance została zapowiedziana przez prasę. I musi pan wiedzieć, że wbrew wszelkim normom tworzenia filmów dokumentalnych, z Estate nigdy nie skontaktował się rzekomy "dziennikarz", Dan Reed (ani ktokolwiek inny związany z programem), aby uzyskać punkt widzenia Estate i ich odpowiedź na te całkowicie fałszywe twierdzenia, które są tematem przewodnim programu. Nie było również nikogo kto mógłby zaprezentować dowody zaprzeczające przesłankom znajdującym się w programie - one też nie zostały skonsultowane, jak z resztą przyznał publicznie Dan Reed.

Kiedy zapowiedziano program, HBO i jego partnerzy produkcyjni nie ujawnili tożsamości dwóch osób z filmu, a nazywali ich jedynie "dwójką mężczyzn". Jednakże nawet na podstawie tego krótkiego opisu tychże "dwóch mężczyzn", Estate wiedziało dokładnie o kogo chodzi: o Wade'a Robsona i Jamesa Safechucka. Estate wiedziało o tym nie ze względu na jakieś wewnętrzne "źródła" na temat filmu - nie mieli oni żadnego - ale dlatego, iż ci dwaj mężczyźni rozpuszczali plotki na temat ich zmyślonej "historii" przez lata, głównie za sprawą nieudanych procesów sądowych przeciwko Estate. Estate nie domagało się od mediów ujawnienia ich tożsamości.

Estate było na sto procent pewne, iż nie było żadnych innych sensownych "ofiar", o których mógłby zostać nakręcony film dokumentalny (ponieważ, nawiązując do adwokatów Robsona i Safechucka i ich przewidywań, kiedy to złożyli po raz pierwszy pozew na setki milionów dolarów w 2013 r., nie ma żadnej "nawałnicy" kolejnych znanych "ofiar", jaka miałaby nastąpić po tej dwójce).

HBO i ich partnerzy produkcyjni zostali później zmuszeni do zapoznania się z faktem, że Estate "zgadło", i że te dwie osoby z filmu to tak naprawdę dwaj krzywoprzysięzcy, którzy wnosili pozwy przeciwko Estate, i wszystkie z nich zostały odrzucone z powodu krzywoprzysięstwa (ale jak wspomniano poniżej, w chwili obecnej oczekują na apelację).

Estate spędziło lata na procesowaniu się z Robsonem i Safechuckiem, a cztery oddzielne pozwy ze strony tej dwójki zostały odrzucone z powodu krzywoprzysięstwa. (Dzisiaj, Robson jest winien Estate prawie siedemdziesiąt tysięcy dolarów kosztów sądowych, a Safechuck także jest winny Estate podobną kwotę.) W trakcie tego procesowania się Estate odkryło skarbiec informacji na temat Robsona i Safechucka, jaki jednoznacznie udowodnił, iż absolutnie nie odznaczali się oni żadną wiarygodnością. Omawiamy niektóre z tych informacji poniżej, lecz informacje omawiane w tym liście są jedynie czubkiem góry lodowej w przypadku tej dwójki. Jeśli HBO faktycznie zadbałoby o najbardziej podstawową etykę dziennikarską - a nie tylko zaakceptowało ich lubieżne oskarżenia - to odkryłoby o wiele więcej, zanim w ogóle zaangażowałoby się w ten haniebny projekt.

To oczywiście dlatego Dan Reed i partnerzy produkcyjni HBO intencjonalnie próbowali ukryć tożsamości Robsona i Safechucka. Ta zasadzka była szykowana, gdyż Dan Reed wiedział, że rodzina Michaela Jacksona, jego przyjaciele, jego Estate oraz miliony fanów, którzy są dogłębnie wyedukowani w temacie procesu, zdyskredytują Robsona i Safechucka, jeszcze przed rozpoczęciem nagrywania.

HBO zostało wykorzystane jako część strategii procesowej Robsona i Safechucka  

Robson i Safechuck wnoszą apelację przeciwko wyrokowi, apelacja prawdopodobnie ujrzy światło dzienne w tym roku.

Jak donosiło wiele innych mediów, kiedy to ich pozwy nadal znajdowały się na sali sądowej, Robson, Safechuck i ich wspólni prawnicy, prowadzili długą kampanię, próbując wciągnąć w sprawę media, głównie poprzez wycieki fałszywych informacji do niektórych z tych najbardziej sprośnych tabloidów internetowych. Jeśli HBO zbadałoby to, wtedy z łatwością odkryłoby, że zawsze, kiedy postępowanie było w toku, zanim zapadł główny wyrok, tabloidy nagle przepełnione były fałszywymi oskarżeniami i rozpuszczały plotki adwokatów Robsona i Safechucka na temat Michaela Jacksona.

Sąd nigdy nie pozwolił na to, by ta lawina fałszywych zarzutów miała na to jakikolwiek wpływ i nie mam wątpliwości co do tego, iż podczas składania apelacji również nie będzie to miało żadnego wpływu. Prawnicy Robsona i Safechucka będą nadal próbowali wygrać sprawę za pomocą mediów.

Jak wspomniałem, Robson i Safechuck obecnie odwołują się od wyroku czyli od odrzucenia ich pozwów na kwotę wielu milionów dolarów. Nie jest przypadkiem to, że ich apelacja zostanie ujawniona w tym roku. "Film dokumentalny" HBO jest po prostu kolejnym narzędziem na ich liście procesowania się, której co jasne, używają w (bardzo błędnej) próbie jakiegoś wpłynięcia na ich apelacje. Niestety, okazuje się, że HBO - dawniej wspaniała i szanowana platforma - zostało właśnie zredukowane do opłacanej telewizyjnej wersji "Hard Copy" (z małym dodatkiem "The Jerry Springer Show"). A co najbardziej żałosne, HBO zostało zredukowane do roli pazura w zaplanowanej strategii procesowej adwokatów Robsona i Safechucka.

 HBO i Dan Reed intencjonalnie zdecydowali o nie przeprowadzeniu wywiadu z kimkolwiek kto mógłby umniejszyć ich historię

"Leaving Neverland" zarzuca zmarłemu Michaelowi Jacksonowi popełnienie najbardziej haniebnych przestępstw, o jakie może zostać oskarżony człowiek w obecnych czasach. Traktując poważnie te zarzuty, oczekiwałoby się od HBO i jego partnerów produkcyjnych skontaktowanie się z: (1) rodziną Jacksonów; (2) osobami, które pracowały z Jacksonem w danym czasie; (3) innymi młodymi mężczyznami i kobietami, którzy spędzali czas z Jacksonem jako dzieci (włącznie z tymi wspomnianymi z nazwiska w "filmie dokumentalnym"); (4) przyjaciółmi Michaela Jacksona, którzy znali go całe życie; (5) wieloma osobami, które znają dobrze Robsona i Safechucka, ale im nie wierzą; (6) Tomem Mesereau i jego detektywem, Scottem Rossem, z którym Robson z radością się spotkał w 2005 r. i przez godziny opowiadał o swoich doświadczeniach z Michaelem, w rezultacie czego Mesereau stwierdził, że Robson jest tak bardzo wiarygodny, że zrobił z niego pierwszego świadka obrony w procesie Jacksona w 2005 r.; i (7) Estate, które spędziło lata na procesowaniu się z oskarżeniami omawianymi w "filmie dokumentalnym" Safechucka i Robsona.

Tak, szokujące, HBO i jego produkcyjni partnerzy nigdy nie próbowali kontaktować się z tymi ludźmi. Fakt, iż HBO i jego produkcyjni partnerzy nie raczyli nawet udać się do tych osób, aby sprawdzić wiarygodność tych fałszywych historyjek opowiedzianych przez Robsona i Safechucka jest pogwałceniem wszelkich norm i etyki tworzenia filmów dokumentalnych i dziennikarstwa. To jest hańba.

Tak naprawdę, Dan Reed przyznał w trakcie sesji Q&A na Sundance, że nigdy nawet nie próbował skontaktować się z tymi wieloma, wieloma innymi młodymi mężczyznami i kobietami, którzy spędzali czas z Jacksonem jako dzieci, obecnie nadal broniącymi go.

Co najmniej dwóch z tych młodych mężczyzn jest wspomnianych z nazwiska w filmie wraz z implikacją, iż zostali oni "zastąpieni" Robsonem i Safechuckiem w roli "ofiar wykorzystywania" Jacksona. Obydwaj przemówili po zapowiedzi filmu, żeby wyjaśnić, że nigdy nie byli wykorzystywani przez Jacksona. Jeden z nich, o którym Robson wyraźnie wspomniał w filmie, iż go "zastąpił", napisał kilka tweetów określając ten film dokumentalny dziełem fikcyjnym. A drugi z nich - spośród wielu innych, którzy spędzali czas z Jacksonem jako dzieci - również nie został sprawdzony przez Dana Reeda i HBO.

Innymi słowy, "film dokumentalny" HBO bazuje wyłącznie na słowie dwóch krzywoprzysięzców. HBO i ich partner, Dan Reed, nigdy nawet nie próbowali sprawdzić czy ci dwaj mężczyźni mówią w ogóle prawdę.

Przeczytaliśmy w raportach, iż ci dwaj mężczyźni są postrzegani jako "wiarygodni" w filmie, ponieważ opowiadają swoją historię tak płynnie. Ćwiczyli opowiadanie swojej historii i powtarzali swoje kwestie (które zmieniały się w trakcie procesowania się) już od lat. Zatem, nie jest to żadna niespodzianka, że ci dwaj mężczyźni  - którzy także zawodowo zajmowali się aktorstwem - dobrze opowiadają swoją zmyśloną historyjkę. Linią graniczną jest to, że połowicznie utalentowany twórca filmowy mógłby zrobić "film dokumentalny" opowiadający o jakiejkolwiek skandalicznej historii na temat zmarłego człowieka, jeśli może po prostu znaleźć dwójkę ludzi, pragnących opowiedzieć historię, a następnie w ogóle nie sprawdzać tej dwójki. To dosłownie sprawa, gdzie jeden z nich - Wade Robson - nazywa sam siebie "mistrzem oszukiwania"; a jego własna matka zeznała pod przysięgą, że powinien "dostać Oscara" za to jakim jest dobrym kłamcą (jak wspomniano poniżej).

W wywiadach Dan Reed wykorzystuje HBO do zwiększenia wiarygodności filmu pomimo wygłaszania rażąco fałszywych oświadczeń w tych samych wywiadach

Reputacja HBO w znacznej mierze jest wykorzystywana jako jeden z głównych powodów tego, że ten "film dokumentalny" powinien zostać potraktowany poważnie. Producent tego programu, Dan Reed, mówi mediom, iż jedną z najważniejszych przesłanek opowiadających się za wiarygodnością filmu jest reputacja HBO. Zapytany o to czy jakiś prawnik sprawdził ten film, odpowiedział, że "to zawsze ma miejsce w przypadku tworzenia przez niego filmu, i według mojej wiedzy, zwłaszcza w przypadku HBO". Zwyczajowo sprawdzanie twórców filmów jest etyczne i normatywne, tak samo jak sprawdzanie faktów (np. czy ich historie są zgodne?), wyjaśnianie motywacji ludzi (np. czy kierują się pobudkami finansowymi, mówiąc to co mówią?), rozmawianie z innymi posiadającymi wiedzę, którzy być może powiedzą coś innego, itd. Ale jak wynika z naszej dyskusji, HBO w sposób oczywisty już nie troszczy się o te etyczne i normatywne sprawdzanie filmów dokumentalnych ani sztuki dziennikarskiej. Jeśli HBO obchodzą takie sprawy, to nigdy nie wypuszczą tego filmu.

W tych samych wywiadach gdzie próbuje nas przekonać, że zaangażowanie HBO jest dowodem na wiarygodność "filmu dokumentalnego", Pan Reed wygłosił także rażąco fałszywe zarzuty w celu zwiększenia wiarygodności Robsona i Safechucka. Np., we wspomnianym wcześniej wywiadzie z "Huffington Post", Pan Reed zgadza się z osobą przeprowadzającą wywiad, iż "jedną z najmocniejszych aspektów filmu jest sposób, w jaki historie Robsona i Safechucka są podobne do siebie... nawet pomimo tego, że nie znali się oni aż do chwili obecnej".

W innym wywiadzie, Reed "przyznaje", iż "z powodów prawnych, Robson i Safechuck byli odseparowani od siebie, na długo zanim w ogóle zaproponowano im stworzenie filmu". Reed rozwija temat mówiąc, że tak to właśnie wyglądało, więc "oni nie mogli wymienić się ze sobą swoimi historiami. Spotkali się po raz pierwszy jako dorośli na Sundance. To był pierwszy raz kiedy spędzili ze sobą czas".

To totalne kłamstwo. W trakcie przesłuchania w 2016 r., Robson zeznał, iż rozmawiał z Safechuckiem w 2014 r., kiedy to Safechuck złożył pozew przeciwko Estate.

Pytanie: Kiedy po raz ostatni rozmawiał pan z Jamesem Safechuckiem?
Odpowiedź: Wydaje mi się, że po raz ostatni rozmawialiśmy na początku 2014 r.

Zapytany o to, o czym opowiadali ci dwaj mężczyźni, Robson odmówił odpowiedzi na to pytanie - jego adwokat poinstruował go, aby nic nie mówił, bo ich wspólni prawnicy byli zaangażowani w konwersacje pomiędzy tą dwójką w 2014 r. Nawiązując do tego, nie wiemy o czym rozmawiali ani jak zapoznali się nawzajem ze swoimi historiami z pomocą prawników. Z powodu tego, że żądali od Estate setek milionów dolarów, mieli setki milionów powodów na to, żeby wymyślać swoje historyjki. 

W każdym razie, pomysł, iż dwaj mężczyźni reprezentowani przez tych samych prawników od sześciu lat, mają podobne historie jest mało zaskakujący. Naprawdę nie możecie być aż tak naiwni, żeby tego nie zrozumieć.

Finalnie, musimy podkreślić, iż możemy jedynie założyć, że legendarna Sheila Nevins nie ma nic wspólnego z decyzją o wypuszczeniu tego "filmu dokumentalnego". Jakaż szkoda, iż nie jest już ona zaangażowana w podejmowanie tego typu decyzji w HBO. W tym HBO, dawniej kultowej platformie, które funduje, produkuje i dystrybuuje ten żałosny i nieprawdziwy wytwór zdeklarowanych kłamców, którzy powtarzają swoje fałszywe oskarżenia w odpowiedzi na odrzuconą przez sąd sprawę.

Robsona i Safechucka wielokrotnie przyłapano na kłamstwie w trakcie składania zeznań związanych z pozwami złożonymi przeciwko Estate

Wade Robson szczegółowo zeznawał już jako dorosły przed ławą przysięgłych podczas procesu Michaela Jacksona w 2005 r. i mówił, że nigdy nie zrobił mu nic złego. Był wtedy przesłuchiwany przez Rona Zonena, jednego z najwytrawniejszych prokuratorów w Kaliforni. Pomimo tego Wade Robson ani razu się nie zawahał. Co więcej, już po jego zeznaniach, powstało wiele filmików z nim (bez problemu dostępnych online), gdzie nazywa Michaela Jacksona swoją inspiracją i zaprzecza jakoby Michael kiedykolwiek go molestował. 

Ale nawet już odstawiając to na bok, Robsona wielokrotnie przyłapywano na kłamstwach podczas procesowania się z Estate. Np., w celu ominięcia ograniczeń dotyczących roszczeń pieniężnych przeciwko Estate, Robson zeznał pod przysięgą, iż "[przed 4 marca 2013 r.] Nie rozumiałem a może nawet nie byłem świadomy, że Estate [Michaela Jacksona] działało na prawach administracyjnych". To było kłamstwo. Tak naprawdę, Robson osobiście spotkał się z Johnem Brancą, jednym z zarządców Estate, w biurze Pana Branci w 2011 r. w celu omówienia (zakończonego porażką) starania się o posadę przy show Cirque du Soleil o tematyce Michaela Jacksona. Przed spotkaniem z Brancą, menadżer Robsona powiedział mu, iż musiał skontaktować się z "Johnem Brancą, osobą zarządzającą Estate MJa"

Co nie jest zaskoczeniem, sąd odrzucił pozew Robsona przeciwko Estate, stwierdzając, że żadna racjonalnie myśląca osoba nie mogłaby uwierzyć w zapewnienie Robsona, iż nie wiedział o istnieniu Estate Michaela Jacksona przed 4 marca 2013 r., kiedy to spotkał się on z Johnem Brancą, współwłaścicielem Estate. Mówiąc prościej, sąd orzekł, że Robson kłamał w swoim oświadczeniu pod przysięgą. (Trudno potraktować poważnie pomysł, iż Robson chciałby spędzić lata swojego życia na tworzeniu i reżyserowaniu show o tematyce Michaela Jacksona, podczas gdy rzekomo był ofiarą okropnego wykorzystywania przez niego.)

Spotkanie Robsona z Panem Brancą było pierwszym razem, kiedy to próbował on skapitalizować swoją relację z Michaelem Jacksonem po śmierci Michaela, i kiedy myślał, że to pomogłoby mu zarobić. Kilka dni po śmierci Michaela Robson wydał oświadczenie nazywając Michaela  "jednym z głównych czynników, dla których wierzę w czystą dobroć społeczeństwa". Potem próbował uzyskać pracę u Kenny'ego Ortegi, reżysera "Michael Jackson's This It It", chciał pomóc w pracy nad filmem. Robson był w stanie pomagać w pracy Janet Jackson podczas jej występu na MTV Video Music Awards w 2009 r., w hołdzie złożonym jej zmarłemu bratu Michaelowi. Na filmikach nagranych za kulisami tego występu (łatwo dostępnym online), widzimy Robsona wychwalającego Michaela Jacksona najwytrawniejszymi określeniami.

W trakcie procesowania się z firmami Jacksona, Robson został także przyłapany na próbie zatajania dowodów, zanim jego sprawa została odrzucona. Np., Robson skłamał pod przysięgą, twierdząc inaczej jak to jest napisane w krótkim e-mailu z końca 2012 r., iż "nie prowadził on żadnych pisemnych rozmów" z nikim (poza swoimi prawnikami) na temat swoich nowo wymyślonych oskarżeń, jakoby Jackson go wykorzystywał. Okazało się to wierutnym kłamstwem. Tak naprawdę Robson napisał książkę o swoich zarzutach rok przed złożeniem swojego pozwu do sądu - książkę, jaką próbował ukryć przed Estate. Książka ta opowiadała zupełnie inną historię na temat tego jak był wykorzystywany przez Jacksona.

Zapytany o pewne rozbieżności w jego zeznaniu, Robson wyjaśnił to zjawisko tym, że jego wspomnienia "wyewoluowały" od czasu napisania książki pod koniec roku 2012 i na początku 2013. Wyjaśnił, iż "po ujawnieniu się wspomnień o wykorzystywaniu w 2012 r. i po rozpoczęciu drogi ku wyzdrowieniu, one wyewoluowały, więc teraz pamiętam więcej szczegółów na temat różnych scen. Dalej to wygląda tak, wiecie państwo, one ewoluują i pojawia więcej szczegółów."

Co więcej, poza kłamaniem pod przysięgą w trakcie swojego przesłuchania, że "nie prowadził żadnych pisemnych rozmów" na temat domniemanego wykorzystywania absolutnie z nikim, sąd ostatecznie nakazał mu przedłożyć odpowiednie dokumenty. Robson wyprodukował setki (jeśli nie tysiące) pisemnych wymian zdań (emaili, smsów, itd.) ze swoją rodziną i przyjaciółmi na temat swoich fałszywych oskarżeń. Nigdy nie wyjaśnił dlaczego kłamał i stwierdził, iż z nikim o tym nie pisał.

Warto zauważyć, że wiele z tych rozmów odbywało się z jego matką, gdzie to wprawdzie próbował zrekonstruować swoje własne "wspomnienia" z czasów kiedy to miał być rzekomo wykorzystywany - posługując się jego własnymi słowami, "dodawał szczegóły", o których nie pamiętał podczas pisania książki. W pewnym emailu wypisuje listę ponad dwudziestu różnych pytań do swojej matki, pytając ją o rozmaite szczegóły jego interakcji z Michaelem Jacksonem. Niektóre z nich brzmią tak: "Czy mogłabyś opowiedzieć wszystko co pamiętasz z pierwszej nocy w Neverland? Co wydarzyło się kiedy przyjechaliśmy, co robiliśmy? A ten pierwszy weekend w Neverland?" Co warte zwrócenia uwagi, w "filmie dokumentalnym" Robson wymienia "swoje" rzekome "wspomnienia" tych wydarzeń wybitnie szczegółowo. Jednak panowie Reed i Robson nigdy nie wyjaśnili, że musiał on najpierw wypytać o wszystko matkę za pomocą swojej listy pytań, zanim opowiedział swoją historię. Pomijając opowiadanie historii o swojej pierwszej nocy w Neverland jako o swoim własnym wspomnieniu w filmie, w swoim oświadczeniu sądowym przyznaje, iż "nie wie" czy jego wspomnienie tamtej nocy "wyszło od niego samego czy też ktoś inny mu o tym opowiedział".

Mówiąc wprost, Robson jest wierutnym krzywoprzysięzcą, który z dumą nazwał siebie samego (w swojej książce) "mistrzem oszustwa". Robson jest tak dobrym kłamcą, że jego własna matka zeznała pod przysięgą, iż nie potrafi określić kiedy on kłamie a kiedy nie; stwierdziła nawet, że "powinien otrzymać Oscara" za to jak bardzo przekonujące były jego kłamstwa. Możliwe, iż zasługuje na Oscara również za "film dokumentalny HBO".

Sfabrykowana historia Robsona opowiada o tym, jakoby wykorzystywanie przez Jacksona spowodowało u niego dwukrotne załamanie nerwowe, w 2011 i w 2012 r. Załamania te, zdaniem Robsona zaowocowały tym, że uświadomił on sobie, iż był wykorzystywany przez Jacksona kilka dekad temu. Jednakże istnieje prostsze wyjaśnienie wystąpienia załamań nerwowych Robsona. Ma on w swojej rodzinie historię samobójstwa, głębokiej depresji - w rodzinie od strony ojca. Ojciec Robsona popełnił samobójstwo w 2002 r. Bliski kuzyn Robsona ze strony rodziny ojca popełnił samobójstwo w 2012 r. Niestety, skłonność do depresji jest dziedziczna. Zatem, nie dziwi fakt, że Robson przeszedł dwa załamania nerwowe. Mało zaskakujące jest to, iż po tym jak Robson miał załamania, zaczął chodzić na terapie do psychiatry w 2011 r., kiedy to przepisano mu leki antydepresyjne. Jednakże on odmówił przyjmowania jakichkolwiek medykamentów. Żeby było jasne, nie przypisujemy żadnej "winy" albo "ułomności" tym , którzy cierpią lub cierpieli z powodu klinicznej depresji. Chodzi o to, aby pamiętać o chorobie psychicznej Robsona oraz o jego upartości związanej z odmową przyjmowania odpowiedniego leczenia medycznego, gdyż Robson twierdzi, że jego "załamania nerwowe" są mocnym dowodem na to, iż był wykorzystywany przez Jacksona. Jednak te załamania można dużo łatwiej wyjaśnić za pomocą historii rodziny Robsona - zaawansowanej depresji oraz jego własnej (oczywistej) diagnozy, stwierdzającej depresję, w związku z którą on uparcie i irracjonalnie odmawia przyjmowania przepisanych mu przez lekarza leków.

Jeśli chodzi o Safechucka, według jego samego, on nie "uświadomił" sobie tego, że był wykorzystywany aż do momentu kiedy zobaczył Robsona w "Today Show" w 2013 r., kiedy ten udzielał wywiadu Mattowi Lauerowi i opowiadał o swojej nowo zmyślonej historyjce wykorzystywania. Nagle, Safechuck uświadomił sobie, iż był wykorzystywany. Skontaktował się z prawnikiem Robsona i złożył niemalże skopiowaną wersję pozwu przeciwko Estate na wielomilionową kwotę. I tak jak Robson, zeznał wcześniej pod przysięgą, że Jackson nie nie zrobił względem niego niczego nieodpowiedniego. Jego obydwie sprawy przeciwko Estate także zostały odrzucone.

Frywolne pozwy Safechucka zostały odrzucone na tak wczesnym etapie postępowania, że to znaczące odkrycie nigdy nie zostało wzięte pod uwagę w tej sprawie, a on mógł uniknąć składania zeznań i przedkładania dokumentów. Ale nawet w swoich deklaracjach w trakcie procesowania się, można dostrzec jasne oznaki tego, iż kłamie i próbuje skonstruować fałszywą historię o wykorzystywaniu na podstawie swoich mglistych wspomnień o interakcjach z Jacksonem. Np., Safechuck zadeklarował, że do wykorzystywania po raz pierwszy doszło w Paryżu, w czasie trwania trasy "Bad", i trafnie określa czas - czerwiec 1988 r. (łatwo jest znaleźć tę informację na Wikipedii). Następnie mówi, iż po zakończeniu trasy "Bad", Michael zabrał go do Nowego Jorku w lutym 1989 r.), gdzie to Michael miał występować na rozdaniu nagród Grammy. Safechuck deklaruje, że był wykorzystywany w trakcie podróży do Nowego Jorku, na uroczystości Grammy. Jednakże Grammy nie odbyły w Nowym Jorku w 1989 r., ale w Los Angeles w tym samym roku (i w 1990). A Michael nie występował na rozdaniu nagród Grammy w 1989 r. Występował na rozdaniu Grammy w Nowym Jorku w lutym 1988 r., a jak twierdzi Safechuck, został wykorzystany po raz pierwszy w czerwcu 1988 r.

Małe sprostowanie do listu Estate: Michael Jackson występował w Nowym Jorku 2 marca 1988 r.

Twierdzi, że jakimś cudem był wykorzystywany podczas podróży do Nowego Jorku na rozdanie Grammy, co przypada na okres czasu przed pierwszym rzekomym wykorzystywaniem. Ten "błąd" Safechucka w sposób oczywisty odzwierciedla starania wykreowania historii o wykorzystywaniu z różnych elementów. Innymi słowy, Safechuck po prostu na bieżąco wymyśla swoją wersję wydarzeń.

W "filmie dokumentalnym" i w swojej deklaracji Safechuck snuje bajeczkę o tym jak odmówił zeznawania dla Jacksona w 2005 r., pomimo pogróżek ze strony Jacksona i jego zespołu adwokatów. Odkładając na bok absurd, że Jackson i jego wysokiej klasy prawnicy próbują przekonać niechętnego i niestabilnego świadka do zeznawania na jakże delikatny temat, historia Safechucka jest ostentacyjnie kłamliwa. Wdając się bardziej w szczegóły, Safechuck deklaruje, iż Michael i jego adwokacka drużyna wzywali go "aż do końca trwania procesu karnego" i próbowali wymusić na nim zeznawanie. Jednakże to oświadczenie nie może być prawdą. Na początku procesu sędzia zabronił prokuratorowi zezwalania na składanie zeznań dotyczących rzekomego molestowania Safechucka i innych, ponieważ "dowody" takowego molestowania były niewiarygodne. Oczekiwania były takie, że sędzia pozwoli na zeznania pewnych niezadowolonych pracowników, którzy słyszeli, iż Michael molestował Wade'a Robsona, Macaulaya Culkina i Bretta Barnesa. Dlatego właśnie ta dokładnie trójka zeznawała i każdy z nich zaprzeczył molestowaniu (włącznie z Robsonem oczywiście), i byli oni przesłuchiwani przez prokuratora, ale nie zachwiali się w żadnym momencie. I dlatego właśnie Jackson i jego prawnicy nie mieliby potrzeby wywierania presji na niechętnym i niestabilnym Safechucku, żeby zeznawał, zwłaszcza "aż do końca trwania procesu karnego", jak to kłamliwie stwierdził Safechuck w filmie oraz pod przysięgą.

***

Biorąc pod uwagę to wszystko, czyli fakty łatwo dostępne dla każdego kto dokonałby minimalnego wysiłku wyszukania informacji, dlaczego HBO produkuje film dokumentalny bazujący wyłącznie na słowach tych dwóch kłamców oraz reżysera/producenta Dana Reeda? Dlaczego HBO miałoby wyprodukować ten film bez nawet najmniejszej próby uzyskania komentarza i odpowiedzi od Estate Jacksona, które poświęciło lata na procesowanie się z tymi fałszywymi zarzutami Robsona i Safechucka? Czy jakiemuś innemu artyście HBO też zrobiłoby coś takiego? Czy jest jakiś inny artysta, w przypadku którego HBO nie poprosiłoby nawet o komentarz w przypadku tak poważnych oskarżeń?

Michael Jackson był przedmiotem trwającego dekadę śledztwa za sprawą nadmiernie gorliwego, wątpliwego etycznie i ostatecznie skompromitowanego prokuratora okręgu Santa Barbara, Toma Sneddona, który dosłownie wszędzie poszukiwał rzekomych "ofiar" Jacksona. Jednakże nigdy nie znalazł takowych "ofiar". Tak naprawdę proces karny Jacksona z 2005 r. był totalną farsą, a Michael Jackson został całkowicie oczyszczony. Każdy kto studiował te procesy wie, że ława przysięgłych całkowicie odrzuciła sprawę prokuratury. Zarówno w mowie otwierającej sprawę, jak i w tej na zakończenie, adwokat Jacksona, Tom Mesereau, zastosował nietypowe zagranie mówiąc członkom ławy przysięgłych, iż powinni oni uniewinnić Jacksona, bo Mesereau i jego zespół udowodnili jego niewinność. Innymi słowy, nie próbował przypisać tej sprawie "uzasadnionych wątpliwości". Pan Mesereau przedstawił tę sprawę tak, że jego celem było udowodnienie niewinności Jacksona. I tego dokładnie dokonał. W 2017 r. kilku członków ławy przysięgłych zostało ponownie wypytanych o proces z powodu zarzutów wysuniętych przez Robsona, i wszyscy zgodzili się na to, iż dzisiaj ponownie oczyściliby Jacksona. Byli oni przesłuchiwani wielokrotnie; są to ludzie wyrażający się jasno, nie są to naiwni idioci, jakich próbuje namalować w swoim "filmie dokumentalnym" Dan Reed. A teraz HBO bazuje na niepotwierdzonych historiach dwóch krzywoprzysięzców zamiast na amerykańskim systemie sprawiedliwości.

Oczywiście, fascynacja tabloidowych mediów Michaelem Jacksonem i opowiadaniem coraz to nowszych historyjek o nim nie jest niczym nowym. Wspaniały amerykański intelektualista, James Baldwin, opisał "Kakofonię Michaela Jacksona" w 1985 r., kiedy to media po raz pierwszy zaczęły pisać o nim jak o kimś znajdującym się w "szczękach mięsożernego sukcesu". Jak to postrzegał Baldwin, Michaelowi "ludzie nie wybaczą tak łatwo wywrócenia tak wielu stołów, a za to z pewnością otrzymał mosiężny pierścień, a człowiek, który rozbił bank w Monte Carlo nie ma nic wspólnego z Michaelem". W 1985 r., kiedy Baldwin napisał te słowa, Michael Jackson był 27-letnim Afroamerykaninem z Gary w Indianie i "wywrócił stoły" w całym przemyśle muzycznym. Korzystając ze swojego bezprecedensowego sukcesu, Michael nalegał, by MTV i mainstreamowe radio grały muzykę jego jak i innych afroamerykańskich artystów, takich jak on. Michael nalegał również na to, aby wytwórnia nagraniowa przydzieliła mu prawa autorskie jego własnych nagrań. Innymi słowy, Michael Jackson, młody artysta, nalegał na to, ażeby mógł kontrolować swoją własną sztukę i żeby nie musiał pozostawiać jej na pastwę rozkapryszonych biznesowych grubych ryb. Ale nadal - ten 27-letni - Michael nie posiadał tylko praw do własnych nagrań, lecz posiadał też wylicytowane prawa do nagrań innych topowych graczy w branży, była to korona nagrań muzycznych, katalog ATV (znany także z tego, że zawierał katalog Beatlesów).

Podejrzewamy, iż nawet James Baldwin nie mógłby sobie wyobrazić, że jego słowa  nadal byłyby dzisiaj tak aktualne, ponad trzydzieści lat później. Obecnie, w przypadku Michaela Jacksona "zapomina się o wywróceniu tak wielu stołów", nawet dziesięć lat po jego odejściu z tego świata na zawsze. Nawet to wspaniałe kiedyś HBO - jakie towarzyszyło Michaelowi w jego niezmierzonym sukcesie - zabiera zmarłego Michaela Jacksona w "szczęki mięsożernego sukcesu", poświęcając cztery godziny swojego czasu antenowego na słowa tychże dwóch krzywoprzysięzców, których jedynym celem jest wyrwanie pieniędzy od prawowitych spadkobierców Jacksona i wskazanych przez niego beneficjentów.

To, że HBO dołączyło właśnie do tabloidowej "kakofonii Michaela Jacksona" - dziesięć lat po jego śmierci - jest doprawdy smutne. Wiemy, iż HBO boryka się z poważną presją wynikającą z konkurowania z Netflixem, Amazonem i innymi nowoczesnymi dostawcami treści, ale zniżanie się do takiego poziomu, w celu uzyskania odbiorców, jest haniebne. Wiemy, że HBO i jego partnerzy w tym filmie nie odniosą sukcesu. Wiemy, iż zostanie to zapamiętane jako jeden z najbardziej haniebnych epizodów w historii HBO. Wiemy, że oddani fani Michaela, i wszyscy dobrzy ludzie tego świata, nie przebaczą łatwo HBO tego postępku.

Panie Plepler, jak sam pan powiedział pod koniec 2017 r.: "Kłamstwo obiega połowę świata, zanim prawda zdąży założyć buty". Donoszenia medialne na temat tego "filmu dokumentalnego" przyznały panu rację.

Zadowoliłoby nas spotkanie z HBO w celu przedyskutowania rozwiązania tego problemu. Posiadamy dużo więcej informacji i świadków, które mogłyby przedstawić tę dwójkę takimi jakimi są naprawdę. Jeżeli HBO chce pozostać na swojej pozycji w branży jako solidne źródło wiadomości i faktów, to ma zobowiązania wobec publiki - nie wspominając nawet o zmarłym Michaelu Jacksonie, któremu HBO dotrzymywało kroku za jego życia - i powinno zbadać tę sprawę.

Poza tym, ten "film dokumentalny" powie więcej na temat HBO niż na temat Michaela Jacksona.

Pozdrawiam,

Howard Weitzman

HW/JPS

cc: Jonathan P.Steinsapir, Esq.

Bryan Freedman, Esq.

Eve Konstan, Esq. General Counsel, HBO

Glenn Whitehead, Esq., EVP, Business & Legal Affairs, HBO

***

Poniżej odpowiedź dyrektora programowego HBO Caseya Bloysa, przytoczona tutaj na potrzeby historii:

8 lutego 2019 r., 15:50, Lesley Goldberg

Zapowiedzieli państwo premierę "Leaving Neverland". Po otrzymaniu komentarza ze strony Estate Jacksona, że jest to "film o charakterze tabloidowym", czy drżą państwo przed wypuszczeniem tego filmu?

W ogóle. Chciałbym jedynie, aby nikt, kto pisze albo myśli na ten temat, i jeszcze nie obejrzał filmu, zachował dla siebie ocenianie dopóki go nie obejrzy. Jest to bardzo mocny film dokumentalny.

Czy jest pan przygotowany na potencjalną reakcję - albo działania prawne - ze strony Estate?

Tak. Nie zamierzamy wstrzymywać się z wypuszczaniem filmu.

Czy po wyświetleniu filmu na Sundance i po komentarzach Estate, była jakaś konwersacja pomiędzy nimi a CEO HBO Richardem Pleplerem albo CEO AT&T Johnem Stankeyem na temat tworzenia tego kontrowersyjnego filmu?

Nie. Wyrażę się jasno: Jaka kontrowersja? Na Sundance było dwóch protestujących. Proszę zachować rezerwę i obejrzeć film a potem decydować za siebie.

A jeśli protesty urosną w siłę?

Pozostajemy przy swoim. To jest bardzo, bardzo mocne.

Czy spotka się pan z Estate Jacksona po tym jak napisali oni do państwa 10-stronicowy list, w którym twierdzą, że jest to ignorowanie etyki dziennikarskiej?

Nie. List niczego nie zmienia. Film zostanie opublikowany. To się nie zmienia z powodu listu i proszę wszystkich o obejrzenie filmu i zdecydowanie za samych siebie. To jest bardzo, bardzo mocny film dokumentalny i myślę, że kiedy go zobaczą, zrozumieją to.

Tak więc, nie interesuje pana spotkanie z Estate Jacksona?

Nie. Nie ma planów spotkania się. Wypuszczamy film, a list tego nie zmieni.


***

A tutaj znajduje się list od Estate MJa do Radaru Online. Chwała Jonathanowi Steinsapirowi za sprawienie, ze jest to takie precyzyjne i przezabawne. To jest właśnie sposób na rozmawianie z tymi ludźmi, którzy są o wiele bardziej stuknięci niż sami płaskoziemcy.

7 lutego 2019 r.

Radar Online American Media, Inc.

Attention: General Counsel 4 New York Plaza

New York, NY 10004 Fax: (212) 743-6590

E-mail: DMCA@amilink.com

Jesteśmy prawnikami współwłaścicieli Estate Michaela Jacksona, którzy są w 100 % podmiotami posiadającymi własność intelektualną oraz niematerialną związaną ze zmarłym Michaelem Jacksonem (tzw. "Estate" lub "Estate Jacksona").

Estate poprosiło mnie, żebym zaalarmował was o fakcie, iż wasza strona, Radar Online, prawdopodobnie podła ofiarą hakerstwa z rąk internetowych pranksterów, którzy zamieścili na niej całkowicie absurdalne artykuły. W szczególności radzimy państwu sprawdzić "artykuł", jaki pojawił się na państwa stronie o godz. 9:30 6 lutego 2019 r., zatytułowany "Ciało Michaela Jacksona może zostać ekshumowane po tym jak ujawniło się 11 kolejnych ofiar wykorzystywania seksualnego". Jedynym aspektem jaki dokumentnie uderzył nas w tymże artykule - i nie chodzi tu o hakera - to fakt, że jego autorem jest "zespół Radaru". Oczywiście żadna konkretna osoba, bo nikt nie podpisałby się swoim własnym nazwiskiem pod takim śmieciowym artykułem wypełnionym oczywistymi kłamstwami.

Przy okazji tego nadzwyczajnego wydarzenia, kiedy to artykuł ten był naprawdę artykułem "Radaru Online", czy mógłby pan zapytać się swojego "źródła" kiedy ciało Pana Jacksona zostanie ekshumowane? Jako prawnicy związani z prawnymi sprawami Pana Jacksona i reprezentanci Estate, byliśmy zaskoczeni, iż nikt nie powiedział nam o tym nieprzeciętnym postępowaniu. Widzimy, że źródło jest identyfikowane jako "wtajemniczone" - czy pozwoli pan, abyśmy dowiedzieli się w jakim azylu/schronie aktualnie się ono znajduje?

Artykuł nawiązuje do "armii zszokowanych ofiar" oraz do "przynajmniej 11 nowych ofiar twierdzących, iż były molestowane i nawet gwałcone przez Jacksona". My z kolei jesteśmy zszokowani, że pomimo że prokuratura w Santa Barbara - która poświęciła ponad dekadę na wirtualny jihad przeciwko Jacksonowi próbując udowodnić, iż był pedofilem i nie odniosła sukcesu, gdyż nim nie był - nigdy nie znaleziono tej "armii zszokowanych ofiar". Być może państwa źródło - ta "wtajemniczona" osoba - powinna rozpocząć pracę na rzecz wymiaru sprawiedliwości i znajdować prawdziwych pedofilów.

W dalszej części artykułu jest napisane, że "Radar dowiedział się także, iż FBI oskarżano o ukrywanie dowodów na to, że Jackson handlował seksem!". Dalej jest napisane, iż "sekretne dokumenty uzyskane przez Radar ujawniają, że pewien dziennikarz twierdził w 1993 r., iż urzędnik FBI był pod ogromnym wrażeniem gwiazdy i 'nie zagłębiał się dalej w sprawę zarzutów, bo Jackson był gościem honorowym Białego Domu'". W artykule stwierdzono, że sprawa Pana Jacksona była w pewnym momencie rozpatrywana pod kątem ścigania z powodu "twierdzeń świadków, którzy widzieli jak pociągiem przemyca on 12-latka przez Amerykę, do USA. Adwokat odrzucił sprawę." Są to zaiste szokujące zarzuty pod kątem złego funkcjonowania rządu.

Oczywiście, nic w tym artykule nie jest prawdą. Jest on przepełniony złośliwościami i fałszywymi oświadczeniami. Jeśli macie kogoś zajmującego się sprawdzaniem faktów - i, szczerze, trudno nam w to uwierzyć biorąc pod uwagę ten artykuł - to powinniście go zwolnić w trybie natychmiastowym. (Nie możemy zaoferować wam porady prawnej, ale wierzymy, że macie dobry powód do zwolnienia go.) Jedyną rzeczą jaka może "odkupić" tę sprawę ze "sprawdzaniem faktów" jest to, iż stwierdzenia w waszym artykule są na tyle absurdalne, że artykuł ten (prawdopodobnie) może nie zostać "racjonalnie uznany za taki, który opisuje prawdziwe fakty". Hustler Magazine, Inc. v. Falwell, 485 U.S. 46, 57 (1988).

Kończąc, to nie jest nasza zwyczajowa praktyka, żeby mówić osobom zajmujących się inną profesją, jak mają wykonywać swoją pracę, lecz w tym wypadku zrobimy wyjątek. Czy moglibyśmy zasugerować, abyście spróbowali czegoś innego w przyszłości i abyście porozmawiali z prawdziwymi, racjonalnymi i wiarygodnymi źródłami? Jeśli posiadalibyście odrobinę wiarygodności, zastanowilibyście się nad tym niedorzecznym "artykułem". Niniejszym żądamy, abyście to uczynili. Rozumiemy, iż wasz biznes upada, ale być może lepiej będzie, jeśli przestaniecie publikować takie niedorzeczne śmieci.

Jedno słowo na koniec, żeby nie było żadnych wątpliwości, niczego co zostało wspomniane w tym liście, nie należy interpretować w kategoriach odstąpienia od jakichkolwiek praw i środków zaradczych Estate Jacksona w związku z tym artykułem - wszystkie te prawa są wyraźnie zastrzeżone.

Pozdrawiam, 

Jonathan Steinsapir

cc: Howard Weitzman, Esq.

Bryan Freedman, Esq.

Jon Fine, Deputy General Counsel, American Media Inc.

*** 

Uwaga: Wygląda na to, że dobry humor jest efektywniejszy niż prowadzenie gorliwych rozmów z tymi ludźmi. Artykuł Radaru Online został już usunięty, żeby redakcja nie musiała dłużej się za siebie wstydzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Dangerous" Michaela Jacksona obchodzi 30-lecie wydania, czyli parę słów o albumie, który w popowym nurcie nie utracił tego, co typowe dla gospel*

Tłumaczenie: M.R. [* gospel – chrześcijańska muzyka sakralna, wywodząca się z kultury czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych Ameryki...