czwartek, 5 lipca 2018

Po kim Michael odziedziczył wygląd: przepiękna babcia Michaela Jacksona, Crystal Lee King-Jackson!

Post z 9 maja 2015r.; autor: Raven




Powyższe zdjęcie przedstawiające młodą Crystal Lee King-Jackson wywołało niemałą sensację kiedy po raz pierwszy ujrzało światło dzienne za sprawą postu Yashi Brown na Twitterze. Dla tych z was, którzy podobnie jak ja, zawsze uważali, iż Michael tak naprawdę nigdy nie wyglądał ani jak Joseph ani Katherine, i zastanawiali się skąd wzięły się te olśniewające oczy, kości policzkowe oraz szeroki uśmiech - nie musicie się już główkować! Tajemnica rozwiązana. Michael mógł odziedziczyć wiele wspaniałych cech po swojej matce i być może wyróżniał się jakimś minimalnym podobieństwem do swojego ojca (jakie moim zdaniem, bez chirurgii plastycznej, stałoby się bardziej dostrzegalne z upływem wieku), ale oczywistym jest, że z tego zdjęcia Crystal Lee King-Jackson z czasów młodości, babci Michaela ze strony ojca, ta twarz, którą znamy i kochamy, w sposób niezaprzeczalny zawdzięczana jest genom rodziny Lee/King. I na twarzy się nie kończy. Spójrzcie na te dłonie i długie urocze palce!

Z okazji Dnia Matki w ciągu kilku ostatnich lat, napisałam wiele tekstów poświęconych Katherine Jackson. Jednakże w tym roku pomyślałam, iż interesującym byłoby cofnięcie się o pokolenie wcześniej, do matki Joe Jacksona, i poświęcenie momentu na zastanowienie się nad życiem tej jakże pięknej, lecz stykającej się z wieloma problemami młodej kobiety, która wywróciła życiorysy wielu mężczyzn do góry nogami - na lepsze lub gorsze.

Niestety, życie samej Crystal King owiane jest pewną tajemnicą, a ironią jest to, że to jak mało wiemy, dociera do nas w sposób przefiltrowany poprzez oczy i wspomnienia człowieka, na którym najmocniej skupiać się powinny jej działania - na jej synu, Joe Jacksonie. W tym przypadku, dla syna łatwym może okazać się zgorzkniałe plamienie pamięci jego matki, a w ostateczności przyćmienie jej własnej historii. Możemy zapytać: Czy to jest naprawdę fair wobec kobiety - a zwłaszcza dziewczyny dorastającej na wsi w Arkansas, na przełomie wieków, ażeby jej cała historia i tożsamość zostały ukształtowane i wymodelowane przez mężczyzn związanych z jej życiem? Jest to ciekawy paradoks, zwłaszcza jeśli spojrzymy na tę fotografię, na której pojawia się jakże żywa, impertynencka i pewna siebie młoda kobieta, gotowa na wzięcie świata we własne ręce, w latach 20.

Crystal urodziła się w 1900 lub 1907r. (źródła wahają się pomiędzy tymi dwoma datami i nie jestem w stanie zweryfikować która z nich jest tą właściwą, jednakże 1907r. jest bardziej prawdopodobny uwzględniając jej wiek kiedy poznała i poślubiła Samuela Jacksona). Była po prostu zwykłą szesnastoletnią uczennicą kiedy - według wielu źródeł! - wpadła w oko swojemu przystojnemu dystyngowanemu nauczycielowi, Samuelowi Jacksonowi, podobno pierwszemu afroamerykańskiemu nauczycielowi w stanie Arkansas. Był to romans, jaki w dzisiejszych czasach byłby źle postrzegany; trzydziestoletni Jackson, człowiek o autorytecie i władzy, zalecający się do swojej szesnastoletniej uczennicy. Ale był to inny czas i inna epoka. Możliwości kobiet były niewystarczające a postępek tego typu dokonany przez mężczyznę jakim był Jackson był postrzegany jako dobry połów.

Jednakże to co przydarzyło się Crystal jest czymś co często przydarza się młodym kobietom zmuszonym do wczesnego dorośnięcia; ślub, posiadanie dzieci i wzięcie na kark obowiązków dorosłości na długo przed tym zanim w ogóle jest się gotowym na takie obowiązki zarówno fizycznie, emocjonalnie jak i psychicznie. Ona ostatecznie się zbuntowała.

Po wyjściu za mąż za Samuela, Crystal dosyć szybko wydała na świat pięcioro dzieci, a najstarszym z nich był syn - Joseph Walter Jackson. W tamtych czasach słabo rozumiano depresję poporodową i miało to wpływ na młode matki. Bez względu na jakikolwiek szok, z jakim musiały się liczyć ich organizmy i psychika; bez względu na jakiekolwiek marzenia, z których musiały zrezygnować, od młodych kobiet wymagano miłościwych uśmiechów zakrywających ciężar ich życia, znoszenia bólu i czynienie męża i dzieci szczęśliwymi.

Coś ostatecznie pękło w młodej Crystal, a jej życie zaczęło pikować w dół i już nigdy nie miało powrócić na właściwe tory. Joe Jackson dojrzewał mając w pamięci matkę, której nie było przy nim zbyt często; która zniknęła bez słowa na długi czas, zostawiając go niczym mężczyzna porzucający rodzinę. Uzależnienie od narkotyków, a podobno nawet i prostytucja, stały się rzeczywistością Crystal (ta prostytucja z pewnością po to, aby mieć za co kupić narkotyki). Joe zapamiętał swoją matkę jako kogoś kto pojawiał się w jego życiu od czasu do czasu i znikał po raz kolejny. Samuel nadal coś do niej czuł i zawsze stawał po jej stronie, jak pokorna żona albo matka, lecz te pojednania zawsze trwały krótko. Kiedy Joe miał dwanaście lat, rozstali się na dobre.

Nie wiem czy Crystal kiedykolwiek całkowicie pokonała swoje demony i odnalazła spokój i szczęście, ale po zostawieniu Samuela na dobre, wyprowadziła się do wschodniego Chicago w Indianie, gdzie to jej syn pogodził się z nią w 1949r. To właśnie tam poznał Katherine Scruse, a reszta jest już historią.




Jednakże nawet pomimo tego, iż Crystal Lee King Jackson dożyła sędziwego wieku (zmarła w 1992r., mając okazję obserwować jak wiele z jej wnucząt osiąga sławę), jej relacja z najstarszym synem pozostała trudna. Joe Jackson twierdził, iż te wczesne doświadczenia, bycie opuszczonym przez swoją matkę i zmuszenie do zostania głową rodziny, pozostawiły na nim blizny i miały ogromny wpływ na jego tworzący się system wartości jaki miał mu pomóc w przetrwaniu. Nauczył się jak nie okazywać emocji. Nauczył się jak nie płakać. Musiał nauczyć się jak być twardym i nie być postrzeganym jako słabeusz.

Tak więc, młody człowiek, który stał się twardy, ponieważ tak naprawdę nie mógł nigdy pokochać czy zrozumieć swojej matki, stał się z kolei twardym ojcem, który tak naprawdę nigdy nie pozwolił swoim dzieciom go pokochać czy zrozumieć. Cóż za krąg rodzinnego bólu i wykorzystywania.

Ponownie przyglądając się zdjęciu tej młodej kobiety pełnej werwy, zastanawiam się czy jej życie okazałoby się zupełnie inne gdyby kontynuowała naukę, jaka została skutecznie zakłócona za sprawą jej własnego nauczyciela, który się w niej zakochał i jej pożądał. Czy może nadal byłaby straconą duszą, której możliwości do doprowadzania mężczyzn do zatracenia stały się jej własną zgubą?

Cokolwiek można by powiedzieć na temat życia tej pięknej, ale i koniec końców tragicznej kobiety, czy też jak bardzo różniłoby się ono, gdyby urodziła się w innej erze, istnieje jedna niezaprzeczalna rzecz. Jej geny żyją w oczach i uśmiechach jej sławnych wnucząt. Widzę z niej tak wiele zwłaszcza w Rebbie, La Toyi, Janet, Randym, a najbardziej w Michaelu. Genetyka jest w tej sytuacji zabawna. Wciąż żywo pamiętam ten moment kiedy kilka lat temu spotkałam osobiście La Toyę i jak mnie to przez moment uderzyło, ponieważ to były te oczy; oczy Michaela, ale w innej twarzy. Istnieją pewne rzeczy, jakim nie możemy zaprzeczyć. Rodzina i geny są na szczycie tej listy.

Prawdą jest, iż żadna kobieta nie wpłynęła w większym stopniu na życie Michaela niż jego matka Katherine. Jednak nie zapominajmy, że na historię i dziedzictwo jego rodziny miało wpływ wiele istnień, ofiar, złamanych serc i radości wielu kobiet i wielu matek. Ich krew oraz ich łzy są rzekami płynącymi w naszych żyłach.

Jak zwykł mawiać Michael, to one są tymi, które tworzą naszą HIStorię.

2 komentarze:

"Dangerous" Michaela Jacksona obchodzi 30-lecie wydania, czyli parę słów o albumie, który w popowym nurcie nie utracił tego, co typowe dla gospel*

Tłumaczenie: M.R. [* gospel – chrześcijańska muzyka sakralna, wywodząca się z kultury czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych Ameryki...