W swoim zeznaniu sądowym James Safechuck opisał pewną noc w roku 1993, kiedy to w Chicago MJ nagrywał teledysk do "Jam" (w kwietniu/maju). James miał wtedy płakać, bo "Michael zastąpił go innym chłopcem - Brettem Barnesem":
W "Leaving Neverland" także opisuje tę noc, jednakże tym razem cała sytuacja miała mieć miejsce we wrześniu 1992 r. w Los Angeles (na "Avenue of the Stars"):
Fakty są takie, że teledysk do "Jam" został nakręcony w kwietniu/maju 1992 r. w Chicago, co potwierdza również reżyser tegoż teledysku (David Kellogg). Miał on swoją premierę telewizyjną 19 czerwca 1992 r.:
Zatem:
ZEZNANIA SĄDOWE:
- rok: 1993 (nie zgadza się)
- miesiąc: kwiecień/maj (zgadza się)
- miejsce: Chicago (zgadza się)
"LEAVING NEVERLAND":
- rok: 1992 (zgadza się)
- miesiąc: wrzesień (nie zgadza się)
- miejsce: Avenue of the Stars, Los Angeles (nie zgadza się)
Safechuck zaprzeczył sobie samemu, prezentując dwie wersje opisywanej przez siebie nocy.
Oczywiście można tłumaczyć to w ten sposób, że James się pomylił/zapomniał ze względu na traumę lub na to, iż minęło już tyle lat, itd. Jednakże, występując w filmie ze świadomością, że będzie oglądał go cały świat, mógł przynajmniej przypomnieć sobie co zeznał w sądzie na temat tej sprawy. Tak się nie stało, dlatego podważył swoją własną wiarygodność. To samo dotyczy reżysera "LN", Dana Reeda, który powinien upewnić się czy bohaterowie jego filmu mówią to samo co w sądzie, wiedząc, że dokumenty te są powszechnie dostępne w internecie i każdy kto chce dowiedzieć się więcej na ten temat może je przeczytać i zakwestionować stwierdzenia przytoczone w jego filmie, i tym samym podważyć wiarygodność jego samego jako producenta filmów dokumentalnych.
Lucy Lester, córka Marka Lestera, udzieliła ekskluzywnego wywiadu dla "GloucestershireLive", w którym wspomina chwile spędzone z Królem Popu i wyjawia co myśli na temat "dokumentu" "Leaving Neverland".
Lucy jest córką chrzestną Michaela Jacksona i spędzała wiele czasu z rodziną Michaela, a jego trójkę dzieci nazywa nawet "kuzynami".
W tym wywiadzie na wyłączność wspomina Michaela Jacksona jako uroczego, rodzinnego człowieka.
"Tata poznał Michaela, kiedy miał 18 lat, na długo przed tym zanim w ogóle się urodziłam, dlatego dla mnie to zawsze było dosyć normalne. Dopiero teraz, patrząc na to wstecz, można odnieść wrażenie, że brzmi to trochę surrealistycznie, tak jakbyś opisywał życie kogoś innego, a nie własne. Ale wtedy to było normalne."
Lucy spotkała się z Michaelem twarzą w twarz po raz pierwszy w wieku 12 lat w Las Vegas, przy okazji ceremonii związanej z tymi dwoma rodzinami, kiedy to Michael został jej ojcem chrzestnym, a Mark ojcem chrzestnym Prince'a, Paris i Blanketa.
"Przylecieliśmy na ceremonię, ale co pamiętam najlepiej to to, iż było właśnie Halloween, czyli coś bardzo dużego w Ameryce, i poszliśmy razem z Michaelem i dzieciakami zbierać słodycze. Pamiętam jak dzieci przechodzące obok wraz ze swoimi rodzicami mówiły 'Zobacz, to Michael Jackson', a ktoś odpowiadał 'Nie bądź śmieszny, to ktoś przebrany za niego na Halloween.' To było takie zabawne, bo nikt nie wierzył, że to naprawdę on."
W 2005 r. obydwie rodziny spędziły wspólnie w Bahrajnie Boże Narodzenie, co Lucy wspomina następująco:
"Pamiętam jak przyjechał po nas samochód i zabrał nas tam. To było jedynie 10 minut drogi, ale odległość do posiadłości wynosiła jakąś milę i były tam te wszystkie ogrody różane i wodne obiekty. To było niesamowite. Kiedy weszliśmy do środka, to było ogromne. Ściany miały jakieś 15 metrów wysokości, a choinka sięgała prawie do samego końca. Była ogromna. Nigdy nie widziałam takiego dużego drzewa, a w Wigilię podjechała ciężarówka Toys 'R Us wypełniona prezentami. To było jak w filmie i wyglądało wtedy tak magicznie. Kiedy wracaliśmy pod koniec przerwy świątecznej, było tak wiele rzeczy, że ja i mój tata musieliśmy kupić dodatkowe torby, żeby to wszystko spakować. To było niebywałe. Tego było tak dużo, iż nie byliśmy w stanie zabrać tego wszystkiego i połowę prezentów musieliśmy odesłać z powrotem do Cheltenham. Pamiętam mojego tatę patrzącego na duży nadmuchiwany zamek i mówiącego 'to w życiu nie zmieści się w naszym ogrodzie w Cheltenham.'"
Michael później często odwiedzał Wielką Brytanię i zawsze prosił o możliwość odwiedzenia Lesterów.
"Oczywiście, gdybyśmy wyszli, byłaby tam ochrona i hordy ludzi robiących zdjęcia, ale dlatego, iż siedzieliśmy w środku, było to po prostu spotkanie dwóch rodzin. Mój tata i Michael gawędzili, a my bawiliśmy się z dziećmi. Zamawialiśmy pizzę, frytki i lody, gadaliśmy, oglądaliśmy telewizję i filmy. Dorastaliśmy razem i spędzaliśmy razem tak wiele czasu, że zaczęliśmy nazywać siebie nawzajem kuzynami. Był taki dzień, że bardzo, bardzo nam się nudziło i Michael uzgodnił z ochroną, iż ja, Prince i Paris wybierzemy się do kina. Nikt nie wiedział jak te dzieci wyglądają, ponieważ zazwyczaj nosiły maski, kiedy gdzieś wychodziły, lecz tym razem Michael powiedział, że nie muszą tego robić i pojechaliśmy obejrzeć 'Pioruna' w 3D."
Zapytana o dzieci Michaela, Lucy odpowiedziała:
"To był ten typ dzieciaków, z jakimi chciałbyś się zaprzyjaźnić. Blanket był malutki, kiedy się poznaliśmy. Paris była cicha i naprawdę, naprawdę urocza. Pamiętam, że kupiliśmy jej ten naszyjnik z wisiorkiem z niebieskim oczkiem na jej urodziny, a może na prezent bożonarodzeniowy. Bardzo jej się spodobał i chciała, żebyśmy jej go założyli. Powiedziała, iż był to jej ulubiony prezent, jaki kiedykolwiek dostała, co było doprawdy ujmujące, bo prawdopodobnie mogła dostać cokolwiek zechciała."
W 2007 r. rodzina udała się na przyjęcie urodzinowe Prince'a i jak zazwyczaj Mark powiedział Michaelowi "musisz wybrać się do nas, do Cheltenham" i Michael tak właśnie uczynił!
"Schowali się w samochodzie ochrony i przemknęli do domu. Ukrywaliśmy ten fakt, lecz ludzie zaczęli gromadzić się na zewnątrz niemalże natychmiast. Ludzie wiedzieli kim był mój tata, zatem kiedy samochód z zaciemnionymi szybami zaparkował na ulicy, chcieli wiedzieć czy to był on. Tata zapytał wszystkich co chcą zjeść, a Michael odparł, że on chciałby zjeść rybę z frytkami. Usiedliśmy wszyscy razem do stołu jedząc rybę z frytkami oraz puree z groszku. Michael stwierdził, że bardzo mu to posmakowało."
Wspomniała również czasy procesu i stwierdziła, iż cierpi, kiedy ludzie atakują Michaela i pamięta go jako kochającego ojca, który robi zwyczajne rzeczy takie jak jedzenie popcornu podczas oglądania filmu albo oferuje jej kawałek gumy do życia (Hubby Bubby) w trakcie ich wspólnej podróży samochodem.
"Sprawił, że stał się tą wielką postacią, ale może to taka postać sceniczna i ludzie poza sceną są inni. Jak tylko nas zobaczył, wyściskał nas i zaczął rozmawiać o zwykłych rzeczach, takich jak np. jak nam idzie w szkole. Bardzo twardo stąpał po ziemi i po prostu mówił o rodzinie i o sprawach życia codziennego. To dziwne, bo media sprawiły, że jest on odbierany jako dziwak i ekscentryk, ale dla mnie był po prostu przyjacielem rodziny. Przyjacielem mojego taty."
Nawiązując do fanów nieustannie otaczających Króla Popu, Lucy wspomina:
"Zwykł mawiać, iż jego fani wiedzą gdzie się pojawi, nawet zanim on sam o tym wie", stwierdziła. "Pewnego razu, poszliśmy zobaczyć Billy'ego Elliotta i musieliśmy przejechać obok, jak się wydawało, tysięcy krzyczących fanów. To było dosyć straszne, ale Michael się śmiał. Uchylił trochę okno i krzyknął do kogoś "Twój baner bardzo mi się podoba, chciałbym go dostać". Fani uważali to za cudowne, a my musieliśmy pomóc mu wciągnąć ten baner do samochodu. Jakże zabawny był to widok. Wydaje mi się, iż on był trochę dziecięcy - dlatego, że był taki podekscytowany."
Lucy rozmawiała z Michaelem po raz ostatni, kiedy ten był w trakcie prób do koncertów "This Is It", które miały odbyć się w O2 w Londynie.
"Po raz ostatni rozmawiałam z nim trzy dni przed jego odejściem. Miał próby w Ameryce i często rozmawiał przez telefon z moim tatą. Tak się złożyło, że akurat byłam w pobliżu mojego taty i on jak zwykle zapytał czy mógłby mnie prosić do telefonu i powiedzieć "cześć". Pytał się co słychać i co teraz porabiam. Mówiłam mu, że nie jestem pewna co będę robić w moje 18-te urodziny, a on stwierdził, iż mógłby zarezerwować kilka miejsc dla mnie i dla moich przyjaciół na jednym z jego koncertów, a później moglibyśmy przyjść na backstage. Plan był taki, iż on zamierzał wynająć dom w takiej odległości od stadionu, aby mógł tam dojechać w jakieś pół godziny i miał mieć tam również domek dla gości, tak więc nasza rodzina mogłaby się tam zatrzymać."
Niestety, Michael odszedł przed urodzinami Lucy:
"Odszedł 25 czerwca, a moje urodziny były 15 lipca. Wyszłam z paroma przyjaciółmi i oczywiście wiele klubów grało w hołdzie jego piosenki. Zaczęli grać jedną z jego piosenek, chyba "You Are Not Alone", a ja doznałam kompletnego i skrajnego załamania w tym klubie. Do tego momentu nie płakałam, ale wtedy wyszłam stamtąd zalana łzami. Nie wiem czy to dlatego, że w końcu wróciłam do domu i słuchanie jego muzyki sprawiło, iż pomyślałam, że nigdy więcej go nie zobaczę, po prostu się załamałam."
Lucy mówiła także o nowych oskarżeniach z filmu "Leaving Neverland" i kwestionowała niektóre dowody twierdząc, iż jest to niesprawiedliwe, gdyż Michael nie może się już sam bronić.
"Na sto procent nie widziałam nigdy niczego co mogłoby nawet zasugerować o jego winie, nigdy nie miałam najmniejszego przeczucia, nigdy nie widziałam ani nie słyszałam niczego co sprawiłoby, iż poczułabym się niekomfortowo. Nie wierzę, że to zrobił i są też inne czynniki, które przemawiają za to tym, iż chodzi o zarabianie pieniędzy przez jego oskarżycieli. Konieczność słuchania ludzi mówiących o nim te rzeczy, pomimo tego, że go znali, jest prawdopodobnie najtrudniejszym wyzwaniem w tym wszystkim. Mogę opowiadać o swoich osobistych doświadczeniach i wszystko co mogę powiedzieć to to, iż nigdy nie pomyślałam, że może tam się dziać coś niestosownego. Michael był uroczym, rodzinnym człowiekiem. Z tym nie będę się spierać. Nie o to chodzi. Lecz nie istnieje nic co mogłoby sprawić, że poczułabym, iż ewentualnie mogłaby to być prawda. Ta osoba opisana w gazetach, która rzekomo dopuściła się takich czynów tak bardzo różni się od Michaela, którego znałam. Wszystko co mogę powiedzieć to to, że spędziłam z nim wiele godzin i nie dostrzegłam niczego co sugerowałoby coś takiego."
James Safechuck w swoim pozwie opowiada historyjkę o trzech kurtkach z "Thrillera". Twierdzi, że otrzymał jedną z nich, ale po kilku latach została mu ona odebrana i umieszczona w muzeum wraz z plakietką "Pożyczone od JS".
JS mówi, iż MJ zaoferował mu wtedy jedną z dwóch innych kurtek z teledysku "Thriller": wersję "czystą" albo "zombie".
Jak potwierdziło Juliens Auctions, "czystą" wersję kurtki z "Thrillera" MJ podarował Tomkinsowi i Bushowi w latach 80-tych. W roku 2011 została ona sprzedana na aukcji za 1,81 mln $.
Kurtka "zombie" znajduje się w muzeum Rock and Roll Hall of Fame wraz z plakietką: "Kolekcja Michaela Jacksona".
Jedyną inną kurtką noszoną przez MJa w teledysku do "Thrillera" jest ta z literką "M" przebywająca obecnie w ogólnie dostępnej sekcji. Znajduje się ona w Muzeum Grammy od 2009 r.
W "Leaving Neverland" James mówi tylko: "Weszliśmy do garderoby [w Hayvenhurst] i oglądaliśmy jego rzeczy, a on powiedział mi, że mogę sobie wybrać kurtkę. Mogłaby być moja. Oczywiście wybrałem kurtkę z "Thrillera". Wielka sprawa. Zabrałem ją do domu. Chodziłem w niej do sklepu spożywczego..."
Biorąc pod uwagę wszystkie zdjęcia, jakie zrobili wówczas Safechuckowie (na których byli James/i Michael), to z żadnego z nich nie można wywnioskować, iż historia Jamesa o rzekomym podarowaniu mu kurtki jest prawdziwa.
W "LN" pokazano fragment teledysku "Thriller" i przy okazji w tej samej scenie zaprezentowano te dwa zdjęcia:
Czy nikogo nie dziwi, że nikt wtedy nie wpadł na pomysł, aby zrobić zdjęcie Jamesowi ubranego w tę słynną kurtkę z "Thrillera" (zarówno w jednej, jak i w drugiej, którą rzekomo posiadał). Safechuck nie podał żadnego wyjaśnienia w kwestii tego co stało się z tą drugą kurtką, czy też które muzeum ją przygarnęło.
Michael Jackson nigdy nie podarował Jimmy'emu kurtki z "Thrillera". Michael Jackson dał ją Dennisowi Tomkinsowi i Michaelowi Bushowi za czasów ery Bad, i posiadali ją oni aż do momentu jej sprzedaży przez Juliens Auctions w czerwcu 2011 r.
Ludzie, którzy oskarżają Michaela Jacksona, wychodzą z założenia, że „dziwaczny/nietypowy” = „winny”. O ile trudno bronić spania w jednym łóżku z dziećmi – bo
jest to nieracjonalne, o tyle nie jest to czyn karalny. Michael Jackson z reguły słabo
potrafił ocenić sytuację i jego przypadek trzeba oceniać osobno – nikt nie miał podobnego mu światopoglądu, nie da się go do nikogo przyrównać, jego wyobrażenia
o rzeczywistości także nikt nie podzielał.
Należy chyba zacząć od uwarunkowań dzieciństwa. Sławny od jedenastego roku życia, od początku był odizolowany od realnego świata. I od początku był inny. Weźmy
choćby tę historię, gdy jako mały chłopiec dostawał kieszonkowe. Od razu kupował za
nie mnóstwo słodyczy, zaraz później rozkładał się ze swoim cukierkowym „sklepem”
na rogu ulicy i rozdawał za darmo te słodycze innym dzieciom. Kolejny znany epizod,
z pierwszych lat w wytwórni Motown, gdy on i jego bracia przebywali w studiu nagraniowym, którego okna wychodziły na plac zabaw. Michael powie po latach, że zazdrościł tym dzieciom, chciał dołączyć do zabawy, lecz musiał pracować. Nie można go nie
rozumieć. To nie było normalne dzieciństwo – dzieci nie pracują, nie zarabiają, nie
podpisują kontraktów.
Nie można zapominać o przemocy, której doświadczył ze strony ojca, Josepha. Na
zawsze pozostawiła ona ślad w jego psychice. Gdy w 2003 roku Martin Bashir zacznie
drążyć ten temat, szkliste oczy rozmówcy powiedzą więcej niż skąpe słowa, jakie padły
w odpowiedzi. Przyrzekł sobie, że dla swoich dzieci będzie najwspanialszym ojcem.
Czy z owej niechęci do Josepha i jego rygoru wzięła się ta późniejsza tendencja do robienia wszystkiego na przekór, do postępowania na odwrót, niż mu doradzano?
Mamy wyjaśnić tutaj całą historię. Zacznijmy od początku.
Jest rok 1992, rok po wydaniu albumu Dangerous, niedługo Michael rozpocznie
drugą solową trasę koncertową. Na autostradzie w LA psuje mu się samochód. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności niedaleko niewielkiego zakładu „Rent A Wreck” – wypożyczalni aut. Właścicielami zakładu są bracia Mark i Dave Schwartz, i chyba nie
mogą uwierzyć własnym oczom, jaki gość właśnie zawitał do ich warsztatu. Dave
Schwartz to drugi mąż June Chandler, a jej syn z pierwszego małżeństwa, jedenastoletni Jordie, jest wielkim fanem Michaela. Dave dzwoni natychmiast do June: „Nie
uwierzysz. Niech Jordie natychmiast tu przyjeżdża!” Chłopak istotnie zaraz się zjawia
i poznaje swojego idola. Michael zostawia im swój numer i proponuje odwiedziny na
jego ranczu Neverland (tak przemianował zakupione w 1988 roku Sycamore Valley
Ranch, nazwę zaczerpnął oczywiście z książki J.M. Barriego Piotruś Pan. „Neverland
Ranch” = „Ranczo Nibylandia”). Tak zaczyna się ich przyjaźń. Należy tutaj zaznaczyć,
że nie tylko z chłopcem – w pakiecie jest matka June i młodsza siostra Jordiego. Nowym znajomym zainteresował się także Evan Chandler, były mąż June, dentysta (niezbyt zresztą dobry) i scenopisarz. Od rozwodu ciągle był jeszcze winien June 70
tysięcy dolarów. Teraz zaprosił do siebie swoją byłą żonę razem z dziećmi ze szczególnym zastrzeżeniem, by przyprowadziły też Michaela.
MJ jest olśniony życiem z Chandlerami, stwarza mu ono iluzję normalności: wykonuje różne obowiązki domowe, czasem zostaje z Jordie’em w jego pokoju – nikt nie
ma co do tego żadnych zastrzeżeń, znają go na tyle, że mu ufają. Co zatem skłoniło
Evana Chandlera do oskarżenia? (Gdyż, przypomnijmy, oskarżycielem był ojciec Jordiego – Evan Chandler, nie Jordie). Evan Chandler zaczyna mieć wrażenie, że Michael Jackson chce mu odebrać rodzinę. Z drugiej strony sugeruje mu dziwne rzeczy:
dobudowanie skrzydła do ich domu, aby mógł częściej zostawać, chce także, by Jackson zdobył dla niego scenopisarski kontrakt. Dave Schwartz jest natomiast coraz bardziej zaniepokojony rozmowami telefonicznymi, jakie przeprowadza z nim Evan
Chandler i zaczyna je w tajemnicy przed nim nagrywać.
[fragmenty nagrania]
Dave Schwartz: Wiesz na pewno, że MJ molestuje Jordiego?
Evan Chandler: Nie mam pojęcia. (…) Ten prawnik, którego znalazłem – a rozmawiałem z kilkoma – to najgorsza kanalia pod słońcem.
DS: Aha.
EC: Wystarczy telefon, a ten facet zniszczy wszystkich na widoku, i zrobi to w najpotworniejszy możliwy sposób.
DS: Mhm…
EC: I dałem mu pełne upoważnienie, by to zrobił. [śmiech] To będzie masakra, jeśli
nie dostanę tego, czego chcę. (…) Ten człowiek będzie upokorzony jak sobie nie jesteście w stanie wyobrazić… on sobie nie będzie w stanie wyobrazić, co się z nim stanie,
a staną się rzeczy o jakich nie śnił w najgorszych koszmarach. Nie sprzeda już ani jednej płyty. Jeśli mi się uda, wygram w wielkim stylu. Dostanę wszystko, czego chcę,
a oni na zawsze zostaną zniszczeni.
(…)
DS: Ale czy to wyjdzie na dobre Jordiemu?
EC: Nie dbam o to.
Evan Chandler wynajmuje prawnika, który jasno stawia MJ warunki: pieniądze
i scenopisarski kontrakt, albo „zarzuty” ujrzą światło dzienne. MJ odmawia, nie docenia jednak swojego przeciwnika. Z Jordiem tymczasem rozmawia Anthony Pellicano:
Jordie zaprzecza, jakoby MJ go molestował. Jak to się zatem stało, że Evan wyciągnął
z Jordiego to, co chciał usłyszeć? Evan Chandler, jako były mąż June, negocjuje tydzień opieki nad Jordiem. Jordie wyjeżdża do niego i już nie wraca. Evan Chandler,
jako dentysta, przeprowadza synowi zabieg usunięcia zęba i – z przyczyn zupełnie
nieuzasadnionych, co potwierdził jeden z asystentów obecnych wówczas w gabinecie
– aplikuje Jordiemu preparat błędnie nazywany „serum prawdy”. W rzeczywistości
substancja ta czyni pacjenta łatwo podatnym na sugestie. W niejednym przypadku
osoby, którym ją podano, były w stanie się zgodzić, że zostały porwane przez UFO.
Tak oto Jordie wszedł do gabinetu zaprzeczając wszystkim oskarżeniom, a wyszedł
z niego, potwierdzając je. Evan zabrał Jordiego do psychologa – a psycholog z urzędu
ma obowiązek poinformowania o takich sprawach policji. Evan Chandler dostał więc powód do przedłużenia prawnej opieki nad dzieckiem i ewentualnego oskarżenia June o zaniedbanie rodzicielskie.
Rozmowa Jordiego z przedstawicielami Child Services (departament ds. dziecka)
zostaje sprzedana mediom przez Dona Raya. Barry Rothman, prawnik Evana Chandlera, przedstawia MJ propozycję: $20mln dla Chandlera i wyciszymy sprawę. Michael Jackson odmawia, co wymownie świadczy o sprawie. June pozostaje sceptyczna
– dopóki policjanci nie mówią jej, że MJ pasuje do profilu pedofila (co jest nieprawdą) i że w razie negatywnego obrotu sprawy to ona zostanie oskarżona o zaniedbanie
rodzicielskie. To ją przekonuje.
Evan występuje zatem o wytoczenie MJ procesu cywilnego z roszczeniem pieniężnym. Wówczas ma miejsce pierwszy policyjny nalot na ranczo Neverland. MJ jest
w tamtym czasie na ostatnim, azjatyckim etapie trasy Dangerous. Ponieważ jest nieobecny i nie udziela wywiadów, media same wypełniają lukę milczenia spekulacjami.
Prawnicy MJ poprzestają na lakonicznych oświadczeniach. Nie obowiązuje prawo
ograniczające swobodę wypowiedzi, gdyż faktycznie nie toczy się jeszcze żaden proces.
Tom Sneddon, prokurator okręgowy hrabstwa Santa Barbara, usiłuje zgromadzić
materiał dowodowy. Uzyskuje nakaz rewizji osobistej, zgodnie z którym Michael
Jackson musi poddać się procedurze dokumentacji fotograficznej swojego ciała, by
śledczy mogli porównać ją z opisem dostarczonym przez Jordiego – a odmowa
uczestniczenia w „badaniu” będzie traktowana równoznacznie z przyznaniem się do
winy. Dzień po tym MJ wyda z Neverlandu czterominutowe oświadczenie, w którym
nazwie przeprowadzoną rewizję „najbardziej upokarzającą procedurą, która go dotąd
spotkała i której nikomu by nie życzył”. Jej wyniki nie zgadzały się z opisem Chandlera. Co ważne, Jordie Chandler był Żydem („Chandler” to nazwisko zmienione) i scharakteryzował Michaela Jacksona jako obrzezanego – jak wiadomo, MJ obrzezany nie
był.
Pomimo niezgodności, Tom Sneddon podejmuje kroki bez precedensu i przekonuje
dwie osobne ławy przysięgłych – jedną w okręgu, drugą w Los Angeles – do przyjrzenia się sprawie. Obydwie ławy przysięgłych jednak oceniają materiał dowodowy jako
niewystarczający.
Sprawa sądowa skończyłaby się w tym miejscu, lecz proces cywilny zbliża się nieubłaganie. Zbierane są zeznania, świadkowie przesłuchiwani są pod przysięgą. Prawnicy MJ składają w sądzie skargę, że jest to działanie szkodliwe dla ich klienta, który,
jak każdy obywatel USA, ma prawo do sprawiedliwego procesu. Dla wyjaśnienia:
prawo kalifornijskie dopuszczało wówczas postępowanie cywilne przed karnym
(obecnie jest to już zabronione), lecz takie działanie było działaniem ze szkodą dla
strony pozwanej (przykładowo: jeśli ma się alibi, które przedstawi się w postępowaniu
cywilnym, to w następującym postępowaniu karnym treść oskarżenia może zostać tak
zmieniona, by alibi nie było już skuteczne – np. zmiana dat).
Jednym słowem, niesprawiedliwe jest wytaczanie najpierw postępowania cywilnego, gdy Michael Jackson prawdopodobnie będzie musiał zmierzyć się z postępowaniem karnym – Tom Sneddon jednak odmawia wstrzymania postępowania i ciągle
informuje media o rozwoju sprawy. A prawnicy MJ wracają ciągle do sądu prosząc
sędziego, by nie wzywał ich klienta do składania zeznań, gdyż zostanie to wykorzystane przeciwko niemu w możliwym postępowaniu karnym. Sędzia jednak odmawia odkładania sprawy. MJ tymczasem upiera się, że nie pójdzie z Chandlerami na ugodę,
lecz w przeddzień swojej wyznaczonej daty składania zeznań, gdy wiadomo, że decyzja sędziego jest już nieodwołalna, nie ma wyjścia – ugoda jest konieczna, jeśli nie
chce uprzedzić prokuratora w postępowaniu cywilnym o swojej linii obrony i tym samym pozbawić się alibi w możliwym postępowaniu karnym, jak wiadomo, poważniejszym. (Innymi słowy, wybór miał MJ taki: złożyć zeznania w procesie cywilnym i tym
samym „wyłożyć karty”, zdradzić swoje alibi, co umożliwi oskarżycielom takie przeformułowanie oskarżeń w następującym procesie karnym, by alibi nie było już skuteczne, ALBO załatwić ugodą postępowanie cywilne i mieć równe szanse w możliwym
postępowaniu karnym.)
I cóż się stało? Oto Chandlerowie zadowolili się pieniędzmi i nie złożyli wniosku
o przeprowadzenie postępowania karnego. Czy tak postępują rodzice molestowanego
dziecka? Media natomiast skwitowały to stwierdzeniem, że MJ spłacił swoich oskarżycieli i oddalił od siebie groźbę procesu, zupełnie źle interpretując sprawę. Wypłacając żądaną przez oskarżycieli sumę (które to pieniądze nawet nie pochodziły od MJ,
lecz od towarzystwa ubezpieczeniowego), MJ nie przyznawał się do winy, lecz zapewniał sobie możliwość równych szans w możliwym postępowaniu karnym. MJ nie wykupił się od procesu i – w razie przegranej – więzienia, załatwienie ugodą
postępowania cywilnego wciąż dawało Chandlerom pełną możliwość zeznawania
w procesie karnym. Czego nie zrobili.
Tom Sneddon jednak nie chciał, by ta sprawa wymknęła mu się z rąk w taki sposób. W kręgach prawniczych nazywany „Mad Dog” [„Wściekłym Psem”], prokurator
ten najwyraźniej postawił sobie za cel zniszczyć MJ i wykorzystał na realizację swej
ambicji mnóstwo publicznych pieniędzy. Podróżował przez trzy kontynenty, zbierając
wywiady i usiłując zebrać jakiś materiał dowodowy. Nie zamknął sprawy. Pozostała
otwarta („w toku”, jak lubił mawiać) aż do procesu w 2003.
Cała historia roku 1993 otworzyła drogę postępowania dla każdego, kto chciał MJ
o coś pozwać. Szyderstwa mediów i to, w jaki sposób tę sprawę odmalowały, staną się
od tej pory ich zwyczajną manierą. Jak bardzo dotknęło to samego MJ, widać choćby
na nagraniu z 1996, gdzie MJ składa zeznania w sprawie zupełnie z historią z Chandlerami niezwiązanej, a mimo to jest pytany właśnie o wydarzenia roku 1993 i to
w stylu „czy zapłaciłeś rodzicom tego dziecka $20mln, by nie kontynuowali postępowania?” – MJ jest tak wściekły, że powstrzymuje się przed rzuceniem kapeluszem
przez pokój.
Co następuje w życiu MJ po Chandlerach? Artystyczny renesans: w 1995 roku wydaje album HIStory – najmniej komercyjny, lecz najbardziej osobisty ze wszystkich,
ekspresywny, interesujący pod względem treściowym piosenek, i zapewne najbardziej
anty-establishmentowy album, jaki kiedykolwiek wydała gwiazda popu. To album furii: anty-korporacyjny, anty-militarny, anty-policyjny, anty-bankowy, antylojalistyczny – nikogo nie oszczędza, zdziera pozory, demaskuje. Zawarcie ugody
z Chandlerami uniemożliwiało MJ wypowiadanie się o sprawie: zrobił za pomocą innego środka wyrazu – muzyki. Weźmy choćby fragment piosenki Money [Pieniądze/Mamona] – «Salutujesz fladze | I twój kraj ci ufa | Nosisz odznakę | Jako „jeden
z nielicznych” | Idziesz na wojnę | Jak na żołnierza przystało | „I nigdy bym cię nie
zdradził, przyjacielu, lecz…” | Jeśli pokażą ci pieniądze – weźmiesz | Jeśli każą płakać
– będziesz udawał | Jeśli wyciągną rękę – uściśniesz | Za pieniądze zrobisz wszystko».
Inna, Tabloid Junkie [Tabloidoholik] – „Spekulujecie, jak złamać tego, który wam
niewygodny | Utrzymujecie w obiegu autorskie kłamstwa (…) | W blasku swej chwały
zawsze nieomylni”.
Evan Chandler natomiast widzi album HIStory [wyjaśnijmy tytuł: „history” = „historia”, lecz „HIStory” = „his” + „story”, czyli „jego historia”/”jego opowieść”] jako
złamanie przez MJ zakazu wypowiadania się o sprawie, więc co robi? Idzie do sądu,
aby umożliwiono mu wydanie albumu odwetowego, który miałby się nazywać Evan’s
Story [Historia/Opowieść Evana]. Oto rodzic, którego syn był rzekomo molestowany, nie domaga się procesu karnego, lecz wydania swojego albumu. Pozostawmy to
bez komentarza. Paradoksalnie, im bardziej zagłębiamy się w sprawę roku 1993, tym
jaśniej widzimy, że osobą, która przez całe to szaleństwo zachowywała się najbardziej
racjonalnie, był Michael Jackson. Czy jednak stał się racjonalny? Niestety nie. Nadal
wszędzie można go było zobaczyć w otoczeniu dzieci.
Co stało się z Jordiem i Evanem Chandlerami? Jordie uzyskał prawną emancypację
i zerwał kontakt z rodzicami. Gdy po dziesięciu latach wrócił, oskarżył swojego ojca
o próbę pobicia go na śmierć – Evan dostał zakaz zbliżania się do syna. Kilka lat później – niedługo po śmierci MJ – Evan popełnia samobójstwo. Nie „z poczucia winy” –
jest wtedy nieuleczalnie chory i egzystuje na silnych środkach przeciwbólowych.
Szybki przegląd zmian w życiu MJ, zanim przejdziemy do kluczowej sprawy Arvizów i procesu 2003–2005. W życiu zawodowym, jak wspomnieliśmy: album HIStory
i odpowiadająca mu trasa koncertowa 1996–1997 (trzecia solowa, która, niestety,
okaże się jego ostatnią, lecz wtedy jeszcze tak o niej nie myśli), jest więc bardzo zajęty.
W życiu osobistym: dwa małżeństwa, obydwa zakończone rozwodem, pierwsze z Lisą
Marie Presley, drugie z Debbie Rowe, z drugiego małżeństwa ma dwójkę dzieci.
Pod koniec lat 90./na początku lat dwutysięcznych MJ powraca także do uzależnienia od leków. Zaczęło się ono niewątpliwie podczas sprawy z Chandlerami.
[fragment oficjalnego oświadczenia, w którym MJ odwołuje resztę koncertów trasy
Dangerous, rok 1993]
MJ: „(…) presja wynikająca z tych oskarżeń zbiegła się z czasem, gdy potrzeba było
mi wiele energii i sił do występów, co w połączeniu wyczerpało mnie fizycznie i psychicznie. Stałem się coraz bardziej uzależniony od środków przeciwbólowych, które
pozwalały mi przetrwać intensywne dni trasy koncertowej. Przyjaciele i lekarze radzili
mi, bym natychmiast poszukał profesjonalnej pomocy, by pozbyć się tego, co powoli
stało się nałogiem. W tym miejscu muszę przyznać im rację i zmierzyć się z faktem, że nie będę w stanie ukończyć trasy, pozostałe daty koncertów zostały odwołane. Wierzę
jednak, że mogę wygrać z uzależnieniem. (…)”
Gdy na parę lat udało mu się odstawić leki, wydarzył się wypadek na koncercie charytatywnym w 1999. Podczas piosenki „Earth Song” podnośnik, na którym stał MJ,
runął w dół – był to jeden z najpoważniejszych wypadków MJ, uszkodził kilka kręgów.
Powraca do środków przeciwbólowych i właściwie nigdy już ich nie odstawi. Był to
jego ostatni koncert, na którym tańczył na poziomie porównywalnym do swoich najlepszych występów z końca lat 80., dla obserwatora: bez wysiłku. Późniejsze występy
nigdy nie będą już tak dobre. Weźmy choćby dwa koncerty na 30-lecie kariery z 2001
roku: pojawia się 2-3 godziny spóźniony, w towarzystwie Elizabeth Taylor, wówczas
70-letniej kobiety, ale to on trzyma się jej, nie kontaktuje, na pytania do wywiadów
odpowiada bełkotliwie, szkliste oczy, niedomknięte usta, jest wyraźnie pod wpływem
leków. Wychodzi na scenę i ledwo doprowadza występ do końca, drugiego dnia koncertu jest już trochę lepiej, lecz to nadal nie jego poziom. Bycie cały czas na silnych
środkach przeciwbólowych nie mogło pomóc w podejmowaniu racjonalnych decyzji –
jedną z takich była zgoda na nakręcenie przez Martina Bashira dokumentu Living
with Michael Jackson [Życie z Michaelem Jacksonem]. Cóż bowiem pomyślał sobie
MJ? – Rzeczą, która najbardziej zniszczyła mój wizerunek, było błędne przekonani
ludzi o moich relacjach z dziećmi. Czy nie byłoby zatem cudownie, gdyby zaprosić tutaj te dzieci, które pomogłem wyleczyć, gdyby ktoś to udokumentował i wtedy ludzie
zobaczyliby, że to nie tak, jak sobie myślą?
„Dokumentacją” zajmie się Martin Bashir, który urzekł MJ historiami swojej „znajomości” z Księżną Dianą. Będzie to chyba najgorsza decyzja w życiu MJ, jeśli nie liczyć samego nawiązania znajomości z rodziną Arvizów. Jak się poznali? Są późne lata
90. U ośmioletniego Gavina Arvizo zostaje zdiagnozowany rak. Rodzina chłopca organizuje zbiórkę pieniędzy na leczenie, w ramach kampanii Gavin spotyka się z celebrytami, George’em Lopezem, Chrisem Tuckerem, a także – w końcu – z Michaelem
Jacksonem. Ten zaprasza go z rodziną do Neverlandu, kupuje im samochód, zabiera
w różne miejsca, a gdy Gavin jest już wyleczony, zaprosi ich raz jeszcze, by pojawili się
w dokumencie Bashira. Fragment tego filmu, który wywołał niewątpliwie najwięcej
krytycyzmu, to „sprzeczka” o to, kto będzie spał na łóżku (MJ nalega, by Gavin, jako
jego gość, spał na łóżku, podczas gdy on będzie spał w śpiworze na podłodze). Plus
fakt, że trzymał chłopca za rękę. Jak właściwie wyglądała sypialnia MJ? Był to gigantyczny, dwupoziomowy pokój, większy rozmiarem niż niejeden dom, przystosowany
do pomieszczenia dużej liczby gości. Gazety oczywiście prześcigały się we wprowadzających w błąd nagłówkach („If you love me, you’d sleep in the bed” – „Jeśli mnie kochasz, będziesz spał w łóżku”. A przecież MJ spał wtedy na podłodze).
Cały szum związany z dokumentem Bashira stworzył jednak Tomowi Sneddonowi
podstawę, by powrócić do śledztwa, którego przecież oficjalnie nie zamknął – tym
bardziej, że ludzie przychodzili do niego, żądając wznowienia sprawy. Ktoś złożył
skargę do Departamentu do Spraw Dziecka i Rodziny. Przedstawiciele Departamentu
przesłuchali obydwie strony i stwierdzili, że nie dzieje się nic, co mogłoby ich zaniepokoić. Tom Sneddon jednak nie miał zamiaru pozwolić, by Michael Jackson po raz
drugi wymknął mu się z rąk. Sześć miesięcy później rozpętała się burza.
Zaczęło się od wiadomości o policyjnym nalocie na ranczo Neverland. Prokurator
Tom Sneddon i 70 policjantów najechało posiadłość Michaela Jacksona podczas jego
nieobecności. MJ był wówczas w Las Vegas – kręcił teledysk do piosenki One More
Chance [Jeszcze jedna szansa], która miała być ostatnią rzeczą, jaką zobowiązał się
dla wytwórni Sony zrobić. Był im winien jeszcze ten jeden singiel. Czy to nie nadzwyczajne, że dosłownie podczas nagrywania teledysku do singla, który wreszcie uwolni
go od kontraktu ze znienawidzoną wytwórnią, dzieje się coś, co uniemożliwi mu doprowadzenie planu do końca? Na planie dociera do niego wiadomość o policyjnym
nalocie na Neverland – jest oszołomiony, zrozpaczony, lecz gdy dowiaduje się, kto
tym razem go oskarżył, do tych emocji dołącza wściekłość. „Teraz będziemy z tym
walczyć – mówi. – Żadnej ugody. I niech to będzie publiczne. Niech to dziecko publicznie spojrzy mi w oczy i powie mi, że to zrobiłem.”
Tomowi Sneddonowi udaje się tym razem aresztować wreszcie Michaela Jacksona
i doprowadzić do procesu, który rozpocznie się zaledwie rok później, w 2004.
Spójrzmy teraz na chronologię oskarżycieli.
Rodzina znała się z MJ od 3 lat. Pojawili się w dokumencie Bashira, wynosząc MJ
pod niebiosa, jedynym rozwiązaniem z ich strony było więc twierdzić, że molestowanie zaczęło się po nakręceniu dokumentu Bashira. Zobaczmy zatem, co z tego wychodzi – a wychodzi, że MJ zaczyna rzekomo molestować Gavina, kiedy ten był pod
okiem śledczych z Departamentu ds. Dziecka, a ci wypytywali go o to, czy był przez
MJ molestowany, czy nie (na co jego odpowiedź brzmiała: nie). Jednym słowem wychodzi absurd.
Kilka tygodni po emisji dokumentu Bashira MJ dostarczył konkurencyjnej stacji telewizyjnej inny dokument – Living with Michael Jackson: the Footage You Were
Never Meant to See [Życie z Michaelem Jacksonem: materiał, którego mieliście nigdy nie zobaczyć]. Dokument ten był demaskacją Martina Bashira – gdyż przez cały
czas, gdy Bashir kręcił swój dokument, na planie zainstalowane były kamery ekipy
filmowej MJ, o czym Bashir nie wiedział – fakt ten będzie dla niego niszczycielski
w skutkach. MJ miał nagrania tego wszystkiego, co Bashir opuścił, w czym skłamał, co
przekręcił. Przykładowo, jedna z takich scen:
Martin Bashir [do MJ]: Dobrze byłoby zaprosić do ujęcia trochę dzieci.
MJ: Ile dzieci?
MB: Jakieś dwa tuziny.
[komentarz Bashira w dokumencie, gdy w kadrze widać MJ w otoczeniu owych
dwóch tuzinów dzieci]
MB: Byłem zaniepokojony, że Michael Jackson nie przestał zapraszać do swojej posiadłości dzieci.
Już pomijając uwagi Bashira poza kamerą w stylu: „Ale wiesz, że Elizabeth Taylor
[która była drogą przyjaciółką MJ] niedługo umrze?”
Ekipa filmowa MJ nagrała także niemal godzinny wywiad z Arvizami, w którym nie
szczędzą ciepłych słów i pochwał pod adresem MJ, określając go nawet „drugim ojcem Gavina” i mówiąc, że uratował chłopcu życie. Wywiad nie został nawet wykorzystany w kontrdokumencie, lecz gdy prokurator dowiaduje się o jego istnieniu, ma
jeszcze większy problem ze sformułowaniem logicznego aktu oskarżenia.
Ponadto
wydarza się seria incydentów, które dowodzą, jak słabe jest stanowisko oskarżenia.
Podczas nalotu na Neverland policjanci wdzierają się do pomieszczeń, na przeszukanie których nie mieli pozwolenia, przeszukują biuro MJ, zabierają stricte biznesowe
dokumenty – był to akt czystej złośliwości. Wdzierają się także do biura prywatnego
detektywa MJ, który gromadził materiały dla linii obrony (wiadomość, że MJ miał
prywatnego detektywa pojawiła się następnie w nagłówkach wszystkich gazet, tymczasem zatrudnienie prywatnego śledczego jest działaniem standardowym, jeśli chodzi o stronę pozwaną). Takie zakłócenie pracy śledczego strony oskarżonej było ze
strony prokuratora okręgowego wykroczeniem, z czego Sneddon nie mógł nie zdawać
sobie sprawy (w sądzie wytłumaczą się, że zrobili to przypadkowo, a sędzia postanowi
przymknąć na to oko). Ponadto przeszukują bez pozwolenia domek osobistego asystenta MJ i zabierają z niego teczkę z napisem „For Mesereau” [„Dla Mesereau”] –
Thomas Mesereau był prawnikiem MJ, a zabranie przeznaczonych dla niego dokumentów było znowuż wykroczeniem ze strony Toma Sneddona i jego ekipy. W ogóle
stosunek Toma Sneddona do sprawy był paranoidalny – nie bez przyczyny przecież
zaczęto widzieć w jego działaniach mających doprowadzić do zniszczenia Michaela
Jacksona coś więcej, niż motyw zawodowej ambicji. Żeby przeprowadzać rutynową
rewizję posiadłości na modłę nalotu na kryjówkę terrorysty (Tom Sneddon użył nawet
helikoptera!), z siedemdziesięcioosobową armią mundurowych, wdzierać się do pomieszczeń, na przeszukanie których nie otrzymał pozwolenia, pozwolić policjantom
zabierać samowolnie co tylko im się podobało, a drugie tyle niszczyć w poszukiwaniu
dowodów – a wszystko to, wykorzystując nieobecność i nieświadomość właściciela...
Ludzie towarzyszący MJ w powrocie do domu mówili, że jak zobaczył Neverland po
nalocie Toma Sneddona i jego armii, po prostu się rozpłakał.
Wtedy też prokurator i strona oskarżycielska zdają sobie sprawę z dwóch rzeczy: po
pierwsze, MJ ma żelazne alibi na daty, które widnieją we wstępnym akcie oskarżenia
(początkowo wybrany prawnik MJ, Mark Geragos, powiedział o istnieniu tego alibi
w telewizji, co było wyjątkowo głupim posunięciem), po drugie, dowiadują się o istnieniu owego nagrania wywiadu z Arvizami. Co zatem robi prokurator? Po pierwsze:
zmienia daty na akcie oskarżenia, by alibi przestało być aktualne. Po drugie: do 9 zarzutów molestowania seksualnego nieletniego i podawania dziecku alkoholu dodaje
dziesiąty zarzut – zarzut konspiracji, w którym Michael Jackson jest oskarżany
o uprowadzenie rodziny i zmuszenie jej, by w owym wywiadzie zaprzeczała temu, że
kiedykolwiek miało miejsce molestowanie (które przecież, wg tegoż samego aktu
oskarżenia, miało mieć miejsce dopiero po dokumencie Bashira => czyli także po nagraniu wywiadu z Arvizami). Nadążamy? Podsumujmy zatem wersję strony oskarżającej: Michael Jackson porwał rodzinę Arvizów i przetrzymywał ją wbrew ich woli, by zmusić Arvizów do zaprzeczenia przed kamerą aktom molestowania, których na dobrą sprawę jeszcze nie popełnił. Logicznie myślący człowiek zada sobie pytanie: jakim
cudem taka sprawa w ogóle przeszła do wielkiej ławy przysięgłych? Nie mógł pozostać
bez wpływu fakt, że od 1993 roku ludzie ci mieli za sobą już dekadę słuchania od mediów, że Michael Jackson wykupił się od procesu.
Proces
Pierwszym świadkiem strony oskarżającej jest Martin Bashir. Odmawia on udzielenia odpowiedzi na jakiekolwiek pytania obrony, zasłaniając się klauzulą, że dziennikarz nie może zostać zmuszony do ujawnienia źródeł posiadanych informacji – co
wykorzystuje nawet w przypadku pytań, które w żaden sposób nie naruszają tej klauzuli. Prawnik MJ, Thomas Mesereau, wykorzystuje milczenie Bashira w najlepszy
możliwy sposób – zadawanymi pytaniami, na które Bashir milczy, sam opowiada właściwie całą historię fatalnego dokumentu. Np. Czy to nie ty nalegałeś, by zaprosić te
dwa tuziny dzieci? Czy nie obiecałeś uwzględnić w dokumencie wypowiedzi rodziny
i przyjaciół MJ, a nie zrobiłeś tego? Czy nie obiecałeś przedstawić w dokumencie działań Michaela Jacksona na rzecz walki z AIDS, a nie zrobiłeś tego? Podpis Michaela
Jacksona na twoim dokumencie różni się od tego na tym dokumencie – czy nie sfałszowałeś go? W ten sposób Thomas Mesereau, pomimo milczenia świadka, przedstawił przed sądem całą historię. Tom Sneddon uważał, że wybranie Martina Bashira na
pierwszego świadka będzie świetnym pomysłem, gdyż umożliwi mu odtworzenie na
sali sądowej fragmentów jego dokumentu, który z pewnością uprzedzi sędziego do
Jacksona. W rzeczywistości dał Thomasowi Mesereau świetną możliwość podważenia
sprawy już na wstępie, poprzez dosłowne zniszczenie wiarygodności pierwszego
świadka. Nadmieńmy jeszcze, że Martin Bashir, pierwszy świadek oskarżenia na procesie Michaela Jacksona, powie na antenie telewizyjnej, już niestety po śmierci MJ, że
nigdy nie dostrzegł w zachowaniu gwiazdora wobec dzieci niczego niestosownego.
Drugim świadkiem oskarżenia była Ann Gabriel, która została zatrudniona przez
Michaela Jacksona po emisji dokumentu Bashira, by zająć się public relations i odpierać falę krytyki, która wówczas wybuchła. W sposób druzgocący dla prokuratora Ann
Gabriel zmieniła się właściwie w świadka obrony, gdy przyznała, że MJ nie miał pojęcia o działaniach podejmowanych przez jego ekipę. Zupełnie podważyła tym samym
zarzut konspiracji.
Kolejnym świadkiem oskarżenia był Star, brat Gavina. Początkowa wersja jego historii brzmiała, że widział, jak jego brat był molestowany przez Michaela Jacksona
przy dwóch okazjach, później jednak zdecydował, że było to właściwie trzy albo cztery
razy, zmieniał też szczegóły molestowania. A wszystko opierało się na przypuszczeniu,
że Star wszedłby do pokoju MJ (w którym byłby świadkiem owego molestowania),
a MJ nie zauważyłby jego obecności). W pokojach były jednak zainstalowane „alarmy”
– melodia przypominająca dzwonek u drzwi rozlegała się zawsze, gdy ktoś się zbliżał.
MJ kazał zainstalować je po tym, jak na posiadłość wdarł się jeden z obsesyjnych fanów i ukrywał w głównym budynku przez kilka dni. Ponadto na ranczu zawsze kręciło
się mnóstwo ludzi z obsługi – do utrzymania takiej posiadłości potrzebna była armia personelu. No i MJ panicznie bał się, by ktoś nie porwał jego dzieci, choć to już później (pierwszy syn urodził się w 1997). Te powody dostatecznie obalają teorię reporterki Diany Diamond i pokojówki Nancy Grace, jakoby alarmy miały ostrzegać MJ,
czy ktoś się zbliża, aby nie mógł zostać przyłapany na gorącym uczynku. Weźmy jeszcze pod uwagę, że MJ tak naprawdę wyglądał inaczej od tego, którego widzimy. Bielactwo, toczeń, poparzenia, peruka, makijaż – potrzebował trochę czasu, by wyglądać
tak, jakim go znamy z publicznych wystąpień. Na pewno nie chciał, by ktoś bez zapowiedzi wszedł do jego pokoju i zobaczył go takim, jakim nie chciał być widziany.
Wszystkie sypialnie w budynku miały zatem zabezpieczenie w postaci alarmu. Star
musiałby jakimś sposobem go ominąć, a następnie wśliznąć się do pokoju niezauważony. A powiedzmy to sobie od razu – Star nie był filigranowym dzieckiem. Ponadto
zeznawał jak wytrenowany. Mówił rzeczy w stylu: „… przeszedłem 23 stopnie…”, na co
Thomas Mesereau zapytał: „Skąd wiesz, że było ich 23?” – „Bo jak wchodzę po schodach, to zawsze liczę stopnie.” – „Ile stopni było zatem w takiej a takiej sytuacji?” – na
to pytanie Star już nie umiał znaleźć odpowiedzi.
Cały segment o „byciu przetrzymywanym jak zakładnicy” w Neverlandzie, kiedy
rzekomo pilnowano, by nie wiedzieli, który jest dzień i jaka godzina – brzmi absurdalnie. Przyjrzyjmy się posiadłości z lotu ptaka: przypomina replikę Disneylandu,
z olbrzymim zegarem na niemal każdym budynku. Wystarczy wyjrzeć przez jakiekolwiek okno, by wiedzieć, która godzina. Poza tym, sama Janet, matka Gavina, odbyła
parę wypadów do miasta, m.in. do kosmetyczki (na koszt MJ oczywiście) i za każdym
razem powracała na ranczo.
Uwagę zwraca także dziwacznie naciągana terminologia strony oskarżającej. Gdy
mówią o placu zabaw, to zawsze z przymiotnikiem „sekretny”, nie nazywają lalek lalkami, lecz „modelami dzieci”, prokurator Tom Sneddon posunął się nawet do tego, że
wyszperał podczas nalotu na Neverland w bibliotece MJ (liczącej ponad 10 tysięcy
dzieł) książki o sztuce – jakie można zwyczajnie kupić w sklepie – i wskazywał na
znajdujące się w nich motywy putto (cherubinów) jako na dowód zainteresowania
oskarżonego pornografią dziecięcą. Cały epizod z książkami sprowokował Thomasa
Mesereau do znanego komentarza: „Po raz pierwszy od mrocznych czasów ubiegłego
stulecia trafia się prokurator, który twierdzi, że posiadanie prac znanego artysty jest
wykroczeniem przeciwko prawu państwa.”
Skąd wzięły się oskarżenia o podawanie alkoholu nieletnim? Personel zeznał, że
podczas nieobecności MJ dzieci ukradły klucze, m.in. do piwnic, w których przechowywano wina; zastali ponadto dzieci buszujące w rzeczach MJ, szufladach i walizkach
i przerzucające magazyny dla dorosłych, które były schowane w jednej z nich. Prokurator znów miał problem wobec kolejnego dowodu na heteroseksualne zainteresowania oskarżonego. Aby ratować linię oskarżenia musiał wbudować to jakoś do swojej
wersji, stwierdził zatem, że MJ na pewno pokazywał owe magazyny dzieciom, gdyż
znaleziono odcisk palca Gavina na tej samej stronie, co MJ – w grę wchodziła jednak
nie tylko sytuacja opisana przez personel Neverlandu. Podczas procesu MJ prokurator Tom Sneddon został oskarżony o fabrykowanie dowodów: zwyczajnie podał te magazyny Gavinowi (który nie miał przecież żadnych rękawiczek ani innej ochrony),
aby popatrzył i stwierdził, czy te dawał mu do oglądania MJ. Następnie zapakował
gazety i przesłał do pobrania odcisków palców [sic!]. Tom Sneddon otrzymał tylko
upomnienie. Gdy na sali sądowej natomiast Thomas Mesereau pokazał Gavinowi inne
magazyny, zadając to samo pytanie (czy te pokazywał ci Michael Jackson?) i otrzymując tę samą odpowiedź (tak, twierdził Gavin, te właśnie mi pokazał), odczytał zaraz
przed sądem datę wydania magazynów – ukazały się kilka tygodni po zakończeniu
rzekomego molestowania.
O takich kulisach sprawy nie dowiemy się jednak od mediów – które były w nią do
tego stopnia „zaangażowane”, że nawet wybierały stroje dla świadków, w których mieli wystąpić w dniu składania zeznań. Wielu świadków oskarżenia sprzedawało mediom historie – łamiąc tzw. „gag order” (zakaz ograniczający możliwość
wypowiadania się o toczącym się postępowaniu sądowym) – sprzedawało wywiady,
którym towarzyszyły sesje zdjęciowe (zapłata więc była oficjalnie za sesję).
Przejdźmy jednak do zeznań Gavina. Chłopiec zwracał się do prokuratora okręgowego Toma Sneddona per „Tom”, co już wiele mówi o zawiązanej komitywie. Jego
historia, w której MJ miałby go upoić alkoholem, aby później molestować, nie trzymała się całości. Gavin był wówczas na silnych lekach przeciwko rakowi – gdyby wypił
alkohol, źle by się to dla niego skończyło – co najmniej utratą przytomności – skąd
więc pamiętałby, jak MJ go molestował? No i oczywiście jego wersja wydarzeń przeczyła tej opowiedzianej wcześniej przez jego brata, Stara. Jedną z rewelacji w zeznaniach Gavina było to, jakoby MJ miał powiedzieć mu, że chłopcy muszą się
onanizować, bo gdy tego nie robią, to stają się gwałcicielami. Podczas krzyżowego
ognia pytań obrony okazało się jednak, że autorką tych słów była babka Gavina i to od
niej chłopak to usłyszał, nie od MJ. Właśnie podczas przesłuchiwania Gavina Thomas
Mesereau wykonał posunięcie iście mistrzowskie, za którym wyszedł na jaw faktyczny
powód tego, dlaczego wszyscy znaleźli się na tym procesie. Zaznaczmy: świadka
oskarżenia najpierw przepytuje prokurator, później przychodzi czas na pytania obrony – owo przesłuchiwanie świadka oskarżenia przez obronę zwie się „crossexamination” – „krzyżowym ogniem pytań”. Thomas Mesereau widział, że chłopiec
jest wyraźnie wściekły o coś na Michaela. Mesereau postanowił wówczas zaryzykować
i zadać Gavinowi pytanie zaczynające się od „dlaczego”. Praktyka prawnicza przestrzega przed zadawaniem takich pytań w cross-examination, gdyż pytanie zaczynające się od „dlaczego” daje świadkowi pełne pole odpowiedzi, której biegu nie sposób
przewidzieć. Zadaje się zwykle pytania na „tak/nie” lub takie, na które zna się odpowiedź. Thomas Mesereau podjął zatem wielkie ryzyko, gdy zapytał Gavina: „Dlaczego
jesteś taki wściekły na Michaela Jacksona?” Gavin miał pełne pole do popisu. Mógł
powtórzyć wszystkie oskarżenia. Bo mnie molestował, bo mnie upił, bo mnie wykorzystał, cokolwiek z tych rzeczy. Chłopiec jednak bez zastanowienia wyrzucił z siebie:
„Bo przestał do mnie dzwonić.” (Nie przypomina nam to kogoś? Evan Chandler po raz
drugi). Oto i dlaczego cała rodzina Arvizów obróciła się przeciwko Michaelowi Jacksonowi – bo ten chciał wreszcie z nimi zerwać. Po emisji dokumentu Bashira MJ zabrał ich wszystkich na wyjazd na Florydę, dołączył do nich także Chris Tucker, aktor,
przyjaciel MJ. Podczas pobytu Arvizowie zaczęli nagabywać Tuckera, żeby dał im jedno ze swoich aut, jest przecież taki bogaty i sławny. Wówczas Chris Tucker powiedział
MJ wprost: słuchaj, z nimi jest coś nie w porządku, ostrzegam cię. Od tamtego momentu MJ starał się od nich odsunąć, dał im to auto, którego się domagali, auto się
jednak zepsuło – obiecał przysłać kogoś do naprawy, wtedy rozpętała się burza z Reakcją krytyki na dokument Bashira, ostatecznie nie przysłał nikogo. A Arvizowie coraz
bardziej wściekali się, że się od nich dystansuje. Przyjechali raz na ranczo, obsługa
powiedziała im, że MJ aktualnie nie ma, niedługo później jednak natknęli się na niego
w bibliotece, wówczas stało się dla nich oczywiste, że ich unika. Atmosfera, jaka zapanowała wówczas w sądzie, była jednoznaczna – wszyscy uświadomili sobie, że gdyby
MJ nie próbował zerwać toksycznej znajomości z Arvizami i nadal kupował im
wszystko, czego sobie zażyczyli, nikogo z nich nie byłoby dzisiaj na sali sądowej. Ale
dosyć już o tym, bo kolejnym świadkiem oskarżenia jest matka Gavina, Janet Arvizo,
a to historia wymagająca osobnej książki lub co najmniej osobnego akapitu.
Pomińmy jej koszmarne zachowanie podczas składania zeznań (pstrykała palcami
na członka ławy przysięgłych, emerytowanego dyrektora szkoły). Szybko bowiem stało
się jasne, że tak poważny świadek oskarżenia wymknął się oskarżeniu – i prokuratorowi – spod kontroli. Janet Arvizo wściekała się, podnosiła głos, mówiła od rzeczy
(o jakichś Niemcach, którzy „od zawsze przeciwko nim konspirowali”). Wobec tak
wybornego przedstawienia Thomas Mesereau postanowił nie zgłaszać sprzeciwu, lecz
pozwolić Janet samej doprowadzić występ do końca. Wszyscy rzucali w kierunku Mesereau zdziwione spojrzenia, nie mogąc z początku zrozumieć, czemu nie zgłasza
sprzeciwu wobec dziejącego się właśnie absurdu, lecz i oni po chwili zrozumieli, że
Janet Arvizo sama zdemaskuje, kim naprawdę jest. Prokurator okręgowy Tom Sneddon słuchał z twarzą ukrytą w dłoniach Janet rozgadującej się o tym, jak to w pewnym
momencie uważała za bardziej niż pewne, że Michael Jackson mógłby ich porwać balonem. Świadek oskarżenia Janet Arvizo okazała się pod każdym względem katastrofą
dla linii oskarżenia.
Podczas przesłuchania przez obronę wyszło ponadto na jaw, że rodzina Arvizów
miała ubezpieczenie medyczne, nie musieli zatem organizować tej całej zbiórki pieniędzy na leczenie Gavina. Pisali o swojej historii do lokalnych gazet, prosząc ludzi
o pomoc finansową, a nie potrzebowali tych pieniędzy – gdy im odmawiano, pisali
skargi. Zaprzyjaźnili się z komikiem George’em Lopezem, a później oskarżyli go
o kradzież pieniędzy i domagali się ich oddania, innego komika poprosili o 10-
tysięczny datek i nie wydali go na to, na co zaznaczyli, plus ta historia z Chrisem Tuckerem i samochodem, udało się nawet Arvizom dodzwonić do Jaya Leno – Jay słyszał
w słuchawce, jak matka instruuje Gavina, co ma powiedzieć.
Ponadto rodzina Arvizów miała bogatą historię fałszywego oskarżania rożnych ludzi
o molestowanie seksualne. Janet Arvizo, aresztowana raz za kradzież w sklepie,
w trakcie dochodzenia oskarżyła ochroniarzy, którzy ją wówczas zgarnęli o napaść
seksualną, a dzieci poparły jej zeznania. Prawnik właścicieli sklepu zeznał natomiast, że grożono im w razie, gdyby chcieli zaprzeczyć historii Janet Arvizo (która była kłamstwem) – mieli ich wtedy dopaść jacyś przyjaciele Janet z meksykańskiej mafii.
Podsumowując: świadkowie przeczyli swoim wcześniejszym zeznaniom i sobie nawzajem. Strona oskarżająca i prokurator podjęli więc desperacki krok i przywołali na
świadków ludzi niemających bezpośredniego związku ze sprawą, ale oferujących zeznania. Byli to świadkowie najpodlejszego sortu: były personel rancza zwolniony za
kradzieże, ludzie, którzy pozwali kiedyś MJ, przegrali i teraz byli mu winni pieniądze,
w większości ci sami, którzy w roku 1993 na łamach tabloidów twierdzili, że coś widzieli, którzy już wtedy krzywoprzysięgali i zostali zdyskredytowani. Teraz także
przedstawiali całkowicie sprzeczne ze sobą wersje wydarzeń. Strona oskarżająca
i prokurator przyznawali się w ten sposób do tego, że nie mają wystarczających dowodów, by skutecznie oskarżyć Michaela Jacksona o popełnienie przestępstwa. Ich kilkunastu końcowych, fałszywych świadków, którzy mieli pomóc zapełnić ten brak,
właściwie pomogło obronie swoimi nieskładnymi zeznaniami. Sneddon usiłował
udowodnić, że MJ molestował Macaulaya Culkina, Bretta Barnesa i innych, którzy
według Sneddona z różnych powodów tego nie ujawnili. Ale dość już o stronie oskarżenia, teraz kolej na świadków obrony. Tom Sneddon zapytał Thomasa Mesereau
owego ostatniego dnia składania zeznań przez świadków oskarżenia, kto będzie ich
pierwszym świadkiem obrony. Wówczas Mesereau odpowiedział: Wade Robson, dalej
Macaulay Culkin, Brett Barnes… ci wszyscy, o których prokurator twierdził, że byli
molestowani przez MJ. Ci, którzy widzieli reakcję Toma Sneddona na tę odpowiedź,
mówili, że zbladł jak ściana i opadł z powrotem na ławkę.
Oczywiście świadkowie przywołani przez Thomasa Mesereau pojawili się i na wstępie doszczętnie zniszczyli zeznania doczepionych kilkunastu fałszywych świadków
Sneddona – nie tylko zeznali, że MJ nigdy ich nie tknął, lecz byli wściekli na prokuratora, że ten upierał się, iż było inaczej.
Pierwszym świadkiem obrony był Wade Robson. Prokurator twierdził, że MJ molestował Wade’a w studiu tanecznym, Wade zaprzeczył, wówczas prokurator wypalił:
„A co jeśli MJ molestował cię, gdy spałeś? Przecież wtedy byś o tym nie wiedział!”
Teraz z kolei ówczesny pierwszy świadek obrony Wade Robson twierdzi, że był molestowany od 7 do 16 roku życia. Czy jeśli byłbyś na miejscu Michaela Jacksona i faktycznie gwałciłeś go w przeszłości, jeszcze jako chłopca, to wybrałbyś go teraz na
pierwszego świadka obrony, który jest zawsze pod największym ostrzałem ze strony
prokuratora? Przecież w krzyżowym ogniu pytań, tym razem ze strony oskarżenia,
facet mógłby się w każdej chwili załamać.
Śledczy obrony Ross wypowiedział się o sprawie następująco: żaden świadek nie
zostaje dopuszczony na salę sądową, dopóki sam nie przeprowadzę z nim wywiadu
i nie jestem stuprocentowo pewny, że będzie to dobry wybór. A Robson był naprawdę
solidnym świadkiem, wobec którego nie mieliśmy najmniejszej wątpliwości. Teraz
Ross nie wierzy nagłej zmianie zdania Robsona w sprawie molestowania. Ówczesny
śledczy obrony mimo to przyjaźni się z bratem Robsona.
W książce Jordana Sommersa The Official Michael Jackson Opus Wade Robson
napisał rozdział, w którym mówi o „swoim mentorze”, Michaelu Jacksonie, w samych
superlatywach, po śmierci MJ nadal był po jego stronie, pojawił się na wydarzeniu
upamiętniającym siostry MJ, Janet, domagał się angażu przy produkcji Michael
Jackson ONE… Lecz wróćmy do procesu.
Media, które niczego tak nie pragnęły, jak widzieć Michaela Jacksona skazanym, po
wydaniu przez sąd i ławę przysięgłych wyroku uniewinniającego z 10 ciężkich zarzutów i 4 mniej poważnych, wpadły w furię. Najczęściej powtarzanym hasłem było:
„wykupił się”. Jak człowiek na skraju bankructwa miałby przekupić sąd, ławę przysięgłych, FBI, Departament Policji Los Angeles, Departament ds. Dziecka i kilkanaście
innych zamieszanych w sprawę instytucji? Poza tym, nawet w Ameryce nie można
wykupić się od skazania za popełnienie ciężkiego przestępstwa. Zaznaczmy jeszcze, że
sądząca Michaela Jacksona ława przysięgłych niewielkiej społeczności Santa Maria
była bardzo konserwatywna i składała się w całości z białych lub pochodzenia hiszpańskiego. Inne hasło: „miał dobrego prawnika”. Thomas Mesereau był zwyczajnym
adwokatem, którego chody nie mogły się równać z autorytetem prokuratora okręgowego Toma Sneddona. Kolejne: „ława przysięgłych onieśmielona wobec sławy
i gwiazdorstwa oskarżonego”. Doprawdy, przecież od sprawy z Chandlerem Michael
Jackson był w mediach wrogiem publicznym numer jeden. A te historie o adorowaniu
go jak bóstwa – ten człowiek nie był ubóstwiany, ten człowiek był linczowany. Wystarczy spojrzeć na medialne nagłówki z czasów procesu. Cały sposób relacjonowania
procesu Michaela Jacksona można śmiało nazwać najbardziej haniebnym epizodem
w historii dziennikarstwa. Prawnik MJ, Thomas Mesereau, raczej nie oglądał telewizji
w tamtym czasie, zbyt był zajęty sprawą, lecz gdy już mu się to zdarzało, dostawał
niemal apopleksji – na każdym kanale widział te gadające głowy, które nigdy nie były
w sądzie, jak rozkładają na czynniki obecny dzień rozprawy, oceniają jego wystąpienie
i strategię obrony – a oceniają na podstawie medialnych raportów! Raportów dziennikarzy, którzy rzadko kiedy wytrzymali w sali do momentu, gdy zeznania „świadków”
sypały się w krzyżowym ogniu pytań obrony, bo musieli wybiec wcześniej, by podzielić się do mikrofonu pikantnymi szczegółami z publiką żądną sensacji. Ogólna opinia
publiczna w kwestii winy i niewinności była szokująca.
Jedna z dziennikarek z 50-letnim stażem relacjonowania procesów sądowych powiedziała, że była to najgorsza sprawa, w jakiej brała udział – czuła się otoczona bandą agresywnych idiotów. Był to najbardziej stronniczy z możliwych medialny
coverage. Można mieć sprawę opartą na dowodach poszlakowych, ale zdajmy sobie
sprawę z tego, że w przypadku Michaela Jacksona nigdy nie było ofiary, która przyszłaby na policję z zeznaniem i wiarygodną, trzymającą się całości historią popartą
dowodami/świadkami i nie chciała za to konkretnej sumy pieniędzy. Robson natomiast wytoczył teraz proces 50 różnym organizacjom powiązanym z Michaelem Jacksonem, od każdej domagając się indywidualnej wypłaty. Jeżeli ktoś jeszcze nie widzi
w tym motywu finansowego, to chyba świadomie nie chce go dostrzec.
Przedstawiliśmy kulisy sprawy odgrzanej pseudodokumentem Dana Reeda, "Leaving Neverland". Przekłamania i stronniczość samej produkcji to już inna, wcale nie
krótsza i wcale nie świadcząca lepiej o naszych czasach historia.
Marcos Cabota (hiszpański producent filmowy) tworzy film o Michaelu. Jako jeden z nielicznych "filmowców" od samego początku krytykuje "Leaving Neverland".
Wygląda na to, że w filmie pojawią się nazwiska osób powiązanych zawodowo (a czasami również prywatnie) z MJem. Np.:
- Greg Phillinganes
- Freddy DeMann
- Roberta Swedien
- Bruce Swedien
- Quincy Jones
- Taryll Jackson
- Brad Buxer
- Paul Jackson
- Brad Sundberg
- Ray Parker Jr.
- Vincent Paterson
- Thomas Bahler
- John Robinson
Anna Marie: Ich rodziny były żądne kasy już wtedy, nic się nie zmieniło. Okropni ludzie. Mój wujek, Frank Dileo, nigdy nie lubił ani nie ufał temu dzieciakowi Safechucków.
W filmie "Leaving Neverland" James Safechuck twierdzi, że był molestowany (w Neverland) na łóżku w Zamku oraz na łóżku w Arkadzie.
Dwaj byli pracownicy Neverland (znający teren całego rancza na wylot) - Brad Sundberg oraz Allan Scanlan, stanowczo zaprzeczają jakoby w miejscach tych miały się znajdować jakiekolwiek łóżka. Allan Scanlan:
Żadnych łóżek w Arkadzie ani w Zamku
Brad Sundberg:
Żadnych łóżek w arkadzie ani w zamku
Dalsza wypowiedź Scanlana:
To jest arkada. Zdjęcie zostało zrobione zanim miejsce to zostało zapełnione grami wideo. Tam jest piętro i możesz je zobaczyć na tym zdjęciu. To poddasze z dużym otworem prowadzącym na dół. Piętro także było wypełnione grami wideo. Było tam też pełno książek. Nigdy nie widziałem tam łóżka. Kiedy mówię gry wideo, mam na myśli pełnogabarytowe maszyny, nie konsole play station jakie każdy teraz posiada.
Dalszy ciąg rozmowy ze Scanlanem:
Te miedziane drzwi na górze w arkadzie. Zmieściłoby się tam łózko... pomieszczenie miało szerokość rzędu 1,8-2,4 metra i jakieś 4,6-6,4 metra wysokości. Wszystko co tam widziałem to książki i półki na książki... i może jakieś małe krzesełko do czytania.
Czyli nie było tam tak naprawdę żadnego pokoju na górze, po prostu przejście bez okna, tak?
Według mnie to jest właściwy opis... tak.
Rob Swinson (który budował Neverland wspólnie z Michaelem):
Nie, nie, nie... ten domek na drzewie został zbudowany po to by zakryć generator, który musieliśmy tam umieścić, na tym ogromnym dębie, dlatego, że Michael nie chciał widzieć tego generatora. Tak więc [kontrahent] i jego ekipa zbudowali dla Michaela domek na drzewie oraz dodali drugi i trzeci poziom i sprawili, iż wyglądało to jak bajkowy zamek z Disneylandu. Michael i ja, i nigdy tego nie zapomnę, szliśmy po schodach na górę, na drugi poziom i był tam położony dywan. On i ja usiedliśmy tam i chyba w rogu znajdował się mały telewizor i nic innego tam nie było, i byliśmy tam sami, totalnie prywatnie, spędziliśmy tam wieczór po prostu oglądając obrazki ścieżek i rzeźb z brązu, jakie minąłem wcześniej w sklepie w Las Vegas, i za każdym razem kiedy znajdowałem nowe źródło informacji dla Michaela, a wiesz jaki nienasycony był jego apetyt, dzieliłem się tym z nim i w taki właśnie sposób to robiliśmy. Nie wiedziałem czego on tak naprawdę chciał, ale ja go tak jakby urabiałem i skupialiśmy się na wyznaczonym celu, co do którego obydwaj się zgadzaliśmy [z czego cieszyliby się goście] - na przykład park wodny i fort na balony z wodą. To wszystko wyszło od Michaela i ode mnie, i nawet pewnego razu zostałem tam zmoczony podczas bitwy na wodę. (śmiech) Jego pomysł na wykorzystanie tego jako fortu wodnego był niesamowity.
Pomieszczenie, o którym mówi Safechuck przypomina bardziej poddasze. Spiralne schody prowadzące do pokoju. Żadnych drzwi, alarmów czy łóżek. Po prostu tam wchodzisz i chillujesz. Wielokrotnie spędzałam tam czas po tym jak przynosiłam z dołu torbę słodyczy. To bardzo otwarta przestrzeń.
W filmie "Leaving Neverland" Wade Robson twierdzi, że został na ranczu Neverland razem z Michaelem, kiedy to jego rodzina (czyli matka, siostra i babcia) wyruszyła w podróż po Stanach. Zwiedzały m.in. Wielki Kanion. Wtedy właśnie miało dojść do "molestowania" małego Wade'a. Przeczą temu słowa jego własnej matki, Joy Robson - a konkretnie jej zeznania sądowe z 1993 oraz 2016 r.
Poniżej znajduje się fragment zeznań Joy z 1993 r., która stwierdziła wówczas, iż wraz z rodziną udała się do Wielkiego Kanionu, a Wade nigdy nie pozostał sam w Neverland ("aż do tego roku" - chodzi tu oczywiście o rok 1993):
Natomiast tutaj jest fragment zeznań Joy Robson z 2016 r., kiedy to po raz kolejny stwierdziła, że "cała jej rodzina", włącznie z Wadem, udała się do Wielkiego Kanionu: