Ludzie, którzy oskarżają Michaela Jacksona, wychodzą z założenia, że „dziwaczny/nietypowy” = „winny”. O ile trudno bronić spania w jednym łóżku z dziećmi – bo jest to nieracjonalne, o tyle nie jest to czyn karalny. Michael Jackson z reguły słabo potrafił ocenić sytuację i jego przypadek trzeba oceniać osobno – nikt nie miał podobnego mu światopoglądu, nie da się go do nikogo przyrównać, jego wyobrażenia o rzeczywistości także nikt nie podzielał.
Należy chyba zacząć od uwarunkowań dzieciństwa. Sławny od jedenastego roku życia, od początku był odizolowany od realnego świata. I od początku był inny. Weźmy choćby tę historię, gdy jako mały chłopiec dostawał kieszonkowe. Od razu kupował za nie mnóstwo słodyczy, zaraz później rozkładał się ze swoim cukierkowym „sklepem” na rogu ulicy i rozdawał za darmo te słodycze innym dzieciom. Kolejny znany epizod, z pierwszych lat w wytwórni Motown, gdy on i jego bracia przebywali w studiu nagraniowym, którego okna wychodziły na plac zabaw. Michael powie po latach, że zazdrościł tym dzieciom, chciał dołączyć do zabawy, lecz musiał pracować. Nie można go nie rozumieć. To nie było normalne dzieciństwo – dzieci nie pracują, nie zarabiają, nie podpisują kontraktów.
Nie można zapominać o przemocy, której doświadczył ze strony ojca, Josepha. Na zawsze pozostawiła ona ślad w jego psychice. Gdy w 2003 roku Martin Bashir zacznie drążyć ten temat, szkliste oczy rozmówcy powiedzą więcej niż skąpe słowa, jakie padły w odpowiedzi. Przyrzekł sobie, że dla swoich dzieci będzie najwspanialszym ojcem. Czy z owej niechęci do Josepha i jego rygoru wzięła się ta późniejsza tendencja do robienia wszystkiego na przekór, do postępowania na odwrót, niż mu doradzano?
Mamy wyjaśnić tutaj całą historię. Zacznijmy od początku.
Jest rok 1992, rok po wydaniu albumu Dangerous, niedługo Michael rozpocznie drugą solową trasę koncertową. Na autostradzie w LA psuje mu się samochód. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności niedaleko niewielkiego zakładu „Rent A Wreck” – wypożyczalni aut. Właścicielami zakładu są bracia Mark i Dave Schwartz, i chyba nie mogą uwierzyć własnym oczom, jaki gość właśnie zawitał do ich warsztatu. Dave Schwartz to drugi mąż June Chandler, a jej syn z pierwszego małżeństwa, jedenastoletni Jordie, jest wielkim fanem Michaela. Dave dzwoni natychmiast do June: „Nie uwierzysz. Niech Jordie natychmiast tu przyjeżdża!” Chłopak istotnie zaraz się zjawia i poznaje swojego idola. Michael zostawia im swój numer i proponuje odwiedziny na jego ranczu Neverland (tak przemianował zakupione w 1988 roku Sycamore Valley Ranch, nazwę zaczerpnął oczywiście z książki J.M. Barriego Piotruś Pan. „Neverland Ranch” = „Ranczo Nibylandia”). Tak zaczyna się ich przyjaźń. Należy tutaj zaznaczyć, że nie tylko z chłopcem – w pakiecie jest matka June i młodsza siostra Jordiego. Nowym znajomym zainteresował się także Evan Chandler, były mąż June, dentysta (niezbyt zresztą dobry) i scenopisarz. Od rozwodu ciągle był jeszcze winien June 70 tysięcy dolarów. Teraz zaprosił do siebie swoją byłą żonę razem z dziećmi ze szczególnym zastrzeżeniem, by przyprowadziły też Michaela.
MJ jest olśniony życiem z Chandlerami, stwarza mu ono iluzję normalności: wykonuje różne obowiązki domowe, czasem zostaje z Jordie’em w jego pokoju – nikt nie ma co do tego żadnych zastrzeżeń, znają go na tyle, że mu ufają. Co zatem skłoniło Evana Chandlera do oskarżenia? (Gdyż, przypomnijmy, oskarżycielem był ojciec Jordiego – Evan Chandler, nie Jordie). Evan Chandler zaczyna mieć wrażenie, że Michael Jackson chce mu odebrać rodzinę. Z drugiej strony sugeruje mu dziwne rzeczy: dobudowanie skrzydła do ich domu, aby mógł częściej zostawać, chce także, by Jackson zdobył dla niego scenopisarski kontrakt. Dave Schwartz jest natomiast coraz bardziej zaniepokojony rozmowami telefonicznymi, jakie przeprowadza z nim Evan Chandler i zaczyna je w tajemnicy przed nim nagrywać.
[fragmenty nagrania]
Dave Schwartz: Wiesz na pewno, że MJ molestuje Jordiego?
Evan Chandler: Nie mam pojęcia. (…) Ten prawnik, którego znalazłem – a rozmawiałem z kilkoma – to najgorsza kanalia pod słońcem.
DS: Aha.
EC: Wystarczy telefon, a ten facet zniszczy wszystkich na widoku, i zrobi to w najpotworniejszy możliwy sposób.
DS: Mhm…
EC: I dałem mu pełne upoważnienie, by to zrobił. [śmiech] To będzie masakra, jeśli nie dostanę tego, czego chcę. (…) Ten człowiek będzie upokorzony jak sobie nie jesteście w stanie wyobrazić… on sobie nie będzie w stanie wyobrazić, co się z nim stanie, a staną się rzeczy o jakich nie śnił w najgorszych koszmarach. Nie sprzeda już ani jednej płyty. Jeśli mi się uda, wygram w wielkim stylu. Dostanę wszystko, czego chcę, a oni na zawsze zostaną zniszczeni.
(…)
DS: Ale czy to wyjdzie na dobre Jordiemu?
EC: Nie dbam o to.
Evan Chandler wynajmuje prawnika, który jasno stawia MJ warunki: pieniądze i scenopisarski kontrakt, albo „zarzuty” ujrzą światło dzienne. MJ odmawia, nie docenia jednak swojego przeciwnika. Z Jordiem tymczasem rozmawia Anthony Pellicano: Jordie zaprzecza, jakoby MJ go molestował. Jak to się zatem stało, że Evan wyciągnął z Jordiego to, co chciał usłyszeć? Evan Chandler, jako były mąż June, negocjuje tydzień opieki nad Jordiem. Jordie wyjeżdża do niego i już nie wraca. Evan Chandler, jako dentysta, przeprowadza synowi zabieg usunięcia zęba i – z przyczyn zupełnie nieuzasadnionych, co potwierdził jeden z asystentów obecnych wówczas w gabinecie – aplikuje Jordiemu preparat błędnie nazywany „serum prawdy”. W rzeczywistości substancja ta czyni pacjenta łatwo podatnym na sugestie. W niejednym przypadku osoby, którym ją podano, były w stanie się zgodzić, że zostały porwane przez UFO. Tak oto Jordie wszedł do gabinetu zaprzeczając wszystkim oskarżeniom, a wyszedł z niego, potwierdzając je. Evan zabrał Jordiego do psychologa – a psycholog z urzędu ma obowiązek poinformowania o takich sprawach policji. Evan Chandler dostał więc powód do przedłużenia prawnej opieki nad dzieckiem i ewentualnego oskarżenia June o zaniedbanie rodzicielskie.
Rozmowa Jordiego z przedstawicielami Child Services (departament ds. dziecka) zostaje sprzedana mediom przez Dona Raya. Barry Rothman, prawnik Evana Chandlera, przedstawia MJ propozycję: $20mln dla Chandlera i wyciszymy sprawę. Michael Jackson odmawia, co wymownie świadczy o sprawie. June pozostaje sceptyczna – dopóki policjanci nie mówią jej, że MJ pasuje do profilu pedofila (co jest nieprawdą) i że w razie negatywnego obrotu sprawy to ona zostanie oskarżona o zaniedbanie rodzicielskie. To ją przekonuje.
Evan występuje zatem o wytoczenie MJ procesu cywilnego z roszczeniem pieniężnym. Wówczas ma miejsce pierwszy policyjny nalot na ranczo Neverland. MJ jest w tamtym czasie na ostatnim, azjatyckim etapie trasy Dangerous. Ponieważ jest nieobecny i nie udziela wywiadów, media same wypełniają lukę milczenia spekulacjami. Prawnicy MJ poprzestają na lakonicznych oświadczeniach. Nie obowiązuje prawo ograniczające swobodę wypowiedzi, gdyż faktycznie nie toczy się jeszcze żaden proces.
Tom Sneddon, prokurator okręgowy hrabstwa Santa Barbara, usiłuje zgromadzić materiał dowodowy. Uzyskuje nakaz rewizji osobistej, zgodnie z którym Michael Jackson musi poddać się procedurze dokumentacji fotograficznej swojego ciała, by śledczy mogli porównać ją z opisem dostarczonym przez Jordiego – a odmowa uczestniczenia w „badaniu” będzie traktowana równoznacznie z przyznaniem się do winy. Dzień po tym MJ wyda z Neverlandu czterominutowe oświadczenie, w którym nazwie przeprowadzoną rewizję „najbardziej upokarzającą procedurą, która go dotąd spotkała i której nikomu by nie życzył”. Jej wyniki nie zgadzały się z opisem Chandlera. Co ważne, Jordie Chandler był Żydem („Chandler” to nazwisko zmienione) i scharakteryzował Michaela Jacksona jako obrzezanego – jak wiadomo, MJ obrzezany nie był.
Pomimo niezgodności, Tom Sneddon podejmuje kroki bez precedensu i przekonuje dwie osobne ławy przysięgłych – jedną w okręgu, drugą w Los Angeles – do przyjrzenia się sprawie. Obydwie ławy przysięgłych jednak oceniają materiał dowodowy jako niewystarczający.
Sprawa sądowa skończyłaby się w tym miejscu, lecz proces cywilny zbliża się nieubłaganie. Zbierane są zeznania, świadkowie przesłuchiwani są pod przysięgą. Prawnicy MJ składają w sądzie skargę, że jest to działanie szkodliwe dla ich klienta, który, jak każdy obywatel USA, ma prawo do sprawiedliwego procesu. Dla wyjaśnienia: prawo kalifornijskie dopuszczało wówczas postępowanie cywilne przed karnym (obecnie jest to już zabronione), lecz takie działanie było działaniem ze szkodą dla strony pozwanej (przykładowo: jeśli ma się alibi, które przedstawi się w postępowaniu cywilnym, to w następującym postępowaniu karnym treść oskarżenia może zostać tak zmieniona, by alibi nie było już skuteczne – np. zmiana dat).
Jednym słowem, niesprawiedliwe jest wytaczanie najpierw postępowania cywilnego, gdy Michael Jackson prawdopodobnie będzie musiał zmierzyć się z postępowaniem karnym – Tom Sneddon jednak odmawia wstrzymania postępowania i ciągle informuje media o rozwoju sprawy. A prawnicy MJ wracają ciągle do sądu prosząc sędziego, by nie wzywał ich klienta do składania zeznań, gdyż zostanie to wykorzystane przeciwko niemu w możliwym postępowaniu karnym. Sędzia jednak odmawia odkładania sprawy. MJ tymczasem upiera się, że nie pójdzie z Chandlerami na ugodę, lecz w przeddzień swojej wyznaczonej daty składania zeznań, gdy wiadomo, że decyzja sędziego jest już nieodwołalna, nie ma wyjścia – ugoda jest konieczna, jeśli nie chce uprzedzić prokuratora w postępowaniu cywilnym o swojej linii obrony i tym samym pozbawić się alibi w możliwym postępowaniu karnym, jak wiadomo, poważniejszym. (Innymi słowy, wybór miał MJ taki: złożyć zeznania w procesie cywilnym i tym samym „wyłożyć karty”, zdradzić swoje alibi, co umożliwi oskarżycielom takie przeformułowanie oskarżeń w następującym procesie karnym, by alibi nie było już skuteczne, ALBO załatwić ugodą postępowanie cywilne i mieć równe szanse w możliwym postępowaniu karnym.)
I cóż się stało? Oto Chandlerowie zadowolili się pieniędzmi i nie złożyli wniosku o przeprowadzenie postępowania karnego. Czy tak postępują rodzice molestowanego dziecka? Media natomiast skwitowały to stwierdzeniem, że MJ spłacił swoich oskarżycieli i oddalił od siebie groźbę procesu, zupełnie źle interpretując sprawę. Wypłacając żądaną przez oskarżycieli sumę (które to pieniądze nawet nie pochodziły od MJ, lecz od towarzystwa ubezpieczeniowego), MJ nie przyznawał się do winy, lecz zapewniał sobie możliwość równych szans w możliwym postępowaniu karnym. MJ nie wykupił się od procesu i – w razie przegranej – więzienia, załatwienie ugodą postępowania cywilnego wciąż dawało Chandlerom pełną możliwość zeznawania w procesie karnym. Czego nie zrobili.
Tom Sneddon jednak nie chciał, by ta sprawa wymknęła mu się z rąk w taki sposób. W kręgach prawniczych nazywany „Mad Dog” [„Wściekłym Psem”], prokurator ten najwyraźniej postawił sobie za cel zniszczyć MJ i wykorzystał na realizację swej ambicji mnóstwo publicznych pieniędzy. Podróżował przez trzy kontynenty, zbierając wywiady i usiłując zebrać jakiś materiał dowodowy. Nie zamknął sprawy. Pozostała otwarta („w toku”, jak lubił mawiać) aż do procesu w 2003.
Cała historia roku 1993 otworzyła drogę postępowania dla każdego, kto chciał MJ o coś pozwać. Szyderstwa mediów i to, w jaki sposób tę sprawę odmalowały, staną się od tej pory ich zwyczajną manierą. Jak bardzo dotknęło to samego MJ, widać choćby na nagraniu z 1996, gdzie MJ składa zeznania w sprawie zupełnie z historią z Chandlerami niezwiązanej, a mimo to jest pytany właśnie o wydarzenia roku 1993 i to w stylu „czy zapłaciłeś rodzicom tego dziecka $20mln, by nie kontynuowali postępowania?” – MJ jest tak wściekły, że powstrzymuje się przed rzuceniem kapeluszem przez pokój.
Co następuje w życiu MJ po Chandlerach? Artystyczny renesans: w 1995 roku wydaje album HIStory – najmniej komercyjny, lecz najbardziej osobisty ze wszystkich, ekspresywny, interesujący pod względem treściowym piosenek, i zapewne najbardziej anty-establishmentowy album, jaki kiedykolwiek wydała gwiazda popu. To album furii: anty-korporacyjny, anty-militarny, anty-policyjny, anty-bankowy, antylojalistyczny – nikogo nie oszczędza, zdziera pozory, demaskuje. Zawarcie ugody z Chandlerami uniemożliwiało MJ wypowiadanie się o sprawie: zrobił za pomocą innego środka wyrazu – muzyki. Weźmy choćby fragment piosenki Money [Pieniądze/Mamona] – «Salutujesz fladze | I twój kraj ci ufa | Nosisz odznakę | Jako „jeden z nielicznych” | Idziesz na wojnę | Jak na żołnierza przystało | „I nigdy bym cię nie zdradził, przyjacielu, lecz…” | Jeśli pokażą ci pieniądze – weźmiesz | Jeśli każą płakać – będziesz udawał | Jeśli wyciągną rękę – uściśniesz | Za pieniądze zrobisz wszystko». Inna, Tabloid Junkie [Tabloidoholik] – „Spekulujecie, jak złamać tego, który wam niewygodny | Utrzymujecie w obiegu autorskie kłamstwa (…) | W blasku swej chwały zawsze nieomylni”.
Evan Chandler natomiast widzi album HIStory [wyjaśnijmy tytuł: „history” = „historia”, lecz „HIStory” = „his” + „story”, czyli „jego historia”/”jego opowieść”] jako złamanie przez MJ zakazu wypowiadania się o sprawie, więc co robi? Idzie do sądu, aby umożliwiono mu wydanie albumu odwetowego, który miałby się nazywać Evan’s Story [Historia/Opowieść Evana]. Oto rodzic, którego syn był rzekomo molestowany, nie domaga się procesu karnego, lecz wydania swojego albumu. Pozostawmy to bez komentarza. Paradoksalnie, im bardziej zagłębiamy się w sprawę roku 1993, tym jaśniej widzimy, że osobą, która przez całe to szaleństwo zachowywała się najbardziej racjonalnie, był Michael Jackson. Czy jednak stał się racjonalny? Niestety nie. Nadal wszędzie można go było zobaczyć w otoczeniu dzieci.
Co stało się z Jordiem i Evanem Chandlerami? Jordie uzyskał prawną emancypację i zerwał kontakt z rodzicami. Gdy po dziesięciu latach wrócił, oskarżył swojego ojca o próbę pobicia go na śmierć – Evan dostał zakaz zbliżania się do syna. Kilka lat później – niedługo po śmierci MJ – Evan popełnia samobójstwo. Nie „z poczucia winy” – jest wtedy nieuleczalnie chory i egzystuje na silnych środkach przeciwbólowych.
Szybki przegląd zmian w życiu MJ, zanim przejdziemy do kluczowej sprawy Arvizów i procesu 2003–2005. W życiu zawodowym, jak wspomnieliśmy: album HIStory i odpowiadająca mu trasa koncertowa 1996–1997 (trzecia solowa, która, niestety, okaże się jego ostatnią, lecz wtedy jeszcze tak o niej nie myśli), jest więc bardzo zajęty. W życiu osobistym: dwa małżeństwa, obydwa zakończone rozwodem, pierwsze z Lisą Marie Presley, drugie z Debbie Rowe, z drugiego małżeństwa ma dwójkę dzieci.
Pod koniec lat 90./na początku lat dwutysięcznych MJ powraca także do uzależnienia od leków. Zaczęło się ono niewątpliwie podczas sprawy z Chandlerami.
[fragment oficjalnego oświadczenia, w którym MJ odwołuje resztę koncertów trasy Dangerous, rok 1993]
MJ: „(…) presja wynikająca z tych oskarżeń zbiegła się z czasem, gdy potrzeba było mi wiele energii i sił do występów, co w połączeniu wyczerpało mnie fizycznie i psychicznie. Stałem się coraz bardziej uzależniony od środków przeciwbólowych, które pozwalały mi przetrwać intensywne dni trasy koncertowej. Przyjaciele i lekarze radzili mi, bym natychmiast poszukał profesjonalnej pomocy, by pozbyć się tego, co powoli stało się nałogiem. W tym miejscu muszę przyznać im rację i zmierzyć się z faktem, że nie będę w stanie ukończyć trasy, pozostałe daty koncertów zostały odwołane. Wierzę jednak, że mogę wygrać z uzależnieniem. (…)”
Gdy na parę lat udało mu się odstawić leki, wydarzył się wypadek na koncercie charytatywnym w 1999. Podczas piosenki „Earth Song” podnośnik, na którym stał MJ, runął w dół – był to jeden z najpoważniejszych wypadków MJ, uszkodził kilka kręgów. Powraca do środków przeciwbólowych i właściwie nigdy już ich nie odstawi. Był to jego ostatni koncert, na którym tańczył na poziomie porównywalnym do swoich najlepszych występów z końca lat 80., dla obserwatora: bez wysiłku. Późniejsze występy nigdy nie będą już tak dobre. Weźmy choćby dwa koncerty na 30-lecie kariery z 2001 roku: pojawia się 2-3 godziny spóźniony, w towarzystwie Elizabeth Taylor, wówczas 70-letniej kobiety, ale to on trzyma się jej, nie kontaktuje, na pytania do wywiadów odpowiada bełkotliwie, szkliste oczy, niedomknięte usta, jest wyraźnie pod wpływem leków. Wychodzi na scenę i ledwo doprowadza występ do końca, drugiego dnia koncertu jest już trochę lepiej, lecz to nadal nie jego poziom. Bycie cały czas na silnych środkach przeciwbólowych nie mogło pomóc w podejmowaniu racjonalnych decyzji – jedną z takich była zgoda na nakręcenie przez Martina Bashira dokumentu Living with Michael Jackson [Życie z Michaelem Jacksonem]. Cóż bowiem pomyślał sobie MJ? – Rzeczą, która najbardziej zniszczyła mój wizerunek, było błędne przekonani ludzi o moich relacjach z dziećmi. Czy nie byłoby zatem cudownie, gdyby zaprosić tutaj te dzieci, które pomogłem wyleczyć, gdyby ktoś to udokumentował i wtedy ludzie zobaczyliby, że to nie tak, jak sobie myślą?
„Dokumentacją” zajmie się Martin Bashir, który urzekł MJ historiami swojej „znajomości” z Księżną Dianą. Będzie to chyba najgorsza decyzja w życiu MJ, jeśli nie liczyć samego nawiązania znajomości z rodziną Arvizów. Jak się poznali? Są późne lata 90. U ośmioletniego Gavina Arvizo zostaje zdiagnozowany rak. Rodzina chłopca organizuje zbiórkę pieniędzy na leczenie, w ramach kampanii Gavin spotyka się z celebrytami, George’em Lopezem, Chrisem Tuckerem, a także – w końcu – z Michaelem Jacksonem. Ten zaprasza go z rodziną do Neverlandu, kupuje im samochód, zabiera w różne miejsca, a gdy Gavin jest już wyleczony, zaprosi ich raz jeszcze, by pojawili się w dokumencie Bashira. Fragment tego filmu, który wywołał niewątpliwie najwięcej krytycyzmu, to „sprzeczka” o to, kto będzie spał na łóżku (MJ nalega, by Gavin, jako jego gość, spał na łóżku, podczas gdy on będzie spał w śpiworze na podłodze). Plus fakt, że trzymał chłopca za rękę. Jak właściwie wyglądała sypialnia MJ? Był to gigantyczny, dwupoziomowy pokój, większy rozmiarem niż niejeden dom, przystosowany do pomieszczenia dużej liczby gości. Gazety oczywiście prześcigały się we wprowadzających w błąd nagłówkach („If you love me, you’d sleep in the bed” – „Jeśli mnie kochasz, będziesz spał w łóżku”. A przecież MJ spał wtedy na podłodze).
Cały szum związany z dokumentem Bashira stworzył jednak Tomowi Sneddonowi podstawę, by powrócić do śledztwa, którego przecież oficjalnie nie zamknął – tym bardziej, że ludzie przychodzili do niego, żądając wznowienia sprawy. Ktoś złożył skargę do Departamentu do Spraw Dziecka i Rodziny. Przedstawiciele Departamentu przesłuchali obydwie strony i stwierdzili, że nie dzieje się nic, co mogłoby ich zaniepokoić. Tom Sneddon jednak nie miał zamiaru pozwolić, by Michael Jackson po raz drugi wymknął mu się z rąk. Sześć miesięcy później rozpętała się burza.
Zaczęło się od wiadomości o policyjnym nalocie na ranczo Neverland. Prokurator Tom Sneddon i 70 policjantów najechało posiadłość Michaela Jacksona podczas jego nieobecności. MJ był wówczas w Las Vegas – kręcił teledysk do piosenki One More Chance [Jeszcze jedna szansa], która miała być ostatnią rzeczą, jaką zobowiązał się dla wytwórni Sony zrobić. Był im winien jeszcze ten jeden singiel. Czy to nie nadzwyczajne, że dosłownie podczas nagrywania teledysku do singla, który wreszcie uwolni go od kontraktu ze znienawidzoną wytwórnią, dzieje się coś, co uniemożliwi mu doprowadzenie planu do końca? Na planie dociera do niego wiadomość o policyjnym nalocie na Neverland – jest oszołomiony, zrozpaczony, lecz gdy dowiaduje się, kto tym razem go oskarżył, do tych emocji dołącza wściekłość. „Teraz będziemy z tym walczyć – mówi. – Żadnej ugody. I niech to będzie publiczne. Niech to dziecko publicznie spojrzy mi w oczy i powie mi, że to zrobiłem.”
Tomowi Sneddonowi udaje się tym razem aresztować wreszcie Michaela Jacksona i doprowadzić do procesu, który rozpocznie się zaledwie rok później, w 2004.
Spójrzmy teraz na chronologię oskarżycieli.
Rodzina znała się z MJ od 3 lat. Pojawili się w dokumencie Bashira, wynosząc MJ pod niebiosa, jedynym rozwiązaniem z ich strony było więc twierdzić, że molestowanie zaczęło się po nakręceniu dokumentu Bashira. Zobaczmy zatem, co z tego wychodzi – a wychodzi, że MJ zaczyna rzekomo molestować Gavina, kiedy ten był pod okiem śledczych z Departamentu ds. Dziecka, a ci wypytywali go o to, czy był przez MJ molestowany, czy nie (na co jego odpowiedź brzmiała: nie). Jednym słowem wychodzi absurd.
Kilka tygodni po emisji dokumentu Bashira MJ dostarczył konkurencyjnej stacji telewizyjnej inny dokument – Living with Michael Jackson: the Footage You Were Never Meant to See [Życie z Michaelem Jacksonem: materiał, którego mieliście nigdy nie zobaczyć]. Dokument ten był demaskacją Martina Bashira – gdyż przez cały czas, gdy Bashir kręcił swój dokument, na planie zainstalowane były kamery ekipy filmowej MJ, o czym Bashir nie wiedział – fakt ten będzie dla niego niszczycielski w skutkach. MJ miał nagrania tego wszystkiego, co Bashir opuścił, w czym skłamał, co przekręcił. Przykładowo, jedna z takich scen:
Martin Bashir [do MJ]: Dobrze byłoby zaprosić do ujęcia trochę dzieci.
MJ: Ile dzieci?
MB: Jakieś dwa tuziny.
[komentarz Bashira w dokumencie, gdy w kadrze widać MJ w otoczeniu owych dwóch tuzinów dzieci]
MB: Byłem zaniepokojony, że Michael Jackson nie przestał zapraszać do swojej posiadłości dzieci.
Już pomijając uwagi Bashira poza kamerą w stylu: „Ale wiesz, że Elizabeth Taylor [która była drogą przyjaciółką MJ] niedługo umrze?”
Ekipa filmowa MJ nagrała także niemal godzinny wywiad z Arvizami, w którym nie szczędzą ciepłych słów i pochwał pod adresem MJ, określając go nawet „drugim ojcem Gavina” i mówiąc, że uratował chłopcu życie. Wywiad nie został nawet wykorzystany w kontrdokumencie, lecz gdy prokurator dowiaduje się o jego istnieniu, ma jeszcze większy problem ze sformułowaniem logicznego aktu oskarżenia.
Ponadto wydarza się seria incydentów, które dowodzą, jak słabe jest stanowisko oskarżenia. Podczas nalotu na Neverland policjanci wdzierają się do pomieszczeń, na przeszukanie których nie mieli pozwolenia, przeszukują biuro MJ, zabierają stricte biznesowe dokumenty – był to akt czystej złośliwości. Wdzierają się także do biura prywatnego detektywa MJ, który gromadził materiały dla linii obrony (wiadomość, że MJ miał prywatnego detektywa pojawiła się następnie w nagłówkach wszystkich gazet, tymczasem zatrudnienie prywatnego śledczego jest działaniem standardowym, jeśli chodzi o stronę pozwaną). Takie zakłócenie pracy śledczego strony oskarżonej było ze strony prokuratora okręgowego wykroczeniem, z czego Sneddon nie mógł nie zdawać sobie sprawy (w sądzie wytłumaczą się, że zrobili to przypadkowo, a sędzia postanowi przymknąć na to oko). Ponadto przeszukują bez pozwolenia domek osobistego asystenta MJ i zabierają z niego teczkę z napisem „For Mesereau” [„Dla Mesereau”] – Thomas Mesereau był prawnikiem MJ, a zabranie przeznaczonych dla niego dokumentów było znowuż wykroczeniem ze strony Toma Sneddona i jego ekipy. W ogóle stosunek Toma Sneddona do sprawy był paranoidalny – nie bez przyczyny przecież zaczęto widzieć w jego działaniach mających doprowadzić do zniszczenia Michaela Jacksona coś więcej, niż motyw zawodowej ambicji. Żeby przeprowadzać rutynową rewizję posiadłości na modłę nalotu na kryjówkę terrorysty (Tom Sneddon użył nawet helikoptera!), z siedemdziesięcioosobową armią mundurowych, wdzierać się do pomieszczeń, na przeszukanie których nie otrzymał pozwolenia, pozwolić policjantom zabierać samowolnie co tylko im się podobało, a drugie tyle niszczyć w poszukiwaniu dowodów – a wszystko to, wykorzystując nieobecność i nieświadomość właściciela... Ludzie towarzyszący MJ w powrocie do domu mówili, że jak zobaczył Neverland po nalocie Toma Sneddona i jego armii, po prostu się rozpłakał.
Wtedy też prokurator i strona oskarżycielska zdają sobie sprawę z dwóch rzeczy: po pierwsze, MJ ma żelazne alibi na daty, które widnieją we wstępnym akcie oskarżenia (początkowo wybrany prawnik MJ, Mark Geragos, powiedział o istnieniu tego alibi w telewizji, co było wyjątkowo głupim posunięciem), po drugie, dowiadują się o istnieniu owego nagrania wywiadu z Arvizami. Co zatem robi prokurator? Po pierwsze: zmienia daty na akcie oskarżenia, by alibi przestało być aktualne. Po drugie: do 9 zarzutów molestowania seksualnego nieletniego i podawania dziecku alkoholu dodaje dziesiąty zarzut – zarzut konspiracji, w którym Michael Jackson jest oskarżany o uprowadzenie rodziny i zmuszenie jej, by w owym wywiadzie zaprzeczała temu, że kiedykolwiek miało miejsce molestowanie (które przecież, wg tegoż samego aktu oskarżenia, miało mieć miejsce dopiero po dokumencie Bashira => czyli także po nagraniu wywiadu z Arvizami). Nadążamy? Podsumujmy zatem wersję strony oskarżającej: Michael Jackson porwał rodzinę Arvizów i przetrzymywał ją wbrew ich woli, by zmusić Arvizów do zaprzeczenia przed kamerą aktom molestowania, których na dobrą sprawę jeszcze nie popełnił. Logicznie myślący człowiek zada sobie pytanie: jakim cudem taka sprawa w ogóle przeszła do wielkiej ławy przysięgłych? Nie mógł pozostać bez wpływu fakt, że od 1993 roku ludzie ci mieli za sobą już dekadę słuchania od mediów, że Michael Jackson wykupił się od procesu.
Proces
Pierwszym świadkiem strony oskarżającej jest Martin Bashir. Odmawia on udzielenia odpowiedzi na jakiekolwiek pytania obrony, zasłaniając się klauzulą, że dziennikarz nie może zostać zmuszony do ujawnienia źródeł posiadanych informacji – co wykorzystuje nawet w przypadku pytań, które w żaden sposób nie naruszają tej klauzuli. Prawnik MJ, Thomas Mesereau, wykorzystuje milczenie Bashira w najlepszy możliwy sposób – zadawanymi pytaniami, na które Bashir milczy, sam opowiada właściwie całą historię fatalnego dokumentu. Np. Czy to nie ty nalegałeś, by zaprosić te dwa tuziny dzieci? Czy nie obiecałeś uwzględnić w dokumencie wypowiedzi rodziny i przyjaciół MJ, a nie zrobiłeś tego? Czy nie obiecałeś przedstawić w dokumencie działań Michaela Jacksona na rzecz walki z AIDS, a nie zrobiłeś tego? Podpis Michaela Jacksona na twoim dokumencie różni się od tego na tym dokumencie – czy nie sfałszowałeś go? W ten sposób Thomas Mesereau, pomimo milczenia świadka, przedstawił przed sądem całą historię. Tom Sneddon uważał, że wybranie Martina Bashira na pierwszego świadka będzie świetnym pomysłem, gdyż umożliwi mu odtworzenie na sali sądowej fragmentów jego dokumentu, który z pewnością uprzedzi sędziego do Jacksona. W rzeczywistości dał Thomasowi Mesereau świetną możliwość podważenia sprawy już na wstępie, poprzez dosłowne zniszczenie wiarygodności pierwszego świadka. Nadmieńmy jeszcze, że Martin Bashir, pierwszy świadek oskarżenia na procesie Michaela Jacksona, powie na antenie telewizyjnej, już niestety po śmierci MJ, że nigdy nie dostrzegł w zachowaniu gwiazdora wobec dzieci niczego niestosownego.
Drugim świadkiem oskarżenia była Ann Gabriel, która została zatrudniona przez Michaela Jacksona po emisji dokumentu Bashira, by zająć się public relations i odpierać falę krytyki, która wówczas wybuchła. W sposób druzgocący dla prokuratora Ann Gabriel zmieniła się właściwie w świadka obrony, gdy przyznała, że MJ nie miał pojęcia o działaniach podejmowanych przez jego ekipę. Zupełnie podważyła tym samym zarzut konspiracji.
Kolejnym świadkiem oskarżenia był Star, brat Gavina. Początkowa wersja jego historii brzmiała, że widział, jak jego brat był molestowany przez Michaela Jacksona przy dwóch okazjach, później jednak zdecydował, że było to właściwie trzy albo cztery razy, zmieniał też szczegóły molestowania. A wszystko opierało się na przypuszczeniu, że Star wszedłby do pokoju MJ (w którym byłby świadkiem owego molestowania), a MJ nie zauważyłby jego obecności). W pokojach były jednak zainstalowane „alarmy” – melodia przypominająca dzwonek u drzwi rozlegała się zawsze, gdy ktoś się zbliżał. MJ kazał zainstalować je po tym, jak na posiadłość wdarł się jeden z obsesyjnych fanów i ukrywał w głównym budynku przez kilka dni. Ponadto na ranczu zawsze kręciło się mnóstwo ludzi z obsługi – do utrzymania takiej posiadłości potrzebna była armia personelu. No i MJ panicznie bał się, by ktoś nie porwał jego dzieci, choć to już później (pierwszy syn urodził się w 1997). Te powody dostatecznie obalają teorię reporterki Diany Diamond i pokojówki Nancy Grace, jakoby alarmy miały ostrzegać MJ, czy ktoś się zbliża, aby nie mógł zostać przyłapany na gorącym uczynku. Weźmy jeszcze pod uwagę, że MJ tak naprawdę wyglądał inaczej od tego, którego widzimy. Bielactwo, toczeń, poparzenia, peruka, makijaż – potrzebował trochę czasu, by wyglądać tak, jakim go znamy z publicznych wystąpień. Na pewno nie chciał, by ktoś bez zapowiedzi wszedł do jego pokoju i zobaczył go takim, jakim nie chciał być widziany. Wszystkie sypialnie w budynku miały zatem zabezpieczenie w postaci alarmu. Star musiałby jakimś sposobem go ominąć, a następnie wśliznąć się do pokoju niezauważony. A powiedzmy to sobie od razu – Star nie był filigranowym dzieckiem. Ponadto zeznawał jak wytrenowany. Mówił rzeczy w stylu: „… przeszedłem 23 stopnie…”, na co Thomas Mesereau zapytał: „Skąd wiesz, że było ich 23?” – „Bo jak wchodzę po schodach, to zawsze liczę stopnie.” – „Ile stopni było zatem w takiej a takiej sytuacji?” – na to pytanie Star już nie umiał znaleźć odpowiedzi.
Cały segment o „byciu przetrzymywanym jak zakładnicy” w Neverlandzie, kiedy rzekomo pilnowano, by nie wiedzieli, który jest dzień i jaka godzina – brzmi absurdalnie. Przyjrzyjmy się posiadłości z lotu ptaka: przypomina replikę Disneylandu, z olbrzymim zegarem na niemal każdym budynku. Wystarczy wyjrzeć przez jakiekolwiek okno, by wiedzieć, która godzina. Poza tym, sama Janet, matka Gavina, odbyła parę wypadów do miasta, m.in. do kosmetyczki (na koszt MJ oczywiście) i za każdym razem powracała na ranczo.
Uwagę zwraca także dziwacznie naciągana terminologia strony oskarżającej. Gdy mówią o placu zabaw, to zawsze z przymiotnikiem „sekretny”, nie nazywają lalek lalkami, lecz „modelami dzieci”, prokurator Tom Sneddon posunął się nawet do tego, że wyszperał podczas nalotu na Neverland w bibliotece MJ (liczącej ponad 10 tysięcy dzieł) książki o sztuce – jakie można zwyczajnie kupić w sklepie – i wskazywał na znajdujące się w nich motywy putto (cherubinów) jako na dowód zainteresowania oskarżonego pornografią dziecięcą. Cały epizod z książkami sprowokował Thomasa Mesereau do znanego komentarza: „Po raz pierwszy od mrocznych czasów ubiegłego stulecia trafia się prokurator, który twierdzi, że posiadanie prac znanego artysty jest wykroczeniem przeciwko prawu państwa.”
Skąd wzięły się oskarżenia o podawanie alkoholu nieletnim? Personel zeznał, że podczas nieobecności MJ dzieci ukradły klucze, m.in. do piwnic, w których przechowywano wina; zastali ponadto dzieci buszujące w rzeczach MJ, szufladach i walizkach i przerzucające magazyny dla dorosłych, które były schowane w jednej z nich. Prokurator znów miał problem wobec kolejnego dowodu na heteroseksualne zainteresowania oskarżonego. Aby ratować linię oskarżenia musiał wbudować to jakoś do swojej wersji, stwierdził zatem, że MJ na pewno pokazywał owe magazyny dzieciom, gdyż znaleziono odcisk palca Gavina na tej samej stronie, co MJ – w grę wchodziła jednak nie tylko sytuacja opisana przez personel Neverlandu. Podczas procesu MJ prokurator Tom Sneddon został oskarżony o fabrykowanie dowodów: zwyczajnie podał te magazyny Gavinowi (który nie miał przecież żadnych rękawiczek ani innej ochrony), aby popatrzył i stwierdził, czy te dawał mu do oglądania MJ. Następnie zapakował gazety i przesłał do pobrania odcisków palców [sic!]. Tom Sneddon otrzymał tylko upomnienie. Gdy na sali sądowej natomiast Thomas Mesereau pokazał Gavinowi inne magazyny, zadając to samo pytanie (czy te pokazywał ci Michael Jackson?) i otrzymując tę samą odpowiedź (tak, twierdził Gavin, te właśnie mi pokazał), odczytał zaraz przed sądem datę wydania magazynów – ukazały się kilka tygodni po zakończeniu rzekomego molestowania.
O takich kulisach sprawy nie dowiemy się jednak od mediów – które były w nią do tego stopnia „zaangażowane”, że nawet wybierały stroje dla świadków, w których mieli wystąpić w dniu składania zeznań. Wielu świadków oskarżenia sprzedawało mediom historie – łamiąc tzw. „gag order” (zakaz ograniczający możliwość wypowiadania się o toczącym się postępowaniu sądowym) – sprzedawało wywiady, którym towarzyszyły sesje zdjęciowe (zapłata więc była oficjalnie za sesję).
Przejdźmy jednak do zeznań Gavina. Chłopiec zwracał się do prokuratora okręgowego Toma Sneddona per „Tom”, co już wiele mówi o zawiązanej komitywie. Jego historia, w której MJ miałby go upoić alkoholem, aby później molestować, nie trzymała się całości. Gavin był wówczas na silnych lekach przeciwko rakowi – gdyby wypił alkohol, źle by się to dla niego skończyło – co najmniej utratą przytomności – skąd więc pamiętałby, jak MJ go molestował? No i oczywiście jego wersja wydarzeń przeczyła tej opowiedzianej wcześniej przez jego brata, Stara. Jedną z rewelacji w zeznaniach Gavina było to, jakoby MJ miał powiedzieć mu, że chłopcy muszą się onanizować, bo gdy tego nie robią, to stają się gwałcicielami. Podczas krzyżowego ognia pytań obrony okazało się jednak, że autorką tych słów była babka Gavina i to od niej chłopak to usłyszał, nie od MJ. Właśnie podczas przesłuchiwania Gavina Thomas Mesereau wykonał posunięcie iście mistrzowskie, za którym wyszedł na jaw faktyczny powód tego, dlaczego wszyscy znaleźli się na tym procesie. Zaznaczmy: świadka oskarżenia najpierw przepytuje prokurator, później przychodzi czas na pytania obrony – owo przesłuchiwanie świadka oskarżenia przez obronę zwie się „crossexamination” – „krzyżowym ogniem pytań”. Thomas Mesereau widział, że chłopiec jest wyraźnie wściekły o coś na Michaela. Mesereau postanowił wówczas zaryzykować i zadać Gavinowi pytanie zaczynające się od „dlaczego”. Praktyka prawnicza przestrzega przed zadawaniem takich pytań w cross-examination, gdyż pytanie zaczynające się od „dlaczego” daje świadkowi pełne pole odpowiedzi, której biegu nie sposób przewidzieć. Zadaje się zwykle pytania na „tak/nie” lub takie, na które zna się odpowiedź. Thomas Mesereau podjął zatem wielkie ryzyko, gdy zapytał Gavina: „Dlaczego jesteś taki wściekły na Michaela Jacksona?” Gavin miał pełne pole do popisu. Mógł powtórzyć wszystkie oskarżenia. Bo mnie molestował, bo mnie upił, bo mnie wykorzystał, cokolwiek z tych rzeczy. Chłopiec jednak bez zastanowienia wyrzucił z siebie: „Bo przestał do mnie dzwonić.” (Nie przypomina nam to kogoś? Evan Chandler po raz drugi). Oto i dlaczego cała rodzina Arvizów obróciła się przeciwko Michaelowi Jacksonowi – bo ten chciał wreszcie z nimi zerwać. Po emisji dokumentu Bashira MJ zabrał ich wszystkich na wyjazd na Florydę, dołączył do nich także Chris Tucker, aktor, przyjaciel MJ. Podczas pobytu Arvizowie zaczęli nagabywać Tuckera, żeby dał im jedno ze swoich aut, jest przecież taki bogaty i sławny. Wówczas Chris Tucker powiedział MJ wprost: słuchaj, z nimi jest coś nie w porządku, ostrzegam cię. Od tamtego momentu MJ starał się od nich odsunąć, dał im to auto, którego się domagali, auto się jednak zepsuło – obiecał przysłać kogoś do naprawy, wtedy rozpętała się burza z Reakcją krytyki na dokument Bashira, ostatecznie nie przysłał nikogo. A Arvizowie coraz bardziej wściekali się, że się od nich dystansuje. Przyjechali raz na ranczo, obsługa powiedziała im, że MJ aktualnie nie ma, niedługo później jednak natknęli się na niego w bibliotece, wówczas stało się dla nich oczywiste, że ich unika. Atmosfera, jaka zapanowała wówczas w sądzie, była jednoznaczna – wszyscy uświadomili sobie, że gdyby MJ nie próbował zerwać toksycznej znajomości z Arvizami i nadal kupował im wszystko, czego sobie zażyczyli, nikogo z nich nie byłoby dzisiaj na sali sądowej. Ale dosyć już o tym, bo kolejnym świadkiem oskarżenia jest matka Gavina, Janet Arvizo, a to historia wymagająca osobnej książki lub co najmniej osobnego akapitu.
Pomińmy jej koszmarne zachowanie podczas składania zeznań (pstrykała palcami na członka ławy przysięgłych, emerytowanego dyrektora szkoły). Szybko bowiem stało się jasne, że tak poważny świadek oskarżenia wymknął się oskarżeniu – i prokuratorowi – spod kontroli. Janet Arvizo wściekała się, podnosiła głos, mówiła od rzeczy (o jakichś Niemcach, którzy „od zawsze przeciwko nim konspirowali”). Wobec tak wybornego przedstawienia Thomas Mesereau postanowił nie zgłaszać sprzeciwu, lecz pozwolić Janet samej doprowadzić występ do końca. Wszyscy rzucali w kierunku Mesereau zdziwione spojrzenia, nie mogąc z początku zrozumieć, czemu nie zgłasza sprzeciwu wobec dziejącego się właśnie absurdu, lecz i oni po chwili zrozumieli, że Janet Arvizo sama zdemaskuje, kim naprawdę jest. Prokurator okręgowy Tom Sneddon słuchał z twarzą ukrytą w dłoniach Janet rozgadującej się o tym, jak to w pewnym momencie uważała za bardziej niż pewne, że Michael Jackson mógłby ich porwać balonem. Świadek oskarżenia Janet Arvizo okazała się pod każdym względem katastrofą dla linii oskarżenia.
Podczas przesłuchania przez obronę wyszło ponadto na jaw, że rodzina Arvizów miała ubezpieczenie medyczne, nie musieli zatem organizować tej całej zbiórki pieniędzy na leczenie Gavina. Pisali o swojej historii do lokalnych gazet, prosząc ludzi o pomoc finansową, a nie potrzebowali tych pieniędzy – gdy im odmawiano, pisali skargi. Zaprzyjaźnili się z komikiem George’em Lopezem, a później oskarżyli go o kradzież pieniędzy i domagali się ich oddania, innego komika poprosili o 10- tysięczny datek i nie wydali go na to, na co zaznaczyli, plus ta historia z Chrisem Tuckerem i samochodem, udało się nawet Arvizom dodzwonić do Jaya Leno – Jay słyszał w słuchawce, jak matka instruuje Gavina, co ma powiedzieć.
Ponadto rodzina Arvizów miała bogatą historię fałszywego oskarżania rożnych ludzi o molestowanie seksualne. Janet Arvizo, aresztowana raz za kradzież w sklepie, w trakcie dochodzenia oskarżyła ochroniarzy, którzy ją wówczas zgarnęli o napaść seksualną, a dzieci poparły jej zeznania. Prawnik właścicieli sklepu zeznał natomiast, że grożono im w razie, gdyby chcieli zaprzeczyć historii Janet Arvizo (która była kłamstwem) – mieli ich wtedy dopaść jacyś przyjaciele Janet z meksykańskiej mafii.
Podsumowując: świadkowie przeczyli swoim wcześniejszym zeznaniom i sobie nawzajem. Strona oskarżająca i prokurator podjęli więc desperacki krok i przywołali na świadków ludzi niemających bezpośredniego związku ze sprawą, ale oferujących zeznania. Byli to świadkowie najpodlejszego sortu: były personel rancza zwolniony za kradzieże, ludzie, którzy pozwali kiedyś MJ, przegrali i teraz byli mu winni pieniądze, w większości ci sami, którzy w roku 1993 na łamach tabloidów twierdzili, że coś widzieli, którzy już wtedy krzywoprzysięgali i zostali zdyskredytowani. Teraz także przedstawiali całkowicie sprzeczne ze sobą wersje wydarzeń. Strona oskarżająca i prokurator przyznawali się w ten sposób do tego, że nie mają wystarczających dowodów, by skutecznie oskarżyć Michaela Jacksona o popełnienie przestępstwa. Ich kilkunastu końcowych, fałszywych świadków, którzy mieli pomóc zapełnić ten brak, właściwie pomogło obronie swoimi nieskładnymi zeznaniami. Sneddon usiłował udowodnić, że MJ molestował Macaulaya Culkina, Bretta Barnesa i innych, którzy według Sneddona z różnych powodów tego nie ujawnili. Ale dość już o stronie oskarżenia, teraz kolej na świadków obrony. Tom Sneddon zapytał Thomasa Mesereau owego ostatniego dnia składania zeznań przez świadków oskarżenia, kto będzie ich pierwszym świadkiem obrony. Wówczas Mesereau odpowiedział: Wade Robson, dalej Macaulay Culkin, Brett Barnes… ci wszyscy, o których prokurator twierdził, że byli molestowani przez MJ. Ci, którzy widzieli reakcję Toma Sneddona na tę odpowiedź, mówili, że zbladł jak ściana i opadł z powrotem na ławkę.
Oczywiście świadkowie przywołani przez Thomasa Mesereau pojawili się i na wstępie doszczętnie zniszczyli zeznania doczepionych kilkunastu fałszywych świadków Sneddona – nie tylko zeznali, że MJ nigdy ich nie tknął, lecz byli wściekli na prokuratora, że ten upierał się, iż było inaczej.
Pierwszym świadkiem obrony był Wade Robson. Prokurator twierdził, że MJ molestował Wade’a w studiu tanecznym, Wade zaprzeczył, wówczas prokurator wypalił: „A co jeśli MJ molestował cię, gdy spałeś? Przecież wtedy byś o tym nie wiedział!”
Teraz z kolei ówczesny pierwszy świadek obrony Wade Robson twierdzi, że był molestowany od 7 do 16 roku życia. Czy jeśli byłbyś na miejscu Michaela Jacksona i faktycznie gwałciłeś go w przeszłości, jeszcze jako chłopca, to wybrałbyś go teraz na pierwszego świadka obrony, który jest zawsze pod największym ostrzałem ze strony prokuratora? Przecież w krzyżowym ogniu pytań, tym razem ze strony oskarżenia, facet mógłby się w każdej chwili załamać.
Śledczy obrony Ross wypowiedział się o sprawie następująco: żaden świadek nie zostaje dopuszczony na salę sądową, dopóki sam nie przeprowadzę z nim wywiadu i nie jestem stuprocentowo pewny, że będzie to dobry wybór. A Robson był naprawdę solidnym świadkiem, wobec którego nie mieliśmy najmniejszej wątpliwości. Teraz Ross nie wierzy nagłej zmianie zdania Robsona w sprawie molestowania. Ówczesny śledczy obrony mimo to przyjaźni się z bratem Robsona.
W książce Jordana Sommersa The Official Michael Jackson Opus Wade Robson napisał rozdział, w którym mówi o „swoim mentorze”, Michaelu Jacksonie, w samych superlatywach, po śmierci MJ nadal był po jego stronie, pojawił się na wydarzeniu upamiętniającym siostry MJ, Janet, domagał się angażu przy produkcji Michael Jackson ONE… Lecz wróćmy do procesu.
Media, które niczego tak nie pragnęły, jak widzieć Michaela Jacksona skazanym, po wydaniu przez sąd i ławę przysięgłych wyroku uniewinniającego z 10 ciężkich zarzutów i 4 mniej poważnych, wpadły w furię. Najczęściej powtarzanym hasłem było: „wykupił się”. Jak człowiek na skraju bankructwa miałby przekupić sąd, ławę przysięgłych, FBI, Departament Policji Los Angeles, Departament ds. Dziecka i kilkanaście innych zamieszanych w sprawę instytucji? Poza tym, nawet w Ameryce nie można wykupić się od skazania za popełnienie ciężkiego przestępstwa. Zaznaczmy jeszcze, że sądząca Michaela Jacksona ława przysięgłych niewielkiej społeczności Santa Maria była bardzo konserwatywna i składała się w całości z białych lub pochodzenia hiszpańskiego. Inne hasło: „miał dobrego prawnika”. Thomas Mesereau był zwyczajnym adwokatem, którego chody nie mogły się równać z autorytetem prokuratora okręgowego Toma Sneddona. Kolejne: „ława przysięgłych onieśmielona wobec sławy i gwiazdorstwa oskarżonego”. Doprawdy, przecież od sprawy z Chandlerem Michael Jackson był w mediach wrogiem publicznym numer jeden. A te historie o adorowaniu go jak bóstwa – ten człowiek nie był ubóstwiany, ten człowiek był linczowany. Wystarczy spojrzeć na medialne nagłówki z czasów procesu. Cały sposób relacjonowania procesu Michaela Jacksona można śmiało nazwać najbardziej haniebnym epizodem w historii dziennikarstwa. Prawnik MJ, Thomas Mesereau, raczej nie oglądał telewizji w tamtym czasie, zbyt był zajęty sprawą, lecz gdy już mu się to zdarzało, dostawał niemal apopleksji – na każdym kanale widział te gadające głowy, które nigdy nie były w sądzie, jak rozkładają na czynniki obecny dzień rozprawy, oceniają jego wystąpienie i strategię obrony – a oceniają na podstawie medialnych raportów! Raportów dziennikarzy, którzy rzadko kiedy wytrzymali w sali do momentu, gdy zeznania „świadków” sypały się w krzyżowym ogniu pytań obrony, bo musieli wybiec wcześniej, by podzielić się do mikrofonu pikantnymi szczegółami z publiką żądną sensacji. Ogólna opinia publiczna w kwestii winy i niewinności była szokująca.
Jedna z dziennikarek z 50-letnim stażem relacjonowania procesów sądowych powiedziała, że była to najgorsza sprawa, w jakiej brała udział – czuła się otoczona bandą agresywnych idiotów. Był to najbardziej stronniczy z możliwych medialny coverage. Można mieć sprawę opartą na dowodach poszlakowych, ale zdajmy sobie sprawę z tego, że w przypadku Michaela Jacksona nigdy nie było ofiary, która przyszłaby na policję z zeznaniem i wiarygodną, trzymającą się całości historią popartą dowodami/świadkami i nie chciała za to konkretnej sumy pieniędzy. Robson natomiast wytoczył teraz proces 50 różnym organizacjom powiązanym z Michaelem Jacksonem, od każdej domagając się indywidualnej wypłaty. Jeżeli ktoś jeszcze nie widzi w tym motywu finansowego, to chyba świadomie nie chce go dostrzec.
Przedstawiliśmy kulisy sprawy odgrzanej pseudodokumentem Dana Reeda, "Leaving Neverland". Przekłamania i stronniczość samej produkcji to już inna, wcale nie krótsza i wcale nie świadcząca lepiej o naszych czasach historia.
Dzięki za to. Będę wklejać gdzie się da ;)
OdpowiedzUsuńSuper. Dziękujemy 😉
Usuń