PRZEDMOWA
Niektóre powiedzenia regularnie powracają do naszego umysłu pomimo, iż niekoniecznie przykuwamy do nich uwagę. Otóż, jedno z nich było wyjątkiem potwierdzającym regułę, na początku roku 2014: a mianowicie powiedzenie "Rzeczy zawsze przychodzą trójkami" tykało w moim umyśle od czasu opublikowania mojej drugiej książki, The Jacksons: Musicographie 1976-1989, która stanowiła kontynuację książki Michael Jackson: Itineraire d'un Passione wydanej rok wcześniej. Niemniej jednak, nie wydawało się, że to przysłowie ponownie będzie pasowało. Poprzez te dwie książki uwierzyłem, iż obszernie wyraziłem moje poglądy na temat muzycznego świata Króla Popu i nie wyglądało na to abym znalazł nowy pomysł na książkę. Istotna kwestia biorąc pod uwagę udanie się w tę przygodę raz jeszcze.
Mając to w głowie, przy słonecznej pogodzie, byłem w drodze do Teatru Rzymskiego w Vienne, we Francji, 3 lipca. Znałem to miejsce dosyć dobrze od czasu mojego przybycia na koncert francuskiego piosenkarza Michela Polnareffa w 2007r. oraz kalifornijskiego zespołu Toto w 2012r. To powiedzenie "Rzeczy zawsze przychodzą trójkami" znowu przebiegało mi przez myśl kiedy po raz kolejny przybyłem do tego pięknego historycznego budynku w celu wzięcia udziału w show zaprezentowanego przez człowieka, którego można by opisać samymi superlatywami użytecznymi do przywołania ducha tego miejsca z niesamowitą akustyką i prezentującego publice coroczny festiwal jazzu. Oczywiście, chodzi o jednego i jedynego Pana Quincy'ego Jonesa, który miał zaprezentować nowe pokolenie swoich utalentowanych protegowanych. Teraz, wizja widoku ponad 80-letniego legendarnego producenta demonstrującego swą nieumniejszoną pasję dla muzyki, była wszystkim czego potrzebowałem, by zdecydować o przybyciu tam i zobaczeniu tego. Jednakże, muszę przyznać, że nie była to moja jedyna motywacja odkąd rozmyślałem również nad zaprezentowaniem mu mojej pierwszej książki na temat kariery solowej Micheala Jacksona, do której olbrzymie się przyczynił. Rok wcześniej wyprawiłem się do Montreux, w Szwajcarii, by uczestniczyć w Oficjalnych Europejskich Obchodach 80-tych Urodzin Quincy'ego Jonesa w Hołdzie dla Claude'a Nobsa, i miałem szansę poznać Siedah Garrett, Johna Robinsona i Roda Tempertona, który podpisał się na mojej książce i kilku winylach, oferując mi wspaniałe prezenty. Niestety, tego dnia nie było możliwości rozmowy z samym Quincy Jonesem. Rok później naprawdę chciałem odwrócić złą kartę i podarować mu moją książkę jako prezent. Tak więc byłem tam, czekając na niego w przejściu na scenę Teatru Rzymskiego skąpanego w letnim słońcu.
Po jakimś czasie moja cierpliwość została wynagrodzona, kiedy samochód wiozący Quincy'ego Jonesa do teatru pojawił się i zaparkował dokładnie naprzeciw mnie, więc musiałem tylko podejść do drzwi jego pojazdu w celu zapoznania się z nim. Ale przedtem musiałem upewnić się, iż jego ochroniarz nie miał żadnych obiekcji w związku z moją obecnością: ukłon z jego strony szybko przyprawił mnie o pewność siebie. Tak więc podszedłem, podając swoją książkę Panu Jonesowi, który niewielkim ruchem podpisał ją zanim powiedziałem, że tak naprawdę to prezent dla niego. Natychmiast mi podziękował, lecz w tej samej chwili zastanawiałem się czy on zrozumiał, że to ja byłem autorem tej książki czy nie, kiedy on zaczął żartować i stwierdził: Oh, ale kto był producentem? Byłeś w studiu? Równie dobrze mogłeś to zmyślić!!. Quincy dowcipkując postawił pod znakiem zapytania fakt, że całkowicie obcy facet pokazuje mu się z książką, w której jego nazwisko zostało wspomniane wielokrotnie a ja pomyślałem, iż moje spotkanie z tak słynnym rozmówcą, chociaż krótkie, jest czymś z czego mogłoby coś wyjść - ta myśl powracała później do mojej głowy.
Tak więc, przez kilka miesięcy zastanawiałem się, podczas gdy powoli zbliżał się rok 2015. To wtedy uświadomiłem sobie, że opus HIStory celebrowałby jego 20. rocznicę i stanowiłby pewnego rodzaju kawałek osobistych puzzli, jakie były na swój sposób składane w mojej głowie. Nie miałem pojęcia czy jakiekolwiek inne projekty były wtedy w powijakach i wzbogaciłyby obchody tej jakże wyjątkowej rocznicy, lecz moje uczucia względem tego podwójnego albumu są na tyle wystarczające by przekonać mnie, aby poświęcić moje życie pisaniu. Teraz możesz powiedzieć: co to ma do rzeczy z rozmową z Quincy Jonesem? Cóż, udowodniłbym mu swoje racje oddając głos tym, którzy byli w studiu i w ten sposób nic nie byłoby zmyślone! A zatem, zacząłem przeglądać książeczkę dołączoną do tego najlepiej sprzedającego się podwójnego albumu (i potrójnego winyla) wszechczasów w celu pozyskania informacji nt. jak największej liczby osób pracujących nad nim i zdobycia ich namiarów. Wiedziałem, że nie zabrakłoby mi pytań do nich i nieustająco wierzyłem w ten projekt nowej książki.
Pomijając to spoiste uczczenie pamięci tego dzieła sztuki po dwóch dekadach, jestem świadom, iż HIStory ukazuje się w roli najlepszego sposobu na kompleksową dyskusję na temat pracy Michaela Jacksona w studiu. Mianowicie, Dysk 1. zatytułowany HIStory Begins jest w mojej opinii czymś o wiele większym niż tylko kompilacją: umożliwia rozmyślanie nad tymi wszystkimi kompozycjami, w większości wyprodukowanymi przez Qiuncy'ego Jonesa, i zdecydowanie zapisały się one w historii muzyki, i nadal oddają klimat lat 80. Jeśli chodzi o ówczesny nowy album, HIStory Continues, to jest on odbiciem lustrzanym artysty lat 90. ukazującym swoje najbardziej autobiograficzne utwory zaraz po przejściu przez ciężką życiową próbę.
W związku z tym, miałem przemyślenia odnośnie tego jak ukształtować książkę rozbudowaną na opis dwóch krążków, z jakich składa się ten jakże wyjątkowy album w karierze Michaela Jacksona. Poprzez nie odczucia przeciętnego odbiorcy mogą zostać przeciwstawione odczuciom totalnego fana piosenkarza: ten pierwszy z łatwością uwierzy, iż artystycznie Król Popu osiągnął nowe szczyty piosenkami skomponowanymi na HIStory Begins, wśród których oczywiście znajduje się fantastyczny album Thriller, natomiast każdy z jego fanów (a wiem coś na ten temat) zasugerowałby, że przeciętni słuchacze sięgają po jego kompozycje wysokich lotów z 1995r. zgromadzonych na HIStory Continues... Jest to jeden z aspektów tego wydawnictwa, jakiego mogliście nie przewidzieć, lecz musiało to zostać poruszone w tej lekturze i w trakcie jej powstawania. Biorąc pod uwagę obydwie tracklisty, nawet dla człowieka gapiowatego nie będzie problemem wyobrazić sobie, iż Michael Jackson konkuruje z samym sobą i próbuje pobić własne rekordy w okolicznościach nieobecności kogokolwiek zdolnego do zdetronizowania go. Nie twierdzę, że jestem jedynym przekonującym cały świat, iż kariera MJa poszła dalej niż album Bad, jednakże dyskutowanie o tej kwestii w książce również wiąże się z jego dziełami wydanymi w 1995r., które mogą pokonać to co było kiedyś.
A zatem, wywiady przeprowadzone z muzykami i współpracownikami z obydwu krążków mogłyby pomóc mi w odpowiedzeniu na wszystkie te pytania, nawet jeśli nie byłbym tego pewien od czasu gdy byłem, tak jak obecnie moi czytelnicy, w fazie odkrywania. Tak naprawdę niektórzy z rozmówców pracowali z Michaelem wyłącznie w latach 80., inni poznali go w latach 90., kiedy to kilkoro ludzi stanowiło kamienie węgielne w muzycznym świecie Jacksona przez ponad dwie dekady. Ze wszystkimi pytaniami w mojej głowie, skierowanymi do wspomnianych wirtuozów, nie wiedziałem jakie będą ich punkty widzenia i odczucia, ale dosyć mocno wierzyłem, że każda z ich relacji będzie drogocenna.
Ludzie ci przyczynili się do stworzenia HIStory a wyrażone opinie należą wyłącznie do nich samych, aczkolwiek jestem niewyobrażalnie wdzięczny każdej z tych osób za przypomnienie tego fantastycznego czasu, jaki spędzili z legendarnym artystą jakim na zawsze pozostanie Michael Jackson...
A teraz...
...stwórzmy HIStorię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz